Uniwersytet Medyczny im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu
Uniwersytet Medyczny im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu

O nowoczesnej medycynie z ludzką twarzą

Udostępnij:

Jak będzie przyszłość edukacji medycznej w Polsce i czy technologia zagraża humanistycznemu podejściu do leczenia? Prof. Zbigniew Krasiński, rektor Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, mówi o wyzwaniach stojących przed uczelniami, potrzebie równowagi między tradycją a innowacją, a także o tym, jak zatrzymać młodych medyków w kraju. To nie tylko analiza stanu edukacji medycznej, ale też inspirująca wizja uniwersytetu przyszłości. 

  • Jakie są wyzwania przed uczelniami medycznymi?
  • Czy studentów na kierunkach lekarskich jest za mało?
  • Dlaczego trudno przyciągnąć młodych lekarzy do pracy akademickiej?
  • Co uczelnia może zrobić, by utrzymać kontakt z młodymi lekarzami po ukończeniu studiów?
  • Czy rozwój sztucznej inteligencji to dehumanizacja opieki zdrowotnej?
  • W jakich dziedzinach Uniwersytet Medyczny w Poznaniu może stać się liderem krajowym?
  • Czym przekonać młodego człowieka, by przyszedł studiować do Poznania na UMP?
  • Odpowiedzi na te pytania można przeczytać w rozmowie dr. hab. Piotra Rzymskiego z prof. Zbigniewem Krasińskim, rektorem Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu

Jakie jest największe wyzwanie przed uczelniami medycznymi w Polsce w najbliższych latach?

Mamy kilka wyzwań. Pierwsze to precyzyjniejsze ukierunkowanie ścieżki rozwoju zawodowego. Wielokrotnie powtarzałem, że nie wszyscy musimy doskonale czuć się w roli naukowca i dydaktyka. Część z nas doskonale sprawdza się w roli naukowca zdobywającego granty i realizujące duże badania naukowe, a dla części osób nauczanie jest wielką pasją. Uczelnia powinna tworzyć optymalne możliwości rozwoju, pracując na mocnych stronach naszego bardzo dobrego zespołu.

A co z wyzwaniami związanymi z dydaktyką kliniczną?

To druga istotna kwestia – zapewnienie kadr dydaktycznych w klinikach. Wielu lekarzy wybiera pracę w poza szpitalami klinicznymi. A wiem, jak ważnym elementem jest praktyka w edukacji przyszłych lekarzy czy pielęgniarek. Musimy wraz z dyrektorami naszych szpitali klinicznych wypracować takie warunki pracy, by przyciągać młodych medyków, którzy zaangażują się w dydaktykę.

Coraz częściej mówi się także o liczbie studentów na kierunkach lekarskich. Jak pan to ocenia?

To trzecie wyzwanie, którego nie możemy ignorować.W ostatnich latach znacząco zwiększono liczbę studentów na kierunkach lekarskich, otwierając nowe wydziały medyczne. Część z nich z pewnością dobrze przygotowała się do kształcenia, ale są i takie, gdzie rodzi się pytanie o jakość opieki zdrowotnej. W moim odczuciu – zważywszy na rozwój technologii AI, które będą wspierać pracę lekarzy oraz trendy demograficzne – liczba absolwentów kierunków lekarskich w Polsce będzie w perspektywie 8–10 lat przewyższać zapotrzebowanie na kadry w naszym kraju. Stąd też rodzi się pytanie, czy takie uczelnie jak nasza nie powinny być bardziej elitarne w dobrym tego słowa znaczeniu.

Co to oznacza dla takiej uczelni jak Uniwersytet Medyczny w Poznaniu?

To znaczy, że stawiamy na jakość, kształcimy najlepszych studentów, prowadzimy badania naukowe o międzynarodowym znaczeniu, a nasze szpitale kliniczne stanowią nie tylko fundament bezpieczeństwa zdrowotnego, lecz także są liderami we wdrażaniu innowacji medycznych.

