Kiła wraca do Polski. I co gorsza jest leczona bez lekarzy, domowymi sposobami

Udostępnij:
W ciągu ostatniej dekady liczba przypadków zachorowania na kiłę w przeliczeniu na 100 tys. osób wzrosła blisko dwukrotnie: do 4,17 – wynika z danych Państwowego Zakładu Higieny. Rośnie liczba powikłań, bo pacjenci wolą sobie radzić z kiłą bez pomocy lekarza.
- Zmianę zauważa także dr n. med. Marianna Sokołowska, p.o. dyrektora białostockiego Ośrodka Diagnostyczno-Badawczego Chorób Przenoszonych Drogą Płciową, drugiego kluczowego ośrodka zajmującego się analizą danych dotyczących chorób wenerycznych – pisze „Dziennik Gazeta Prawna”.

– Z każdym rokiem diagnozujemy więcej przypadków. 2016 utrzymał się w trendzie – podkreśla Sokołowska.

Skala zjawiska może być dużo większa, niż wynikałoby to z danych PZH. Choroba należy do wstydliwych, dlatego powszechne jest leczenie się na własną rękę. W internecie bez problemu można trafić na ogłoszenie sprzedaży leków na syfilis. Brakuje również odpowiedniej diagnostyki.

– Często ginekolog przepisuje antybiotyk, nie sprawdzając, jaki jest prawdziwy powód. W efekcie trudniej jest prowadzić leczenie. Bakterie się uodparniają – dodaje prof. Rafał Gierczyński z Państwowego Zakładu Higieny.

Jak zauważa dziennik problem jest bagatelizowany nie tylko przez pacjentów. W pewnym momencie (w latach 90.) zaprzestano nawet dokładnego zbierania danych na temat kiły i kontaktów seksualnych chorych – wcześniej robiły to wojewódzkie przychodnie wenerologiczne.
 
© 2025 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.