Szpitale potrzebne wojsku bardziej niż Ministerstwu Zdrowia
| Tagi: | Szpitale przyjazne wojsku, Ministerstwo Obrony Narodowej, MON, program, wojsko, szpitale, szpitale powiatowe, Władysław Kosiniak-Kamysz, Waldemar Malinowski |
Ministerstwo Obrony Narodowej szuka szpitali przyjaznych wojsku. Nie wszystkie jednak wiedzą o możliwości przystąpienia do programu, a choć wsparcie ze strony resortu jest zachęcające, placówki zmagające się z problemami finansowymi mogą podchodzić do takich inicjatyw z ostrożnością.
Program Ministerstwa Obrony Narodowej „Szpitale przyjazne wojsku” ma na celu zmiany systemowe prowadzące do zwiększenia bezpieczeństwa ludności przy optymalnym wykorzystaniu współpracy cywilno-wojskowej. Szpitale mają przygotować się do ochrony zdrowia i życia w warunkach kryzysu lub wojny – pisze „Dziennik Gazeta Prawna.”
Dotychczas porozumienie z MON podpisało ponad 150 szpitali.
Jak tłumaczy w rozmowie z „DGP” wiceminister obrony Cezary Tomczyk, do projektu zgłosiły się szpitale każdego typu. Zarówno duże ośrodki akademickie, jak i mniejsze placówki powiatowe, położone blisko granicy z Ukrainą i te znajdujące się bliżej granicy niemieckiej.
– Każde porozumienie ze szpitalem jest zawierane indywidualnie, w zależności od potrzeb MON i samego szpitala. Część jednostek ma bezpośrednio odpowiadać na potrzeby zdrowotne żołnierzy i cywilów, w przypadku pozostałych współpraca ograniczy się do szkoleń personelu, m.in. w Wojskowym Centrum Kształcenia Medycznego w Łodzi – mówi wiceminister Tomczyk, dodając, że placówki mogą się zgłaszać do programu za pośrednictwem strony MON.
Współpraca i szkolenia mają się dopiero rozpocząć, ale niektóre szpitale już dziś inwestują w przygotowania do ewentualnego przyjęcia rannych. Wielospecjalistyczny Szpital Wojewódzki w Gorzowie Wielkopolskim od granicy z Białorusią dzieli 550 km, ale jego kierownictwo jest przekonane, że w razie ataku militarnego to on stałby się jedną z głównych jednostek drugiego poziomu zabezpieczenia.
Nie wszystkie szpitale wiedzą jednak, że mogą przystąpić do programu. Jak przyznaje w rozmowie z „DGP” Waldemar Malinowski, prezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych, MON nie kontaktował się ze związkiem w tej sprawie. Prezes Malinowski dodaje, że choć wsparcie ze strony resortu Władysława Kosiniaka-Kamysza jest zachęcające, borykające się z problemami finansowymi szpitale powiatowe mogą mieć wątpliwości co do sensowności tego typu inicjatyw.
– Dostajemy sprzeczne informacje ze strony rządu. Z jednej strony MON chce inwestować w nasze placówki na wypadek wojny, co jest ze wszech miar słuszne, bo choćby pandemia pokazała, że w razie kryzysu obywatele mogą liczyć przede wszystkim na szpitale powiatowe, a z drugiej – Ministerstwo Zdrowia zapowiada likwidację mniejszych szpitali, a przynajmniej dublujących się w powiatach oddziałów chirurgii, i przekształcanie ich w oddziały opieki długoterminowej. Ten brak spójnej strategii nie służy poczuciu stabilizacji – tłumaczy Malinowski.
Przeczytaj także: „Lekarze w Legionie Medycznym? Wojsko musi zaoferować więcej” i „Potrzebujemy tarczy medycznej na wypadek wojny”.
