Szymon Czerwiński
Szymon Czerwiński

Ochronę dzieciom zapewnią tylko szczepionki dopasowane do sytuacji epidemiologicznej

Udostępnij:

– Rodzice są świadomi, wiedzą, że warto wydać pieniądze na immunizację. 30 proc. rodziców kupuje szczepionkę 13-walentną przeciw pneumokokom chroniącą przed groźnym serotypem 19A. 50 proc. rodziców używa szczepionek wieloskojarzonych. Najwyższy czas, żeby trafiły one do kalendarza szczepień – stwierdził prof. Jacek Wysocki.

Na temat krajobrazu szczepień dzieci w Polsce, zmian w epidemiologii zakażeń oraz luk w kalendarzu szczepień, które najpilniej powinno się uzupełnić, rozmawiamy z prof. Jackiem Wysockim, przewodniczącym Polskiego Towarzystwa Wakcynologii, z Katedry Profilaktyki Zdrowotnej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.

Panie profesorze, jak wygląda dziś krajobraz szczepień dzieci w Polsce? Czy możemy mówić o stabilnym zaufaniu społecznym, czy raczej o potrzebie odbudowy wiary w profilaktykę?

Krajobraz szczepień dzieci jest bardzo zróżnicowany, a w ciągu ostatnich kilku lat widzimy w programie PSO wiele zmian na lepsze. Pojawiły się m.in. szczepienia przeciwko pneumokokom, rotawirusom, refundacje szczepień grypowych dla dzieci. Czyli oferta państwa się poszerza, ale odrębne pozostaje pytanie, czy ludzie chcą z niej korzystać? Nie mamy jeszcze co prawda najnowszych oficjalnych wyników z przeglądu kart szczepień, który wykonuje inspekcja sanitarna, ale wstępne dane wskazują, że ponad 90 proc. dzieci do 2. roku życia jest szczepionych zgodnie z kalendarzem, program jest realizowany. Jest jednak jeszcze sporo pracy w tym obszarze. Mamy wśród rodziców grupę osób, które zdecydowanie mówią: nie szczepię i nie będę szczepić. Takich osób już nie przekonamy, nie słuchają racjonalnych argumentów. Ale jest wielu rodziców, którzy chcieliby dzieci zaszczepić, tylko mają wątpliwości. Niepokoją się o swoje sześciotygodniowe niemowlęta, które – jeżeli będą szczepione według programu państwowego – będą musiały podczas jednej wizyty dostać cztery zastrzyki i jeszcze szczepionkę doustną. I właśnie z tą grupą rodziców trzeba pracować, przekonywać, dawać dowody naukowe, ponieważ oni zapewne na racjonalne argumenty zareagują.

Problem jednak tkwi gdzie indziej – lekarz w POZ na długą rozmowę o szczepieniach po prostu nie ma czasu. Warto więc rozważyć inne rozwiązania: może zarekomendować rozmowę z pielęgniarką, może z profilaktykiem? Rodzicom potrzebne jest bowiem nie samo wręczenie ulotki czy odesłanie na portal internetowy, ale wymiana myśli i rozwianie niepokoju podczas rozmowy osobistej.

Największym więc problemem do rozwiązania jest przekonanie ludzi do szczepień. Ale ogólnie, jeśli chodzi o wyszczepialność dzieci – uważam, że nie jest źle. Większość rodziców rozumie tę konieczność. Natomiast edukować rodziców należy nadal. Ponieważ jeśli chcemy mieć dobre efekty w profilaktyce chorób zakaźnych, realizacja immunizacji musi stać na wysokim poziomie. Zachorowania na odrę są tego najlepszym przykładem – jeśli nie ma 95-proc. realizacji szczepienia w kraju, to odra będzie się szerzyć.

A jeśli chodzi o pneumokoki, jakie są największe zmiany w epidemiologii zakażeń, które obserwujemy w ostatnich latach?