Dlaczego tak trudno przyciągnąć młodych lekarzy do pracy akademickiej?

Moim zdaniem brakuje systemowych zachęt dla młodych lekarzy, by angażowali się w dydaktykę i ścieżkę naukową – co grozi poważną luką pokoleniową na uczelniach medycznych. Dodatkowo presja i potrzeby społeczne spowodowały wzrost liczby studentów. Zwiększenie limitów przyjęć na kierunki lekarskie, także na uczelniach niepublicznych, pogłębia problem: na jedną osobę przypada większa liczba studentów, co może obniżać jakość kształcenia, a na pewno prowadzić do przemęczenia kadry.

A kwestie ekonomiczne nie odgrywają też roli?

Nie zacząłem od finansów, ale one również są ważne. Wielu ma poczucie, że na uczelniach medycznych wynagrodzenia i prestiż są niedostateczne. Wykładowcy medyczni często zarabiają mniej niż lekarze pracujący w szpitalach. Uczelnie nie są w stanie konkurować finansowo z placówkami ochrony zdrowia, co może demotywować do pracy dydaktycznej i badawczej. Pomimo wielkiego postępu w medycynie XXI w. mam cały czas wrażenie, że potrzebne jest większe wsparcie rozwoju dydaktycznego. Część lekarzy nie jest odpowiednio przygotowana pedagogicznie do prowadzenia zajęć. Brakuje programów wspierających rozwój kompetencji dydaktycznych i metodycznych – zwłaszcza w zakresie nowoczesnych technologii, symulacji medycznych czy kształcenia online. Jednak klamrą dla wszystkich tych uwag pozostaje kwestia fundamentalna: jakość kształcenia. Presja na szybkie zwiększanie liczby absolwentów, bez równoległego wsparcia kadrowego, może prowadzić do obniżenia standardów nauczania, a w konsekwencji – odbić się na jakości opieki zdrowotnej w Polsce.

Problemem jest nie tylko zatrzymanie lekarzy w uczelniach, ale w ogóle zatrzymanie ich w Polsce. Pomysłów na rozwiązanie problemu słyszeliśmy już wiele – a jaka jest pańska wizja?

To jedno z najpoważniejszych wyzwań stojących dziś przed polskim systemem ochrony zdrowia – i przed środowiskiem akademickim. Chociaż uczciwie mówiąc, zdecydowanie mniejszy to problem dziś niż w przeszłości. Kształcimy świetnych lekarzy, pielęgniarki, fizjoterapeutów, diagnostów – a potem wciąż wielu z nich opuszcza kraj, szukając lepszych warunków pracy i życia. Przyczyn jest wiele. To nie tylko kwestia wynagrodzeń – choć są one oczywiście ważne. Równie istotne są warunki pracy – przepracowanie, niedobory kadrowe, biurokracja, brak perspektyw rozwoju zawodowego, poczucie braku szacunku i uznania społecznego oraz niska jakość zarządzania w wielu placówkach. Moja wizja zatrzymania personelu medycznego w Polsce to postawienie na jakość kształcenia i wsparcie młodych kadr. Środowisko akademickie powinno budować bliską więź z absolwentami – dając im poczucie, że są częścią wspólnoty, która chce ich wspierać i rozwijać, nawet po opuszczeniu murów uczelni i Poznania.

Co konkretnie możemy zrobić, by utrzymać kontakt z młodymi lekarzami po ukończeniu przez nich studiów?

