
Opolskie porodówki z wielkimi stratami
W Opolskiem nie opłaca się rodzić po ludzku. Tamtejsze porodówki, które dbają o matki i noworodki, mają problem. Narodowy Fundusz Zdrowia nie ceni dobrych szpitali. Oddział ginekologiczno-położniczy strzeleckiej placówki rok zamknie z wynikiem 800 tys. zł na minusie. Straty notują też szpitale w Nysie i Kędzierzynie-Koźlu.
- Problem dotyczy oddziałów ginekologiczno-położniczych działających w szpitalach powiatowych. Kilka lat temu dyrektorzy części placówek zdecydowali się podnieść tak zwany "stopień referencyjności" swoich oddziałów z pierwszego na drugi. Po to, by polepszyć jakość swoich usług i mieć możliwość ratowania noworodków, które przychodzą na świat z ciąż zagrożonych lub z powikłaniami - informuje "Nowa Trybuna Opolska".
- Zainwestowaliśmy setki tysięcy złotych w oddział ginekologiczno-położniczy, by kupić m.in. reklama nowoczesne inkubatory, stanowisko do resuscytacji czy histeroskop do badania pacjentek. Wysłaliśmy personel na specjalistyczne szkolenia i zatrudniliśmy więcej ludzi, by sprostać wszelkim wymaganiom. Po czasie okazało się, że nasza praca, mimo ogromnych wydatków, jest wyceniana przez NFZ niemal tak samo jak szpitali o najniższym stopniu referencyjności. To niesprawiedliwe, a taki system wręcz zniechęca do tego, by poprawiać warunki rodzącym matkom. Dziś oddział ginekologiczno-położniczy strzeleckiego szpitala liczy straty. Rok zamknie z wynikiem 800 tys. zł na minusie. Straty notują też szpitale w Nysie i Kędzierzynie-Koźlu. Placówki, które kupiły nowoczesny sprzęt do ratowania noworodków i zatrudniają dodatkowych lekarzy, nie tylko nie są za to premiowane, ale wręcz karane. NFZ wypłaca szpitalom pieniądze od liczby urodzonych dzieci. Taki system miał na celu stworzenie swego rodzaju konkurencji między placówkami, by zabiegały one o pacjentki - wylicza Józef Swaczyna, starosta strzelecki w rozmowie z dziennikiem.
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia/ i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.
- Zainwestowaliśmy setki tysięcy złotych w oddział ginekologiczno-położniczy, by kupić m.in. reklama nowoczesne inkubatory, stanowisko do resuscytacji czy histeroskop do badania pacjentek. Wysłaliśmy personel na specjalistyczne szkolenia i zatrudniliśmy więcej ludzi, by sprostać wszelkim wymaganiom. Po czasie okazało się, że nasza praca, mimo ogromnych wydatków, jest wyceniana przez NFZ niemal tak samo jak szpitali o najniższym stopniu referencyjności. To niesprawiedliwe, a taki system wręcz zniechęca do tego, by poprawiać warunki rodzącym matkom. Dziś oddział ginekologiczno-położniczy strzeleckiego szpitala liczy straty. Rok zamknie z wynikiem 800 tys. zł na minusie. Straty notują też szpitale w Nysie i Kędzierzynie-Koźlu. Placówki, które kupiły nowoczesny sprzęt do ratowania noworodków i zatrudniają dodatkowych lekarzy, nie tylko nie są za to premiowane, ale wręcz karane. NFZ wypłaca szpitalom pieniądze od liczby urodzonych dzieci. Taki system miał na celu stworzenie swego rodzaju konkurencji między placówkami, by zabiegały one o pacjentki - wylicza Józef Swaczyna, starosta strzelecki w rozmowie z dziennikiem.
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia/ i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.