Szymon Czerwiński
Szymon Czerwiński

Kardiologia, zysk i samopas ►

Udostępnij:

– Od reformy opieki zdrowotnej w 1998 r. zarządzanie ochroną zdrowia było... puszczone samopas. Może to nie najładniejsze określenie, ale mówiąc to, chcę powiedzieć, że nie było polityki zdrowotnej państwa, która by regulowała, jak udzielamy świadczeń zdrowotnych, w jakim wymiarze i przez jakiego rodzaju podmioty medyczne – ocenił wiceprezes NFZ Jakub Szulc, komentując wypowiedź o prowadzeniu oddziałów kardiologicznych dla zysku. 

  • Podczas IX Kongresu Wizja Zdrowia – Diagnoza i Przyszłość – Foresight Medyczny rozmawialiśmy z wiceprezesem Narodowego Funduszu Zdrowia o wycenach świadczeń – między innymi tych kardiologicznych
  • Jakub Szulc wspomniał o reformie opieki zdrowotnej w 1998 r. i ustawie o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych
  • Były też obrazowe porównania

Serduszko puka w rytmie bogacza

– Czy jest sposób na zysk? Bardzo prosty, trzeba zamknąć prawie wszystkie oddziały szpitalne, zostawiając jedynie kardiologiczny – stwierdziła dyrektor Radomskiego Szpitala Specjalistycznego im. dr. Tytusa Chałubińskiego Barbara Łopyta 16 września podczas omawiania projektu programu naprawczego jej lecznicy. Mówiła też, że kiepskie finanse wynikają z konieczności prowadzenia oddziałów, które nie są dochodowe – więcej o tym w tekście „Serduszko puka w rytmie bogacza”.

Jakub Szulc skomentował

– To część większego problemu – zaczął wiceprezes Narodowego Funduszu Zdrowia.

– Od reformy opieki zdrowotnej w 1998 r. zarządzanie ochroną zdrowia było... puszczone samopas. Może to nie najładniejsze określenie, ale mówiąc to, chcę powiedzieć, że nie było polityki zdrowotnej państwa, która by regulowała, jak udzielamy świadczeń zdrowotnych, w jakim wymiarze i przez jakiego rodzaju podmioty medyczne – ocenił.

– Jeśli myślimy poważnie o reformie nie tylko lecznictwa szpitalnego, ale systemu ochrony zdrowia w ogóle, to powinniśmy zdecydowanie zacząć działać z centrami zabiegowymi i specjalistycznymi, które będą zabezpieczały wszystkie wymagające tego przypadki, a w gminach i powiatach zajmować się medycyną zachowawczą, a nie naprawczą, chirurgiczną i zabiegową – mówił Jakub Szulc, podkreślając, że ważne jest to, aby szpitalnictwo zmieniać w sposób kontrolowany.

– To, o czym mówiła dyrektor – że wyceny są różne i niekoniecznie zapewniające tę samą marżowość – to prawda. Niestety, w tym przypadku nie pomogła ustawa o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych. W jej wyniku wyceny się „rozjechały” – stwierdził.

Co miał na myśli?

– Mnóstwo świadczeń zdrowotnych finansowanych ryczałtowo w systemie podstawowego szpitalnego zabezpieczenia świadczeń opieki zdrowotnej [PSZ – red.] wrzucono do jednego worka. To oznacza, że tak samo zmieniamy cenę świadczeń na internie, jak na kardiologii – w przypadku tych pierwszych koszty pracy to 90 proc., a drugich 30 proc. To powoduje, że na internie w najlepszym wypadku zachowujemy rentowność albo nie pogarszamy jej, a jeśli chodzi o te zakresy świadczeń, gdzie jest niższy koszt pracy, a wyższy – przede wszystkim – materiałów medycznych [chodzi o kardiologię – red.], to dochodowość tych procedur „odlatuje w kosmos”. Trzy lata temu było około 20 proc., a dziś to 40, 50 albo 60 – podsumował.

Rozmowa z ekspertem poniżej.

Przeczytaj także: „Jaką mamy wizję zdrowia?”.

Menedzer Zdrowia youtube

 
© 2025 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.