Musimy ułatwiać start zawodowy – mentoring, staże w dobrych ośrodkach, ścieżki rozwoju naukowego i klinicznego. UMP powinno rozwijać nowoczesne, atrakcyjne dydaktycznie kierunki i formy kształcenia – żeby młodzi nie musieli szukać jakości za granicą. Nie da się tego zrobić bez współpracy z resortem zdrowia i innymi uczelniami w tworzeniu realnych ścieżek kariery. Należy walczyć o to, by praca w Polsce była porównywalna z Europą nie tylko płacowo (bo często jest już w tym obszarze porównywalna), ale organizacyjnie – jasno określone ścieżki rozwoju, przewidywalne specjalizacje, dobre warunki pracy. To wymaga nacisku także z poziomu uczelni – głos akademii musi być słyszalny w kształtowaniu polityki zdrowotnej. Rozwój nauki i badań jako magnesu dla młodych ludzi, bo ich przyciągają miejsca, gdzie mogą łączyć pracę kliniczną z naukową i dydaktyczną. Uczelnie powinny inwestować w zespoły badawcze, innowacje, projekty grantowe, by stworzyć środowisko, które rozwija i zatrzymuje talenty.

A więc wsparcie i docenienie…

W dzisiejszym świecie ważne pozostają szacunek, autonomia, zaufanie. Dlatego trzeba tworzyć kulturę, w której młody personel czuje się ważny i doceniony. To kwestia stylu zarządzania, relacji, wsparcia psychologicznego, a także atmosfery w miejscu pracy. Środowisko akademickie powinno kształcić nie tylko kompetencje zawodowe, ale i postawy – odpowiedzialności, współpracy, komunikacji, etyki. Angażować studentów w życie uczelni i środowiska klinicznego – by czuli, że mają wpływ. Prowadzić badania nad migracją personelu medycznego – i dostarczać konkretne dane decydentom. Budować sojusze z samorządami lekarskimi, szpitalami i ministerstwem, by tworzyć wspólną strategię zatrzymania kadr.

Niektórzy decydenci potrafili twierdzić, że skoro studenci medycyny chcą studiować za darmo, to powinni mieć zobowiązania do pracy w Polsce.

W mojej opinii nie zatrzymamy młodych ludzi w Polsce apelami o patriotyzm. Zatrzymamy ich, jeśli pokażemy, że tu mogą pracować godnie, rozwijać się zawodowo i naukowo, być szanowani i co ważne mieć realny wpływ na system, w którym funkcjonują. A w tym wszystkim środowisko akademickie nie tylko może, ale musi być aktywnym uczestnikiem – i liderem...

I iść z duchem czasu – XXI w. to czas innowacyjności, podczas gdy uniwersytet wiąże się z tradycją akademicką. Jak to pogodzić?

Tradycja to fundament, nie hamulec rozwoju. Wielokrotnie to podkreślałem – wcześniej jako dziekan, dziś jako rektor. Dla miłośników kina sparafrazuję słowa reb Tewje ze „Skrzypka na dachu”: Jak zachować balans? Odpowiem jednym słowem – tradycja! To filozofia edukacji – wiedza ma wartość samą w sobie, a jej zdobywanie kształtuje osobowość i zdolność krytycznego myślenia. W dobie cyfryzacji i kultury typu instant to podejście jest szczególnie cenne. Innowacje muszą wspierać misję uczelni, a nie ją spłycać.

Czy nowoczesne technologie nie rozmywają jednak tej misji?

Wręcz przeciwnie – jeśli są dobrze zintegrowane z modelem kształcenia. Wykład nie znika, ale może być wsparty symulacjami VR, quizami czy pracą projektową. Dzięki cyfrowym narzędziom studenci mogą ćwiczyć procedury w bezpiecznym środowisku jeszcze przed kontaktem z pacjentem. Technologie cyfrowe i AI mogą wspierać proces dydaktyczny, np. personalizując ścieżki uczenia się lub automatyzując ocenianie prostych zadań, dając wykładowcom więcej czasu na bezpośredni kontakt ze studentami. Wirtualne laboratoria i symulacje – szczególnie istotne na kierunkach medycznych, pozwalają na bezpieczne ćwiczenie procedur przed zetknięciem z pacjentem. W globalnej współpracy online narzędzia cyfrowe ułatwiają współpracę międzynarodową i udział w projektach badawczych bez fizycznych ograniczeń. Kluczowe jednak, by technologie nie zastępowały relacji z nauczycielem – ale on musi też się zmieniać, by być mentorem, a nie tylko źródłem wiedzy. Bezwzględnie należy szukać rozwiązań kompromisowych i inkluzyjnych.

