
Mogą mnie najwyżej zamknąć, czyli lekarze także bohaterami stanu wojennego
W dniu pacyfikacji kopalni „Wujek” odwagą wykazali się nie tylko górnicy. Lekarze, pielęgniarki, ratownicy, którzy udzielali rannym pomocy, nie wahali się ani sekundy i nie myśleli o grożących im konsekwencjach. Uczczono ich tablicą w Centralnym Szpitalu Klinicznym w Katowicach.
"Co oni mogą mi zrobić? Najwyżej zamknąć” - tak swoją obecność w dzień krwawej pacyfikacji kopalni „Wujek” tłumaczyła sobie w myślach doktor Urszula Wenda, od początku związana z „Solidarnością“.
Podobnie jak wielu innych lekarzy, ratowników medycznych, pielęgniarek 16 grudnia 1981 roku doskonale wiedziała, co ma robić. Nieść pomoc rannym górnikom. Mimo przeszkód. Mimo zagrożenia. Poważnych konsekwencji. Szykan, jakie później mogły na nich spaść – pisze „Dziennik Zachodni”.
- W ten dzień zdaliśmy egzamin - mówił po latach, w dzień odsłonięcia pamiątkowej tablicy w Centralnym Szpitalu Klinicznym w Katowicach, prof. Grzegorz Opala, w 1981 młody lekarz, aktywny działacz „Solidarności“, który również ratował górników.
Jak przebłagała akcja ratunkowa? Opowiadają jej uczestnicy w rozmowie z dziennikiem. Najpierw zajęła się ewakuacją wszystkich rannych. Potem ruszyła do ambulatorium, gdzie już inny lekarz opatrywał górników. Ci leżeli na podłodze, obok martwych górników. Wenda nie znała osobiście ani rannych, ani zabitych. Uznała, że po prostu trzeba ruszyć z pomocą. A sytuacja, jaką zastała na miejscu, była naprawdę tragiczna.
- Kończyły się środki opatrunkowe, środki przeciwbólowe, więc krótkofalówką połączyłam się z moim kierownikiem pogotowia, Markiem Sawickim, i chwilę później przywiózł nam kilka worków - wspomina.
W stacji ratownictwa trzeba było przygotować kostnicę. To tutaj trafiały ciała zastrzelonych górników. Krzyż z metalowych prętów ukuli górnicy w kopalnianej kuźni.
W podzięce za tę bezinteresowną pomoc służby zdrowia, w 30. rocznicę pacyfikacji „Wujka“, w Centralnym Szpitalu Klinicznym odsłonięto tablicę upamiętniającą wspaniałą postawę pracowników oraz powstanie „Solidarności“ w tej placówce.
Podobnie jak wielu innych lekarzy, ratowników medycznych, pielęgniarek 16 grudnia 1981 roku doskonale wiedziała, co ma robić. Nieść pomoc rannym górnikom. Mimo przeszkód. Mimo zagrożenia. Poważnych konsekwencji. Szykan, jakie później mogły na nich spaść – pisze „Dziennik Zachodni”.
- W ten dzień zdaliśmy egzamin - mówił po latach, w dzień odsłonięcia pamiątkowej tablicy w Centralnym Szpitalu Klinicznym w Katowicach, prof. Grzegorz Opala, w 1981 młody lekarz, aktywny działacz „Solidarności“, który również ratował górników.
Jak przebłagała akcja ratunkowa? Opowiadają jej uczestnicy w rozmowie z dziennikiem. Najpierw zajęła się ewakuacją wszystkich rannych. Potem ruszyła do ambulatorium, gdzie już inny lekarz opatrywał górników. Ci leżeli na podłodze, obok martwych górników. Wenda nie znała osobiście ani rannych, ani zabitych. Uznała, że po prostu trzeba ruszyć z pomocą. A sytuacja, jaką zastała na miejscu, była naprawdę tragiczna.
- Kończyły się środki opatrunkowe, środki przeciwbólowe, więc krótkofalówką połączyłam się z moim kierownikiem pogotowia, Markiem Sawickim, i chwilę później przywiózł nam kilka worków - wspomina.
W stacji ratownictwa trzeba było przygotować kostnicę. To tutaj trafiały ciała zastrzelonych górników. Krzyż z metalowych prętów ukuli górnicy w kopalnianej kuźni.
W podzięce za tę bezinteresowną pomoc służby zdrowia, w 30. rocznicę pacyfikacji „Wujka“, w Centralnym Szpitalu Klinicznym odsłonięto tablicę upamiętniającą wspaniałą postawę pracowników oraz powstanie „Solidarności“ w tej placówce.