Szkoleniowa hipokryzja: lekarze nie wypełniają obowiązku kształcenia po dyplomie

Udostępnij:
Pod koniec roku zakończy się drugi okres rozliczeniowy obowiązkowego doskonalenia zawodowego lekarzy. Medycy mają jeszcze ponad pół roku na zebranie 200 punktów edukacyjnych. Czy powtórzy się fatalny wynik z 2008 roku? Wtedy tylko co trzeci lekarz wypełnił obowiązek sprawozdawczy, czyli rozliczył się z punktów, które powinien zdobyć. W sytuacji szybkiego rozwoju medycyny, kiedy część informacji dezaktualizuje się – jak się oceniają specjaliści - średnio co pięć lat, jest to niepokojące.
– Przekłamaniem byłoby stwierdzenie, że tylko co trzeci lekarz się szkoli– twierdzi Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Izby Lekarskiej. Jest tu przecież jednak ciemna liczba obejmująca tych lekarzy, którzy szkolenia odbyli, a zapomnieli o tym powiadomić odpowiednie instytucje. Eksperci jednak oceniają, że ta ciemna liczba nie jest zbyt wielka. Bo dlaczegóż by lekarze mieli ukrywać to, że się przeszkolili.

Lekarze mogą sobie pozwolić na zlekceważenie obowiązku, ponieważ ustawodawca nie przewidział żadnych sankcji w przypadku braku sprawozdania. Konieczność sprawozdania punktów narzuciło rozporządzenie Ministra Zdrowia z 6 października 2004 roku w sprawie sposobów dopełnienia obowiązku doskonalenia zawodowego lekarzy i lekarzy dentystów. Dokument zawiera tabelę punktacji poszczególnych form kształcenia. I tak, na przykład za każdy rok trwania specjalizacji lekarz otrzymuje 50 punktów. Za udział w krajowym lub zagranicznym zjeździe, konferencji lub sympozjum naukowym można uzyskać maksymalnie 40 punktów w całym okresie rozliczeniowym. Przynależność do towarzystwa naukowego lub kolegium specjalistów została „wyceniona” na 5 punktów za okres rozliczeniowy, bez względu na liczbę towarzystw, do których lekarz należy.

Jerzy Friediger, wiceprezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Krakowie uważa, że kryteria przyznawania punktów są zbyt restrykcyjnie skonstruowane. W efekcie tylko 4 tysiące lekarzy spośród około 15 tys. zarejestrowanych w OIL w Krakowie rozliczyło się z obowiązku doskonalenia zawodowego.
– W poprzednim okresie rozliczeniowym zdobyłam ponad 900 punktów, ale zaliczonych zostało 260. Nie byłem w tym odosobniony. Jeden z krakowskich profesorów z trudem uzyskał limit punktów, pomimo, że swoją działalność doszkalającą szacował na około 1,5 tys. punktów – opisuje dr Friediger.

Z obserwacji izb lekarskich wynika, że w kwestii doskonalenia zawodowego najaktywniejszą grupą lekarzy zdecydowanie są dentyści. - To oni również inicjują wiele szkoleń, konferencji i warsztatów. Spotkania kierowane do nich cieszą się największym zainteresowaniem – twierdzi Maciej Hamankiewicz.
Medycy nieoficjalnie i nieco złośliwie komentują, że pęd do wiedzy dentystów nie wynika z ich wyjątkowego poczucia obowiązku, ale raczej troski o swój biznes. W stomatologii, jako dziedzinie w większości funkcjonującej na prywatnym rynku usług medycznych, panuje dużo konkurencja. Tu również, znacznie szybciej niż w innych w innych dyscyplinach medycznych, pojawiają się nowe techniki pracy, materiały i nowszy sprzęt. Lekarz dentysta musi być na bieżąco ze wszystkimi nowinkami, bo inaczej straci klientów. Udział w szkoleniach dentystów znacznie wyraźniej, niż w innych dziedzinach medycyny, przekłada się na kwestie finansowe. A więc wniosek z sarkastycznej krytyki lekarzy wobec dentystów są proste: tam gdzie nie ma mechanizmów rynkowych pęd do wzbogacania wiedzy jest mniejszy.

Pełny tekst Natalii Adamskiej - Golińskiej w najnowszym numerze Menedżera Zdrowia
 
© 2025 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.