To raczej oznacza konieczność zmian w programach nauczania…

Zdecydowanie. Programy muszą być elastyczne, aktualizowane, bardziej modułowe. Młode pokolenia oczekują krótszych, interaktywnych form nauki, ale nie oznacza to rezygnacji z głębi. Forma się zmienia – treść pozostaje ambitna. Są jednak filary, których zmieniać nie wolno.

Jakie?

Po pierwsze, wolność akademicka – badania i dydaktyka muszą być niezależne od presji politycznej i komercyjnej.

Po drugie, etyka – w dobie AI rzetelność naukowa, unikanie plagiatów i transparentność to warunki konieczne.

Po trzecie, krytyczne myślenie. Uniwersytet musi pozostać przestrzenią pytań, sporów i pogłębionej refleksji.
Jeśli miałbym użyć metafory – uczelnia przyszłości to drzewo. Jej korzenie to tradycja: wolność, etos badacza, niezależność myślenia. Korona – to innowacje, które pozwalają rosnąć, wchodzić w nowe przestrzenie i odpowiadać na wyzwania współczesności. Jedno bez drugiego nie przetrwa.

Jak zmienia się sposób kształcenia pracowników ochrony zdrowia?

Widzimy transformację. Coraz większy nacisk kładzie się na kompetencje miękkie – empatię, współpracę, odporność psychiczną – obok wiedzy klinicznej i umiejętności praktycznych. To obszar, w którym musimy jeszcze nadrabiać dystans do Zachodu. Odchodzi się od schematu „najpierw teoria, potem praktyka” – już w pierwszych latach studiów studenci uczą się w szpitalu, analizują przypadki kliniczne, uczą się myślenia przyczynowo-skutkowego i podejmowania decyzji. Coraz większą rolę odgrywają technologie – symulacje medyczne, VR, e-learning – które pozwalają ćwiczyć procedury i reakcje w kontrolowanym środowisku. Współczesna medycyna wymaga też gotowości do uczenia się przez całe życie – lekarze muszą nieustannie aktualizować wiedzę, adaptować się do nowych standardów, narzędzi diagnostycznych i cyfrowych form opieki, takich jak e-zdrowie czy telemedycyna.

Przychodzi rektor do lekarza… Czego pan oczekuje od młodego lekarza?

By był nie tylko diagnostą, ale partnerem pacjenta. Członkiem zespołu. Człowiekiem świadomym nie tylko biologii, ale też emocji, kultury, kontekstu społecznego. Dlatego edukacja medyczna zmierza dziś w stronę podejścia holistycznego – kształcąc nie tylko „umysł”, ale i „serce”.

A nie obawia się pan, że wobec rosnącej roli technologii w medycynie, a także rozwoju sztucznej inteligencji, grozi nam dehumanizacja opieki zdrowotnej?

To ważne pytanie, które dotyka istoty współczesnych przemian w opiece zdrowotnej. Rzeczywiście, rozwój technologii, w tym AI, automatyzacji i cyfryzacji systemów medycznych, niesie zarówno ogromne szanse, jak i pewne zagrożenia. Jednym z nich jest ryzyko dehumanizacji opieki zdrowotnej, czyli ograniczenia bezpośredniego kontaktu człowieka z człowiekiem – lekarza z pacjentem. Główne zagrożenia to brak relacji lekarz–pacjent zamieniony na interakcję z interfejsem (np. e-wizyty, chatboty medyczne), zastępowanie decyzji klinicznych algorytmami, bez zrozumienia kontekstu osobistego pacjenta. Innym zagrożeniem jest zwiększenie dystansu emocjonalnego – technologia może ułatwiać pracę, ale też oddzielać lekarzy od emocjonalnych aspektów leczenia. Konsekwencją powyższych jest także zubożenie języka i empatii w komunikacji – jeśli czas rozmowy z pacjentem ogranicza się do wypełnienia elektronicznej dokumentacji, to tak może się stać.

