Co rok 2011 przyniesie w ochronie zdrowia
Brytyjczycy oczekujący 100 lat temu na nadejście 1911 r. nie mogli zdawać sobie sprawy, jak rewolucyjne zmiany przyniesie dla ich zdrowia. Dziś podobnie na swoją ochronę zdrowia patrzymy my.
Autor: Robert Mołdach
Co sto lat temu działo się w Brytanii i na świecie? Pracujący w Lister Institute w Londynie polski chemik Kazimierz Funk odkrywa rolę związków nazwanych później witaminami. Założona przez syna Karola Darwina firma Cambridge Scientific Instrument Company sprzedaje przenośny elektrokardiograf Sir Thomasowi Lewisowi. W tym samym roku publikuje on monografię The Mechanism of the Heart Beat, która staje się biblią elektrokardiografii. Wreszcie National Insurance Act wyposaża Brytyjczyków w ubezpieczenie zdrowotne. Czy rok 2011 będzie dla zdrowia Polaków równie korzystny?
Trudne decyzje mało kto podejmuje z wyprzedzeniem. To cecha wielkich ludzi. W codziennym życiu tych najtrudniejszych wyborów większość dokonuje, gdy nie ma już odwrotu. Brytyjczycy nie zbudowali systemu ubezpieczenia zdrowotnego z humanitarnej życzliwości dla swego społeczeństwa. Zrobili tak wyłącznie z powodu zagrożenia ze strony rosnącej potęgi imperialnych Niemiec, z którymi konkurowali nie tylko na polu militarnym. Podobnie Polska musi zbudować system dodatkowych prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych nie dlatego, że jest to wzmacniające solidaryzm społeczny panaceum na problemy ochrony zdrowia, lecz z tego powodu, że lepszego wyjścia na ustrukturyzowanie prywatnych wydatków na opiekę zdrowotną już nie ma.
Przegapiono czas, gdy należało tego dokonać. W efekcie jedna trzecia pieniędzy w systemie jest poza wszelką kontrolą. Nie inaczej jest ze zintegrowanym systemem elektronicznej informacji medycznej. Musimy go wprowadzić nie dlatego, że od 15 lat o tym mówimy, tylko dlatego, że już za chwilę stalibyśmy się pośmiewiskiem Europy, ryzykując przepadek wielosetmilionowych dotacji unijnych i - przede wszystkim - tracąc resztki kontroli nad wydatkowaniem funduszy w ochronie zdrowia.
Także o reformie kształcenia lekarzy rozmawiamy nie dlatego, że dzięki światłym działaniom elit przewidujemy przyszłe potrzeby. Robimy to, ponieważ ostatnie kilkanaście lat zaniedbań w planowaniu zasobów ochrony zdrowia doprowadziło do dramatycznych niedoborów kadry medycznej. I na koniec, o prawach pacjenta mówimy nie dlatego, by zapewnić na przyszłość wsparcie osobom poszkodowanym z powodu błędów lekarskich, ale dlatego, że niemalże codziennie słyszymy o dramatach ludzi, którzy nie mogą bronić swoich praw. Przypomnę – po pierwsze, zapobiegać! Czy rok 2011 może przynieść odmianę? Są na to pewne szanse.
Zmian oczekiwałbym w dwu obszarach. Pierwszy dotyczy ustawodawstwa, a zwłaszcza ustawy o działalności leczniczej. Rozwój sektora ochrony zdrowia wymaga nowoczesnego aktu prawnego, który zastąpi ustawę o zakładach opieki zdrowotnej. Społeczeństwo oczekuje działań dających nadzieję na lepszą opiekę. Rządzący potrzebują w roku wyborczym sukcesu. Wreszcie opozycja rozumie, że utrzymywanie status quo nie przysporzy jej przedwyborczej chwały. W projekcie ustawy jest przestrzeń na negocjacje. Obrady rozpatrującej ją podkomisji, choć chwilami burzliwe, przebiegają w merytorycznej atmosferze. Prezydent RP deklaruje, że nie będzie dla zasady wetował nowych rozwiązań. Dalszy spór i wzajemne blokowanie się nie leży w niczyim interesie. Czy inne projekty aktów prawnych mają równie dużą szansę uchwalenia? Pewne z nich potrzebują większej korekty przy mniejszej przestrzeni negocjacyjnej, a założenia innych są dość kontrowersyjne, ze szczególnym naciskiem na projekt ustawy o dodatkowych ubezpieczeniach zdrowotnych. To kwestia determinacji rządu i balansu pomiędzy mądrością a wyborczą kalkulacją.
