Polskie szpitale to cieplne pułapki. Czy pora wstrzymać planowane zabiegi
Blisko 40 stopniowy upał męczy chorych, ale i utrudnia gojenie się ran pooperacyjnych, sprzyja powstawaniu przetok czy infekcji. W polskim prawie brak jednoznacznych przepisów dotyczących klimatyzacji w szpitalnych salach pacjentów.
Zapewnienie komfortu cieplno-wilgotnościowego pacjentom i personelowi polskich szpitali, w taki upał pozostawia wiele do życzenia. Klimatyzacja to, wciąż rzadkość w salach chorych. Ratunkiem są otwarte okna, drzwi, wiatraki, mokre ręczniki. Idąc do szpitala, by wyzdrowieć wpada się w cieplną pułapkę, która może szkodzić zdrowiu.
Szymon Chrostowski, prezes Fundacji „Wygrajmy Zdrowie” im. prof. Grzegorza Madeja na własnym zdrowiu odczuł, do czego może prowadzić upał w szpitalu. Do dziś wspomina jedną z operacji, jaką przeszedł 11 lat temu, w miesiącu sierpniu.
– Doskonale pamiętam, jak po operacji leżałem na sali, gdzie nie było klimatyzacji. Pootwierane były tylko lufciki w oknach. Świeżo zszyta rana nie goiła się z uwagi na temperaturę, powstała przetoka – mówi. Dodaje, że upały w szpitalach to szczególnie duży problem w przypadkach pacjentów pooperacyjnych, u których przeprowadzono duże zabiegi. Sprzyja to trudnemu gojeniu się ran, powstawaniu przetok czy wdania się infekcji. – Może być to wyjątkowo groźne w przypadku dzieci, których odporność nie jest jeszcze odpowiednio wykształcona. Może to prawdopodobnie nawet zagrażać ich życiu – dodaje.
Podkreśla, że nowo budowane szpitale, nowoczesne placówki najczęściej spełniają parametry temperaturowe, mają klimatyzowane pomieszczenia.
– Niestety większość naszych szpitali budowana była dawno i nie przewidywano wówczas rozwiązań, które dawałyby pacjentom komfort cieplny. Jednocześnie nie stać szpitali na przebudowy, montaż i zakup sprzętu, który upora się z wysokimi temperaturami.
Prof. Krzysztof Bielecki specjalista w chirurgii ogólnej i chirurgii onkologicznej potwierdza, że upały w szpitalach mogą być niebezpieczne szczególnie dla pacjentów przechodzących operacje, ponieważ trudniej dochodzą do zdrowia oraz dla osób starszych z ograniczoną wydolnością oddechowo-krążeniową. Jego zdaniem polskie szpitale nie są przygotowane na takie upały.
– Mówiąc o pacjencie, w sytuacji takiej, jak teraz, przebywanie w szpitalu powinno być ograniczone do ostrych przypadków, czyli do sytuacji bezpośredniego zagrożenia zdrowia i życia. Planowe przyjęcia szpitalne, jeśli można, powinny być odkładane – mówi.
Upały dają się także we znaki Instytutowi Pomnik – Centrum Zdrowia Dziecka, choć jak podkreśla Joanna Komolka, rzecznik prasowy placówki, jest ona klimatyzowana.
– Podczas takich upałów czasami występują problemy, ponieważ woda, która powinna chłodzić agregaty jest gorąca. Wówczas do sal, w których przebywają dzieci wstawiamy wiatraki. Przymierzamy się do zmiany agregatów. Niestety jeden kosztuje 800 tys. zł, a potrzebne są dwa. Jeśli uda się pozyskać środki będziemy je wymieniać za dwa miesiące.
Poinformowała także, że odcinany jest dopływ chłodnego powietrza w częściach administracyjno-biurowych, by całość mogła iść na sale pacjentów. Osobną klimatyzacje ma nowy blok operacyjny.
Dr Maciej Kowalczyk dyr. Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie z satysfakcją podkreśla, że nowe części szpitala mają klimatyzację, m.in. nowa intensywna terapia, oddział chirurgiczny.
– Tam, gdzie jej nie ma, lub nie do końca jest wydolna stosujemy różne sposoby – zasłanianie okien, rozdajemy wiatraki. Na razie radzimy sobie z tak dużymi upałami, choć trudno powiedzieć, że jest to komfortowa sytuacja. Komfortowa jest tam, gdzie jest pełna klimatyzacja – mówi i dodaje, że w związku z tym, iż są wakacje super planowych zabiegów jest mniej.