Jak uniwersytet może przeciwdziałać takim tendencjom?

Wiele nowoczesnych uczelni, w tym Uniwersytet Medyczny w Poznaniu, dostrzega to zagrożenie i aktywnie integruje podejście humanistyczne z nauczaniem technologicznym. Przykładowe działania obejmują humanizację programu nauczania przez zajęcia z komunikacji lekarz–pacjent, etyki lekarskiej, psychologii i socjologii zdrowia stają się obowiązkowym elementem kształcenia. Kolejne to narracyjna medycyna (narrative medicine) – studenci uczą się słuchać opowieści pacjenta, zrozumieć jego perspektywę, a nie tylko objawy. Są też kursy z empatii, pracy w zespołach wielokulturowych i opieki skoncentrowanej na pacjencie. Uczelnie uczą, jak rozsądnie i etycznie korzystać z AI – jako wsparcia, a nie substytutu. Podkreślają, że technologia to narzędzie, a nie cel – decyzje medyczne muszą być osadzone w wartościach humanistycznych i odpowiedzialności.

A ćwiczenie reakcji emocjonalnych w różnych sytuacjach, z którymi może zetknąć się przyszły pracownik ochrony zdrowia?

Symulacje sytuacji klinicznych z elementami emocjonalnymi to konieczność w odwzorowywaniu prawdziwego świata. W realistycznych symulacjach pacjenci (aktorzy lub manekiny) reagują emocjonalnie – co uczy lekarzy empatii, odpowiednich reakcji i komunikacji w sytuacjach stresowych. Pomocne może być angażowanie studentów w opiekę realną i wolontariat już na wczesnych etapach studiów promuje się kontakt z żywymi pacjentami, nie tylko w warunkach szpitalnych, ale też w hospicjach, opiece paliatywnej czy środowiskowej. Wzmacnia to świadomość cierpienia, potrzeb i godności drugiego człowieka. UMP nie ignoruje zagrożeń związanych z technologią – wręcz przeciwnie, aktywnie starają się im przeciwdziałać poprzez humanizację kształcenia. Celem jest wychowanie lekarza przyszłości, który będzie kompetentny technologicznie, ale nie zatraci człowieczeństwa w kontakcie z pacjentem.

Jest pan klinicystą, ale również naukowcem. Czy w Polsce powinniśmy przede wszystkim finansować nauki stosowane, nastawione na konkretne aplikacje, czy jednak wspierać również projekty podstawowe, będące fundamentem niemal wszystkich wdrożeń?

Nie należy stawiać badań podstawowych i stosowanych w opozycji. Obie formy nauki są niezbędne – jedna bez drugiej nie może w pełni funkcjonować. Polska, jeśli chce być krajem innowacyjnym, musi inwestować zarówno w fundamenty wiedzy, jak i w jej zastosowanie. Nasz kraj wciąż nadrabia zaległości infrastrukturalne i technologiczne w porównaniu z państwami wysoko rozwiniętymi. Zbyt małe nakłady na naukę (ok. 1,4 proc. PKB na B+R) ograniczają możliwości pełnego rozwoju obu typów badań. Obecnie często premiowane są szybkie rezultaty, co faworyzuje projekty stosowane, ale to może prowadzić do zubożenia zaplecza teoretycznego. W mojej opinii celowe byłoby stworzenie mechanizmów synergii, np. poprzez interdyscyplinarne projekty łączące oba podejścia, wsparcie centrów badawczo-przemysłowych czy finansowanie „pomostowe” – od badań podstawowych do pilotażowych wdrożeń.