Pełny tekst Roberta Mołdacha w dziesiątym numerze "Menedżera Zdrowia"
Co sto lat temu działo się w Brytanii i na świecie? Pracujący w Lister Institute w Londynie polski chemik Kazimierz Funk odkrywa rolę związków nazwanych później witaminami. Założona przez syna Karola Darwina firma Cambridge Scientific Instrument Company sprzedaje przenośny elektrokardiograf Sir Thomasowi Lewisowi. W tym samym roku publikuje on monografię The Mechanism of the Heart Beat, która staje się biblią elektrokardiografii. Wreszcie National Insurance Act wyposaża Brytyjczyków w ubezpieczenie zdrowotne. Czy rok 2011 będzie dla zdrowia Polaków równie korzystny?
Trudne decyzje mało kto podejmuje z wyprzedzeniem. To cecha wielkich ludzi. W codziennym życiu tych najtrudniejszych wyborów większość dokonuje, gdy nie ma już odwrotu. Brytyjczycy nie zbudowali systemu ubezpieczenia zdrowotnego z humanitarnej życzliwości dla swego społeczeństwa. Zrobili tak wyłącznie z powodu zagrożenia ze strony rosnącej potęgi imperialnych Niemiec, z którymi konkurowali nie tylko na polu militarnym. Podobnie Polska musi zbudować system dodatkowych prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych nie dlatego, że jest to wzmacniające solidaryzm społeczny panaceum na problemy ochrony zdrowia, lecz z tego powodu, że lepszego wyjścia na ustrukturyzowanie prywatnych wydatków na opiekę zdrowotną już nie ma.
Przegapiono czas, gdy należało tego dokonać. W efekcie jedna trzecia pieniędzy w systemie jest poza wszelką kontrolą. Nie inaczej jest ze zintegrowanym systemem elektronicznej informacji medycznej. Musimy go wprowadzić nie dlatego, że od 15 lat o tym mówimy, tylko dlatego, że już za chwilę stalibyśmy się pośmiewiskiem Europy, ryzykując przepadek wielosetmilionowych dotacji unijnych i - przede wszystkim - tracąc resztki kontroli nad wydatkowaniem funduszy w ochronie zdrowia.
Także o reformie kształcenia lekarzy rozmawiamy nie dlatego, że dzięki światłym działaniom elit przewidujemy przyszłe potrzeby. Robimy to, ponieważ ostatnie kilkanaście lat zaniedbań w planowaniu zasobów ochrony zdrowia doprowadziło do dramatycznych niedoborów kadry medycznej. I na koniec, o prawach pacjenta mówimy nie dlatego, by zapewnić na przyszłość wsparcie osobom poszkodowanym z powodu błędów lekarskich, ale dlatego, że niemalże codziennie słyszymy o dramatach ludzi, którzy nie mogą bronić swoich praw. Przypomnę – po pierwsze, zapobiegać! Czy rok 2011 może przynieść odmianę? Są na to pewne szanse.
Zmian oczekiwałbym w dwu obszarach. Pierwszy dotyczy ustawodawstwa, a zwłaszcza ustawy o działalności leczniczej. Rozwój sektora ochrony zdrowia wymaga nowoczesnego aktu prawnego, który zastąpi ustawę o zakładach opieki zdrowotnej. Społeczeństwo oczekuje działań dających nadzieję na lepszą opiekę. Rządzący potrzebują w roku wyborczym sukcesu. Wreszcie opozycja rozumie, że utrzymywanie status quo nie przysporzy jej przedwyborczej chwały. W projekcie ustawy jest przestrzeń na negocjacje. Obrady rozpatrującej ją podkomisji, choć chwilami burzliwe, przebiegają w merytorycznej atmosferze. Prezydent RP deklaruje, że nie będzie dla zasady wetował nowych rozwiązań. Dalszy spór i wzajemne blokowanie się nie leży w niczyim interesie. Czy inne projekty aktów prawnych mają równie dużą szansę uchwalenia? Pewne z nich potrzebują większej korekty przy mniejszej przestrzeni negocjacyjnej, a założenia innych są dość kontrowersyjne, ze szczególnym naciskiem na projekt ustawy o dodatkowych ubezpieczeniach zdrowotnych. To kwestia determinacji rządu i balansu pomiędzy mądrością a wyborczą kalkulacją.
Pełny tekst Roberta Mołdacha w dziesiątym numerze "Menedżera Zdrowia"