Do roku 2017 nie mieliśmy szczepionki pneumokokowej w Narodowym Programie Szczepień. Ludzie szczepili dzieci albo za własne pieniądze, albo w ramach programów samorządowych. W 2017 weszła 10-walentna szczepionka pneumokokowa, która używana jest do dzisiaj. Badania wykonane po siedmiu latach (w 2024 r.) stosowania PCV 10 wykazały, że rzeczywiście bardzo skutecznie ograniczyła zachorowania powodowane serotypami zawartymi w tej szczepionce. Dzisiaj wywołują one około 2 proc. zakażeń u dzieci, więc to jest bardzo dobry wynik.

Ale w przypadku pneumokoków występuje zjawisko tzw. zastępowania serotypów. Ponieważ mamy ich niemal 100, w momencie kiedy ograniczymy występowanie kilku czy kilkunastu, do gry wchodzą następne, przed którymi nie mamy immunologicznej ochrony. I właśnie tak stało się w Polsce: 10 serotypów mamy pod kontrolą, ale urósł nam inny, w tej chwili najniebezpieczniejszy – 19A. Dzisiaj najczęściej wywołuje zakażenia, tymczasem szczepionka 10-walentna przed nim nie chroni. Co gorsza, 19A wśród pneumokoków w 60 proc. jest nosicielem antybiotykooporności. Dla środowiska medycznego pneumokoki antybiotykooporne, a już najgorzej wieloantybiotykooporne, są postrachem, ponieważ jeśli bakteria wielolekooporna zakazi dziecko, to nie mamy go czym leczyć.

Powinniśmy zatem ograniczać antybiotykooporność, jak tylko się da. Dlatego środowisko pediatryczne i wakcynologiczne apelują o zmianę szczepionki – na taką, która chroni przed serotypem 19A. W tej chwili dostępne są trzy takie preparaty. Warto, żeby państwo wybrało jeden z nich i umieściło w refundacji zamiast przestarzałej szczepionki, bo zakażenia pneumokokowe to dzisiaj poważny problem i coś z nim trzeba zrobić.

W Polsce często mówi się o lukach w kalendarzu szczepień. Które obszary wymagają dziś najpilniejszej aktualizacji, aby skutecznie chronić dzieci?

Jest kilka takich obszarów, w tym pierwszy to właśnie aktualizacja szczepionki chroniącej przed pneumokokami czyli zmiana preparatu na chroniący przed serotypem 19A.

Drugi obszar, który jest w Polsce dyskutowany, to używanie niskozłożonych szczepionek przeciwko błonicy, tężcowi, krztuścowi i pozostałym. Dziecko sześciotygodniowe szczepione zgodnie z państwowym programem, powinno podczas szczepienia dostać: błonicę, tężec, krztusiec w jedno udo, WZW B w drugie, do tego jeszcze pneumokoki, Hib i szczepionka do wypicia przeciwko rotawirusom. Proszę sobie wyobrazić rodziców, którzy przychodzą ze swoim niemowlęciem do poradni, a pielęgniarka rozkłada te wszystkie strzykawki… Więc nie dziwmy się, że część ludzi mówi, że ich dziecko jest za małe, żeby dostać na raz tyle zastrzyków. Ludzie się bronią, sięgając po preparaty 6-walentne, które chronią zarazem przed błonicą, tężcem, krztuścem, polio, Hib i WZW B. I właśnie o refundację tych preparatów walczymy. My, pediatrzy, jesteśmy adwokatami dzieci, uważamy, że dla wszystkich powinna być dostępna szczepionka złożona.

Trzeci problem, o który zabiega środowisko pediatryczne, to ochrona przed meningokokami. Zakażeń meningokokowych mamy w Polsce około 200 rocznie. Mają dramatyczny przebieg – rodzice wieczorem kładą pozornie zdrowe dziecko spać, rano ma ono już gorączkę, w południe są wybroczyny, jadą do szpitala, a wieczorem dziecko nie żyje… Dlatego apelujemy, że skoro mamy szczepionkę, która znajduje się na rynku, to wprowadźmy ją do kalendarza szczepień. Nie wszystkich stać, żeby wykupić ją prywatnie.