Czy według pana uczelnia to przede wszystkim miejsce nauki i dydaktyki, czy również przestrzeń do aktywnego uczestnictwa w debacie publicznej – na temat zdrowia, szczepień, profilaktyki, zdrowego stylu życia?

Uczelnia powinna być nie tylko miejscem nauki i dydaktyki, ale również przestrzenią do aktywnego uczestnictwa w debacie publicznej – zwłaszcza w tak istotnych obszarach jak zdrowie, szczepienia, profilaktyka czy zdrowy styl życia. To właśnie środowisko akademickie posiada kompetencje merytoryczne, niezależność intelektualną i autorytet, by prowadzić rzetelną, opartą na dowodach dyskusję publiczną – także w tematach budzących kontrowersje. Aktywność uczelni w tym zakresie może przybierać różne formy: organizacji debat, konferencji, kampanii edukacyjnych, a także obecności ekspertów w mediach. Tego rodzaju zaangażowanie nie tylko przyczynia się do lepszego zrozumienia ważnych zagadnień zdrowotnych przez społeczeństwo, jak również kształtuje postawy obywatelskie wśród studentów i promuje kulturę dialogu. Podsumowując: uczelnia to nie tylko kuźnia wiedzy, lecz także odpowiedzialny uczestnik życia społecznego.

Żyjemy w czasach dezinformacji, szerzonej także przy pomocy mediów społecznościowych i sztucznej inteligencji. Jak my – badacze, lekarze, pracownicy ochrony zdrowia – możemy jej przeciwdziałać?

To pytanie, szczególnie dziś, gdy dezinformacja staje się jednym z najpoważniejszych zagrożeń dla zdrowia publicznego i zaufania społecznego – ma charakter fundamentalny. Jako środowisko medyczne i akademickie możemy przeciwdziałać jej wielotorowo. Po pierwsze – przez upowszechnianie rzetelnej, opartej na dowodach naukowych wiedzy. Lekarze, naukowcy i pracownicy ochrony zdrowia mają obowiązek dzielenia się nią nie tylko w obrębie własnego środowiska, lecz także w przestrzeni publicznej. Nawet pojedynczy głos eksperta w mediach społecznościowych może mieć realne znaczenie. Po drugie – budowanie zaufania. Niezwykle ważne jest, aby komunikować się w sposób jasny, otwarty i pozbawiony wyższości – tak, by odbiorcy czuli się zaproszeni do rozmowy, a nie oceniani. Po trzecie – szybka reakcja na fałszywe informacje. Trzeba aktywnie prostować manipulacyjne treści, publikując rzetelne dane i wyjaśnienia w przystępnej formie. Po czwarte – współpraca interdyscyplinarna. Skuteczne przeciwdziałanie dezinformacji wymaga współdziałania lekarzy, psychologów, specjalistów od komunikacji, informatyków, a także twórców treści, by dotrzeć do różnych grup społecznych odpowiednim językiem i kanałami.

Czy uniwersytet powinien aktywnie angażować się w edukację społeczną w tym zakresie?

Moim zdaniem zdecydowanie tak. Moim zdaniem zdecydowanie tak. Uczelnia, szczególnie medyczna, ma zarówno kompetencje, jak i odpowiedzialność społeczną, by być źródłem wiarygodnej informacji. Uniwersytet może organizować otwarte wykłady, kampanie informacyjne i panele dyskusyjne na temat zdrowia i dezinformacji. Jego misja to szeroko rozumiane działania edukacyjne online – np. krótkie filmy, infografiki, posty z faktami medycznymi. Na poziomie studenckim – należy włączać studentów w projekty popularyzujące naukę i walkę z mitami zdrowotnymi. No i oczywiście, to co nieodzowne, to współpraca z mediami i platformami społecznościowymi, by promować wiarygodne źródła wiedzy. Dezinformacja nie zniknie sama.