Jan Bondar, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Sanitarnego przyznaje, że w polskim prawie brak jednoznacznych przepisów dotyczących klimatyzacji w szpitalnych salach pacjentów. Z rozporządzenia ministra zdrowia z lipca 2012 r. wynika, iż klimatyzacja ma być m.in. w blokach operacyjnych, izolatkach, pomieszczeniach dla pacjentów o obniżonej odporności.
Szymon Chrostowski, prezes Fundacji „Wygrajmy Zdrowie” im. prof. Grzegorza Madeja na własnym zdrowiu odczuł, do czego może prowadzić upał w szpitalu. Do dziś wspomina jedną z operacji, jaką przeszedł 11 lat temu, w miesiącu sierpniu.
– Doskonale pamiętam, jak po operacji leżałem na sali, gdzie nie było klimatyzacji. Pootwierane były tylko lufciki w oknach. Świeżo zszyta rana nie goiła się z uwagi na temperaturę, powstała przetoka – mówi. Dodaje, że upały w szpitalach to szczególnie duży problem w przypadkach pacjentów pooperacyjnych, u których przeprowadzono duże zabiegi. Sprzyja to trudnemu gojeniu się ran, powstawaniu przetok czy wdania się infekcji. – Może być to wyjątkowo groźne w przypadku dzieci, których odporność nie jest jeszcze odpowiednio wykształcona. Może to prawdopodobnie nawet zagrażać ich życiu – dodaje.
Podkreśla, że nowo budowane szpitale, nowoczesne placówki najczęściej spełniają parametry temperaturowe, mają klimatyzowane pomieszczenia.
– Niestety większość naszych szpitali budowana była dawno i nie przewidywano wówczas rozwiązań, które dawałyby pacjentom komfort cieplny. Jednocześnie nie stać szpitali na przebudowy, montaż i zakup sprzętu, który upora się z wysokimi temperaturami.
Prof. Krzysztof Bielecki specjalista w chirurgii ogólnej i chirurgii onkologicznej potwierdza, że upały w szpitalach mogą być niebezpieczne szczególnie dla pacjentów przechodzących operacje, ponieważ trudniej dochodzą do zdrowia oraz dla osób starszych z ograniczoną wydolnością oddechowo-krążeniową. Jego zdaniem polskie szpitale nie są przygotowane na takie upały.
– Mówiąc o pacjencie, w sytuacji takiej, jak teraz, przebywanie w szpitalu powinno być ograniczone do ostrych przypadków, czyli do sytuacji bezpośredniego zagrożenia zdrowia i życia. Planowe przyjęcia szpitalne, jeśli można, powinny być odkładane – mówi.
Upały dają się także we znaki Instytutowi Pomnik – Centrum Zdrowia Dziecka, choć jak podkreśla Joanna Komolka, rzecznik prasowy placówki, jest ona klimatyzowana.
– Podczas takich upałów czasami występują problemy, ponieważ woda, która powinna chłodzić agregaty jest gorąca. Wówczas do sal, w których przebywają dzieci wstawiamy wiatraki. Przymierzamy się do zmiany agregatów. Niestety jeden kosztuje 800 tys. zł, a potrzebne są dwa. Jeśli uda się pozyskać środki będziemy je wymieniać za dwa miesiące.
Poinformowała także, że odcinany jest dopływ chłodnego powietrza w częściach administracyjno-biurowych, by całość mogła iść na sale pacjentów. Osobną klimatyzacje ma nowy blok operacyjny.
Dr Maciej Kowalczyk dyr. Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie z satysfakcją podkreśla, że nowe części szpitala mają klimatyzację, m.in. nowa intensywna terapia, oddział chirurgiczny.
– Tam, gdzie jej nie ma, lub nie do końca jest wydolna stosujemy różne sposoby – zasłanianie okien, rozdajemy wiatraki. Na razie radzimy sobie z tak dużymi upałami, choć trudno powiedzieć, że jest to komfortowa sytuacja. Komfortowa jest tam, gdzie jest pełna klimatyzacja – mówi i dodaje, że w związku z tym, iż są wakacje super planowych zabiegów jest mniej.
Jan Bondar, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Sanitarnego przyznaje, że w polskim prawie brak jednoznacznych przepisów dotyczących klimatyzacji w szpitalnych salach pacjentów. Z rozporządzenia ministra zdrowia z lipca 2012 r. wynika, iż klimatyzacja ma być m.in. w blokach operacyjnych, izolatkach, pomieszczeniach dla pacjentów o obniżonej odporności.
