Jakub Szulc zamierza odejść

Udostępnij:
Jakub Szulc, wiceminister zdrowia, szuka nowej pracy – dowiedzieliśmy się nieoficjalnie.
Powodem ma być to, że źle się czuje w resorcie po zastąpieniu Ewy Kopacz na stanowisku ministra zdrowia przez Bartosza Arłukowicza. Jakub Szulc był przez długi czas, nieoficjalnie, prawą ręką swej poprzedniczki, człowiekiem numer dwa w ekipie, która w ubiegłym roku zaproponowała pakiet zmian prawnych – w tym ustawę refundacyjną, która była przedmiotem protestu pieczątkowego. Jesienią ubiegłego roku miał spore szanse na nominację na urząd ministra, ale i konkurencję: Bartosza Arłukowicza (pediatrę, do niedawna polityka SLD, od niedawna PO), Jerzego Millera (kiedyś szefa NFZ, a w ostatnim rządzie Tuska ministra spraw wewnętrznych) i Macieja Piroga (dyrektora Centrum Zdrowia Dziecka i prezydenckiego doradcy ds zdrowia). Nieoczekiwanie ze wsparciem dla kandydatury Szulca pospieszyła... opozycja. Bolesław Piecha, poseł PiS, były wiceminister zdrowia w wywiadzie dla Polskiego Radia skrytykował kandydaturę Arłukowicza. – On nie ma merytorycznego przygotowania do kierowania resortem zdrowia – mówił Piecha. Dodawał, że jego partia "z uznaniem" przyjęłaby kandydaturę Jakuba Szulca

Ostatecznie ministrem został Bartosz Arłukowicz. Jakub Szulc zachował stanowisko wiceministra, miał dopomóc, by pakiet nowych ustaw wszedł w życie gładko, z najmniejszą krytyką ze strony środowisk pacjenckich i lekarskich. Ta sztuka się nie udała. A między nowym ministrem i jego zastępcą zapanowała atmosfera napięcia i wzajemnych uprzedzeń: wiało i wieje chłodem. Oliwy do ognia dolały zmiany kadrowe: Bartosz Arłukowicz wzmocnił swoją pozycję przyjmują do pracy ludzi – tak jak on – wcześniej związanych z SLD: Piotra Mościckiego (został doradcą ministra) i Agnieszkę Gołąbek (została rzecznikiem prasowym).

W efekcie w kierownictwie ministerstwa zapanował podział na „nowych” (którzy przyszli z Arłukowiczem), „starych” (takich jak Jakub Szulc, przyjętych za kadencji Ewy Kopacz) i tych trzecich (starających się jak najdłużej zachować równy dystans do obu ekip). Jak dowiadujemy się nieoficjalnie sytuacja jest szczególnie niekomfortowa dla Jakuba Szulca, zdarza mu się ją kontestować. Według naszych źródeł minister stara się znaleźć odpowiedni moment i formę odejścia z ministerstwa. –Jest w bardzo niezręcznej sytuacji, bo przy obecnej publicity ministerstwa zdrowia wyglądałoby to na ucieczkę z tonącego okrętu. I chyba tylko go wstrzymuje. Ale: chyba nie wstrzyma zbyt długo, obecną sytuację w końcu trzeba jakoś przeciąć – mówi nam jego współpracownik.

Jakub Szulc ma 38, pochodzi z Kłodzka (Dolny Śląsk). Nie jest lekarzem: ukończył studia na Wydziale Zarządzania Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Do 2005 roku pracował w bankach, był m.in. dyrektorem w Pionie Rynków Międzynarodowych Banku BPH. W Sejmie – od 2005, zawsze z list Platformy Obywatelskiej, zawsze z okręgu wałbrzyskiego ( w tym okręgu leży rodzinne miasto Szulca, Kłodzko). Jak podaje „Tygodnik Wałbrzyski” do resortu zdrowia przeszedł za namową Donalda Tuska. -Premier podkreślił, że do naprawy polskiej służby zdrowia oprócz lekarzy potrzebni są dobrzy ekonomiści. Usłyszałem wtedy, że dlatego właśnie ja otrzymałem tę propozycję – opowiadał tygodnikowi Szulc. W 2009 roku został najlepszym posłem według tygodnika "Polityka".

Serwis termedia.pl usiłował we wtorek uzyskać komentarz w tej sprawie u samego Jakuba Szulca. Był dla nas niedostępny. Agnieszka Gołąbek, rzecznik Ministerstwa Zdrowia odesłała nas do Biura Prasowego, a to – nie potwierdziło, nie zaprzeczyło i nie skomentowało naszych informacji.
 
© 2025 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.