Jakie kierunki rozwoju są dziś strategiczne dla Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu? Czy są obszary, które mają szansę stać się wizytówką uczelni w skali kraju lub Europy?

Nasza uczelnia kieruje się strategicznym planem rozwoju na lata 2021–2030, w którym wyznaczono sześć kluczowych obszarów – to nauka, dydaktyka, lecznictwo, zarządzanie, synergia z przemysłem oraz odpowiedzialność społeczna. Naszym zadaniem jest tworzenie i wspieranie zespołów badawczych o międzynarodowym potencjale, w szczególnie strategicznych obszarach, jak nowotwory, choroby sercowo-naczyniowe, starzenie się, telemedycyna i biotechnologia leków. W realizacji tego ma pomóc budowa nowoczesnej infrastruktury badawczej (m.in. Centrum Innowacyjnych Technologii Farmaceutycznych, Collegium Humanum – Centrum Badań nad Człowiekiem, wsparcie klinicznych badań translacyjnych).

W zakresie dydaktyki i kształcenia – ciągły rozwój programu anglojęzycznego i optymalizacja tej oferty z myślą o kandydacie z całego świata. Wdrażanie innowacyjnych form nauczania to symulacje medyczne, e-learning, większa swoboda w planowaniu edukacyjnym studentów. Jeśli chodzi o lecznictwo kliniczne, to przede wszystkim rozbudowa i modernizacja szpitali klinicznych USK – III etap, psychiatria, czy szpitala rehabilitacyjnego im. Wiktora Degi, rozszerzenie działalności ambulatoryjnej i specjalistycznej międzyregionalnie. Celem nadrzędnym jest to by świadczenia zdrowotne były równocześnie bazą dydaktyczną i naukową.

W jakich dziedzinach Uniwersytet Medyczny w Poznaniu może stać się liderem krajowym lub europejskim w najbliższych latach?

Marzeniem jest pełna synergia z przemysłem i komercjalizacja. Wciąż rozwijamy współpracę z sektorem biotechnologicznym i farmaceutycznym (R&D), aby wyniki badań mogły być komercjalizowane i przekładały się na zastosowania praktyczne. Uniwersytet to także ogromne przedsiębiorstwo, więc wagę przykładamy też do rozwoju w obszarze zarządzania i finansowania. Obszary komunikacji wewnętrzne, usprawnienie procesu decyzyjnego, rozwój kadry menedżerskiej oraz partycypacja w zarządzaniu są modyfikowane i usprawniane. Zwiększamy pozyskiwanie funduszy z zewnętrznych źródeł oraz grantów krajowych i międzynarodowych dla działalności UMP. Budując doświadczenie w telemedycynie oraz badaniach starzejącej się populacji (active and healthy ageing), uczelnia może wyróżnić się na poziomie europejskim. Silny nacisk na badania kliniczne i translacyjne w chorobach nowotworowych stwarza realną szansę na rozwinięcie ośrodka o międzynarodowym znaczeniu. Rozwój programów anglojęzycznych i intensywna internacjonalizacja uczelni (np. zwiększenie udziału zagranicznych doktorantów i wykładowców) to kolejna droga budowania prestiżu w Europie. Modele współpracy klinicznych jednostek z podstawową i translacyjną nauką są kluczem do rozwoju renomy UMP jako uczelni medycznej z pełnym cyklem badawczo-klinicznym. Strategia UMP na lata 2021–2030 jasno wskazuje, że kierunki rozwoju uczelni — od badań nad nowotworami, telemedycyny, biotechnologii leków, po rozwój dydaktyki i internacjonalizację — stanowią fundament do budowania silnej pozycji UMP w kraju i w Europie.