Wielu rodziców sięga po dodatkowe szczepienia, poza programem. Co to mówi o świadomości zdrowotnej i oczekiwaniach wobec systemu?

Mamy część społeczeństwa tak dalece przekonaną do szczepień, że jest gotowa za to płacić. Ludzie są świadomi, wiedzą, że warto wydać pieniądze na immunizację. 30 proc. rodziców kupuje szczepionkę 13-walentną przeciw pneumokokom. 50 proc. rodziców używa szczepionek wieloskojarzonych. Można więc przypuszczać, że wszyscy rodzice oczekiwaliby od państwa, żeby te szczepienia zostały zrefundowane jako niezwykle ważna ochrona najmłodszych.

A jak środowisko medyczne postrzega potrzebę aktualizacji programu szczepień w świetle rekomendacji towarzystw naukowych i danych europejskich?

Już sam fakt, że polskie towarzystwa naukowe zarówno pediatrów, jak i wakcynologów wprowadzają takie rekomendacje, znaczy, że analizują dane epidemiologiczne i widzą problem. Jeśli chodzi o pneumokoki, możemy wydać rekomendacje, ponieważ mamy dobry system nadzoru, dzięki któremu wiemy, co się w Polsce dzieje. W naszym kraju mamy dwa takie systemy. Pierwszym jest nadzór państwowy, w ramach którego każdy lekarz ma obowiązek zawiadomić inspekcję sanitarną o każdym przypadku niebudzącego wątpliwości (wyhodowanego z krwi) inwazyjnego zakażenia pneumokokowego. Jeśli tego nie zgłosi, dostaje mandat z sanepidu. Takich zgłoszeń za ubiegły rok mieliśmy w Polsce ponad 3 tys. u dorosłych i dzieci. Ten nadzór niestety nie daje wglądu w rodzaj serotypu, który wywołał zakażenie. Jest jednak drugi znakomity system zbudowany przez KOROUN (Krajowy Ośrodek Referencyjny Zakażeń Ośrodkowego Układu Nerwowego). Wysyłamy do niego szczep bakterii z hodowli z krwi lub sam materiał do badań: krew lub płyn mózgowo-rdzeniowy, które ośrodek serotypuje. Dzięki temu wiemy, że na przykład dochodzi do stałego wzrostu zakażeń serotypem 19A. Te wyniki często pomagają nam także w rozmowach z rodzicami. Niestety zdarza się, że dziecko zaszczepione szczepionką 10-walentną choruje na ciężkie zapalenie płuc i okazuje się że przyczyną były pneumokoki. Rodzice nie rozumieją, jak to się mogło stać, skoro było zaszczepione. Dzięki badaniom KOROUN wiemy, że był to serotyp nieobecny w tamtej szczepionce.

Warto zatem postawić na edukację rodziców, w której widzę ogromną rolę szeroko pojętego środowiska medycznego: lekarzy, pielęgniarek i położnych. To oni powinni wybierać najważniejsze dane i pokazywać rodzicom, mówić im o nowych szczepionkach, jakie mają możliwości. Tłumaczyć, że choroby, na które szczepimy, wcale nie zniknęły. Krztusiec w ubiegłym roku pokazał, co się może zdarzyć. Musimy więc rodziców edukować, że dzięki szczepieniom trzymamy choroby pod kontrolą. Ale czy ten stan rzeczy będzie trwał nadal, to zależy tylko od nas.

Przeczytaj także: „Szczepienia na pneumokoki – Polska w tyle” i „Czy Program Szczepień Ochronnych zaspokaja potrzeby Polaków?”.

Menedzer Zdrowia facebook

 
© 2025 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.