
fot. YT, TVP Kultura
System w rozsypce a lekarze i akademicy dyskutują o kodeksie
Wzburzenie środowiska wzbudziła niedawna wypowiedź prof. Jana Hartmana nt. Kodeksu Etyki Lekarskiej. NIL protestuje, rektor UJ się odcina a prof. Hartman wypowiada się w „Przekroju”: - Samorząd lekarski uważa Kodeks za swój „akt strzelisty" i wewnętrzną sprawę środowiska, a krytykę tego tekstu traktuje jako atak na swoją godność i suwerenność.
Po pierwszej wypowiedzi Jana Hartmana, ostro zareagował samorząd lekarski. M.in. w piśmie do Rektora UJ, który napisał, że „zapoznał się z treścią listu Prezesa NRL Macieja Hamankiewicza w sprawie wygłaszanych przez Prof. Jana Hartmana” a następnie sformułował następujący list:
„Pragnę zapewnić Pana Prezesa, jako przedstawiciela środowiska lekarskiego, że stanowisko jakie reprezentuje w swoim wywiadzie prof. dr hab. Jan Hartman nie jest wyrazem opinii władz Uniwersytetu na temat Kodeksu Etyki Lekarskiej.
Zauważam potrzebę merytorycznej dyskusji nad Kodeksem Etyki Lekarskiej, jednak forma wypowiedzi Profesora Hartmana budzi sprzeciw i oburzenie, gdyż odwraca uwagę od rzeczywistego problemu.
Mając jednak na względzie fakt, że prof. dr hab. Jan Hartman jest nauczycielem akademickim, który ma wpływ na kształcenie studentów, a forma wypowiedzi zaprezentowana we wspomnianym wywiadzie budzi zastrzeżenia, pragnę zapewnić, że zostanie On poinformowany, by zabierając głos w sprawach doniosłych społecznie kierował się zasadami ujętymi w Kodeksie dobrych praktyk w szkołach wyższych z 2007r. w tym zasadą bezstronności i obiektywizmu oraz dbałością o dobre imię Uniwersytetu Jagiellońskiego.”
Jednak prof. Jan Hartman nie odpuszcza i w najnowszym wywiadzie mówi m. in., że:
„Uprzejma krytyka nie spotyka się z żadną reakcją korporacji. Samorząd lekarski uważa Kodeks za swój „akt strzelisty" i wewnętrzną sprawę środowiska, a krytykę tego tekstu traktuje jako atak na swoją godność i suwerenność. W stosunku do niektórych artykułów użyłem określeń „żenujący" albo „żałosny" – przykro mi, ale poszczególne fragmenty tego opracowania na to w pełni zasługują.
Które?
Na przykład art. 21, dotyczący błędów w sztuce. Tak naprawdę nie mówi się tam o błędzie, lecz o „poważnej pomyłce". W tekście etycznym nie ma miejsca na śliskie, pokrętne eufemizmy. Albo art. 43, który zezwala na eksperymenty medyczne na więźniach i żołnierzach. Stoi to w oczywistej sprzeczności z polskim prawem, nie wspominając już o standardach etyki lekarskiej na świecie. Z kolei art. 45 w punkcie 2 zakazuje eksperymentów medycznych na embrionach, a w punkcie 3 zezwala na takie eksperymenty, pod warunkiem aby korzyści zdrowotne „przekraczały ryzyko zdrowotne embrionów". To nieporadne pustosłowie, świadczące o tym, że autorzy nie znają problematyki bioetycznej”.
Można podejrzewać, że lato będzie jeszcze bardziej gorące bo to dopiero początek dyskusji, która zacznie ogarniać coraz szersze kręgi nauczycieli akademickich i lekarzy.
„Pragnę zapewnić Pana Prezesa, jako przedstawiciela środowiska lekarskiego, że stanowisko jakie reprezentuje w swoim wywiadzie prof. dr hab. Jan Hartman nie jest wyrazem opinii władz Uniwersytetu na temat Kodeksu Etyki Lekarskiej.
Zauważam potrzebę merytorycznej dyskusji nad Kodeksem Etyki Lekarskiej, jednak forma wypowiedzi Profesora Hartmana budzi sprzeciw i oburzenie, gdyż odwraca uwagę od rzeczywistego problemu.
Mając jednak na względzie fakt, że prof. dr hab. Jan Hartman jest nauczycielem akademickim, który ma wpływ na kształcenie studentów, a forma wypowiedzi zaprezentowana we wspomnianym wywiadzie budzi zastrzeżenia, pragnę zapewnić, że zostanie On poinformowany, by zabierając głos w sprawach doniosłych społecznie kierował się zasadami ujętymi w Kodeksie dobrych praktyk w szkołach wyższych z 2007r. w tym zasadą bezstronności i obiektywizmu oraz dbałością o dobre imię Uniwersytetu Jagiellońskiego.”
Jednak prof. Jan Hartman nie odpuszcza i w najnowszym wywiadzie mówi m. in., że:
„Uprzejma krytyka nie spotyka się z żadną reakcją korporacji. Samorząd lekarski uważa Kodeks za swój „akt strzelisty" i wewnętrzną sprawę środowiska, a krytykę tego tekstu traktuje jako atak na swoją godność i suwerenność. W stosunku do niektórych artykułów użyłem określeń „żenujący" albo „żałosny" – przykro mi, ale poszczególne fragmenty tego opracowania na to w pełni zasługują.
Które?
Na przykład art. 21, dotyczący błędów w sztuce. Tak naprawdę nie mówi się tam o błędzie, lecz o „poważnej pomyłce". W tekście etycznym nie ma miejsca na śliskie, pokrętne eufemizmy. Albo art. 43, który zezwala na eksperymenty medyczne na więźniach i żołnierzach. Stoi to w oczywistej sprzeczności z polskim prawem, nie wspominając już o standardach etyki lekarskiej na świecie. Z kolei art. 45 w punkcie 2 zakazuje eksperymentów medycznych na embrionach, a w punkcie 3 zezwala na takie eksperymenty, pod warunkiem aby korzyści zdrowotne „przekraczały ryzyko zdrowotne embrionów". To nieporadne pustosłowie, świadczące o tym, że autorzy nie znają problematyki bioetycznej”.
Można podejrzewać, że lato będzie jeszcze bardziej gorące bo to dopiero początek dyskusji, która zacznie ogarniać coraz szersze kręgi nauczycieli akademickich i lekarzy.