Proszę zamknąć na chwilę oczy i wyobrazić sobie Uniwersytet Medyczny w Poznaniu za dziesięć lat. Gdzie będziemy – jako uczelnia, wspólnota akademicka, centrum badawcze, baza kliniczna?

To trudne zadanie, bo jako chirurg jestem przyzwyczajony do konkretnego i szybkiego działania. Ale jako rektor muszę oczywiście planować strategicznie. Przed wszystkim chciałbym, by uczelnia była przyjaznym miejscem dla studentów i pracowników. To oznacza że ludzie będą chcieli tu pracować i się uczyć. Jeśli uda nam się zapewnić takie warunki, to nie obawiam się o rezultaty pracy naukowej, która powinna być wpisana w europejskie konsorcja badawcze, oraz działalności dydaktycznej. Medycyna wymaga dziś szerokiej współpracy. Zatem marzę, by ten obszar rozwijał się bardzo intensywnie. Praktycznie nie ma dziś możliwości zrobienia dobrego projektu badawczego samodzielnie. Myślę także o wspólnocie akademickiej. To środowisko otwarte, różnorodne, zintegrowane wokół wspólnych wartości: prawdy, zaufania, troski o zdrowie i rozwój. Studenci, doktoranci, naukowcy i lekarze tworzą dynamiczną wspólnotę – nie konkurencyjną, ale współpracującą. No i wreszcie nasze szpitale kliniczne – mamy coraz lepszą bazę kliniczną, którą ukończymy rozwijać w najbliższych latach. Doskonałe warunki dla pacjentów i pracowników, którzy będą mogli nabrać wiatru w żagle, by być najlepszymi ośrodkami klinicznymi nie w Polsce, ale w Europie.

To wspaniała wizja i pozostaje trzymać za nią kciuki. A tu i teraz – czym przekonać młodego człowieka, by przyszedł studiować do Poznania na uniwersytecie medycznym?

Po pierwsze renoma i jakość kształcenia. Nasza uczelnia to jedna z najstarszych i najlepiej ocenianych uczelni medycznych w Polsce, z wieloletnią tradycją kształcenia lekarzy, farmaceutów, pielęgniarek i specjalistów ochrony zdrowia. Programy są nowoczesne, oparte na praktyce klinicznej, symulacjach, nauce przez działanie. Kształcimy w języku polskim i angielskim – otwierając drogę do pracy w Polsce i na świecie. Każdy chętny student może brać udział w projektach badawczych, grantach, kołach naukowych, pracować z autorytetami, publikować i rozwijać swoją pasję. Mamy doskonałe warunki kształcenia – śmiem twierdzić, że najlepsze w Polsce. Mało który ośrodek może poszczycić się kampusem w centrum miasta ze szpitalami klinicznymi, do których można dotrzeć krótkim spacerem. W przyszłym roku kończymy remont akademika Eskulap, zaprojektowanego wg najlepszych światowych rozwiązań. Nasze Centrum Symulacji Medycznej to jeden z najnowocześniejszych ośrodków tego typu w Europie. UMP to uczelnia otwarta na świat. Współpracujemy z uniwersytetami w Europie i poza nią, oferujemy programy wymiany, praktyki i studia w ramach Erasmus+. Niemal 20 proc. naszych studentów to obcokrajowcy. Studiując u nas, można uczyć się w środowisku wielokulturowym – zyskując nie tylko wiedzę, ale i perspektywę globalną. UMP to środowisko ludzi, którzy się znają, wspierają i razem przechodzą przez trudne i piękne chwile studiów. Zachęcamy studentów do udziału w projektach profilaktycznych, edukacyjnych, debatach publicznych.

Uniwersytet Medyczny im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu to naprawdę fajne miejsce na świecie!

Rozmowę publikujemy dzięki uprzejmości dr. hab. Piotra Rzymskiego z Zakładu Medycyny Środowiskowej Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu.

Menedzer Zdrowia facebook

 
© 2025 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.