
Komornicy i firmy pożyczkowe przejmują kontrolę nad kolejnymi szpitalami
Placówki pożyczają od firm pożyczkowych setki milionów złotych. Firmy pożyczkowe trzymają w szachu zadłużone placówki. A państwo umywa ręce. Co gorsza, bez parabanków, które pożyczają placówkom pieniądze, duże szpitale z dnia na dzień przestają istnieć.
- Oto przykładowa skala zjawiska: Centrum Zdrowia Dziecka pożyczyło tylko w zeszłym roku 40 mln zł, 66 mln zł szpitale lubelskiego urzędu marszałkowskiego, 4 mln zł placówki w województwie wielkopolskim, a co najmniej 70 mln zł szpitale pomorskie – pisze „Dziennik Gazeta Prawna”. Dziennikarze gazety zapytali o pozabankowe pożyczki wszystkie urzędy wojewódzkie, wszystkich starostów i Ministerstwo Zdrowia, czyli organy założycielskie szpitali. Tylko niewielka część miała to policzone.
Nie można wszystkiego zrzucać na tych, którzy pożyczają. Oni po prostu dobrze czują rynek.
– Bez dwóch największych parabanków, które pożyczają pieniądze, duże szpitale z dnia na dzień przestają istnieć. Jeśli tamte będą chciały, skierują sprawy do komorników i cała służba zdrowia leży – mówi "DGP" dyrektor dużego szpitala. Firmy, jeżeli szpital im nie płaci, mogą zabrać pieniądze na leczenie (gwarancją jest kontrakt z NFZ) albo grunty szpitalne.
– Zdarza się, że zabezpieczeniem takiej pożyczki jest nawet sprzęt medyczny w szpitalu – mówi Rafał Janiszewski z kancelarii doradzającej szpitalom. Zdaniem dziennika standardem poręczenia są też weksle in blanco. Firmy pożyczkowe trzymają w szachu zadłużone placówki.
Mechanizm jest prosty. Mimo często złej kondycji finansowej szpitali dług i tak musi być spłacony. Gwarantem tego jest państwo, które wcześniej czy później płaci (czy to dzięki pieniądzom z NFZ, czy dzięki dotacji). Firmy o tym doskonale wiedzą i zarabiają na odsetkach sięgających nawet kilkunastu procent rocznie.
Najbardziej opłaca się, gdy szpital nie płaci w terminie – wówczas dochodzą kary i obowiązkowe, dodatkowo płatne, doradztwo finansowe. I choć marże są niższe niż kilka lat temu (wtedy normą były pożyczki na 14 proc.), to nadal oprocentowanie jest średnio dwa razy wyższe niż w bankach, w których zdarza się nawet pożyczka na 2–3 proc., co przy kilkudziesięciu milionach stanowi różnicę. Im gorsza sytuacja finansowa szpitala, tym wyższa marża.
Banki zgodnie z przepisami prawa bankowego nie udzielają kredytów jednostce posiadającej ujemne kapitały własne.
Zdaniem rozmówców dziennika w wielu przypadkach instytucje pożyczkowe przejmują faktyczną kontrolę nad szpitalami. Pozbawiają je suwerenności, dyktują warunki ich działania i decydują o wydatkowaniu środków. Najpierw firma przejmuje długi szpitala, np. sama płaci dostawcom za leki, sprzęt medyczny, a potem zajmuje się ściąganiem należności. Szpital ma spore opóźnienia, odsetki rosną i na spłatę zobowiązań potrzebne są środki. Banki nie pożyczą, za to firma jak najbardziej.
Nie można wszystkiego zrzucać na tych, którzy pożyczają. Oni po prostu dobrze czują rynek.
– Bez dwóch największych parabanków, które pożyczają pieniądze, duże szpitale z dnia na dzień przestają istnieć. Jeśli tamte będą chciały, skierują sprawy do komorników i cała służba zdrowia leży – mówi "DGP" dyrektor dużego szpitala. Firmy, jeżeli szpital im nie płaci, mogą zabrać pieniądze na leczenie (gwarancją jest kontrakt z NFZ) albo grunty szpitalne.
– Zdarza się, że zabezpieczeniem takiej pożyczki jest nawet sprzęt medyczny w szpitalu – mówi Rafał Janiszewski z kancelarii doradzającej szpitalom. Zdaniem dziennika standardem poręczenia są też weksle in blanco. Firmy pożyczkowe trzymają w szachu zadłużone placówki.
Mechanizm jest prosty. Mimo często złej kondycji finansowej szpitali dług i tak musi być spłacony. Gwarantem tego jest państwo, które wcześniej czy później płaci (czy to dzięki pieniądzom z NFZ, czy dzięki dotacji). Firmy o tym doskonale wiedzą i zarabiają na odsetkach sięgających nawet kilkunastu procent rocznie.
Najbardziej opłaca się, gdy szpital nie płaci w terminie – wówczas dochodzą kary i obowiązkowe, dodatkowo płatne, doradztwo finansowe. I choć marże są niższe niż kilka lat temu (wtedy normą były pożyczki na 14 proc.), to nadal oprocentowanie jest średnio dwa razy wyższe niż w bankach, w których zdarza się nawet pożyczka na 2–3 proc., co przy kilkudziesięciu milionach stanowi różnicę. Im gorsza sytuacja finansowa szpitala, tym wyższa marża.
Banki zgodnie z przepisami prawa bankowego nie udzielają kredytów jednostce posiadającej ujemne kapitały własne.
Zdaniem rozmówców dziennika w wielu przypadkach instytucje pożyczkowe przejmują faktyczną kontrolę nad szpitalami. Pozbawiają je suwerenności, dyktują warunki ich działania i decydują o wydatkowaniu środków. Najpierw firma przejmuje długi szpitala, np. sama płaci dostawcom za leki, sprzęt medyczny, a potem zajmuje się ściąganiem należności. Szpital ma spore opóźnienia, odsetki rosną i na spłatę zobowiązań potrzebne są środki. Banki nie pożyczą, za to firma jak najbardziej.