Jakub Gierzczyński, Krzysztof J. Filipiak, Małgorzata Myśliwiec, Grzegorz Dzida, Monika Zamarlik, Małgorzata Gałązka-Sobotka i Przemysław Mitkowski
Jakub Gierzczyński, Krzysztof J. Filipiak, Małgorzata Myśliwiec, Grzegorz Dzida, Monika Zamarlik, Małgorzata Gałązka-Sobotka i Przemysław Mitkowski

Choroby cywilizacyjne – czy da się im zapobiec? ►

Udostępnij:

Rozwój chorób cywilizacyjnych, takich jak cukrzyca, otyłość, choroby sercowo-naczyniowe, nowotwory, przekłada się na coraz bardziej schorowane społeczeństwo i coraz więcej przedwczesnych zgonów. Aby zredukować ich liczbę, nie wystarczy przestrzegać zasad zdrowego stylu życia – dbać o aktywność fizyczną, zdrową dietę i stronić od używek. Potrzebne są też rozwiązania systemowe i współpraca wielu specjalistów. Podczas IX Kongresu Wizja Zdrowia – Diagnoza i Przyszłość – Foresight Medyczny eksperci dyskutowali o tym, co zrobić, żeby Polacy żyli dłużej.

Od lewej: Jakub Gierzczyński, Krzysztof J. Filipiak, Małgorzata Myśliwiec, Grzegorz Dzida, Monika Zamarlik, Małgorzata Gałązka-Sobotka i Przemysław Mitkowski

W sesji „Długie i zdrowe życie. Priorytety w leczeniu chorób cywilizacyjnych” uczestniczyli:

  • prof. dr hab. n. med. Grzegorz Dzida z Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie,
  • prof. dr hab. n. med. Krzysztof J. Filipiak, dyrektor Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego,
  • dr Małgorzata Gałązka-Sobotka, dziekan Centrum Kształcenia Podyplomowego, dyrektor Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego w Warszawie,
  • prof. dr hab. n. med. Marek Gierlotka, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, dyrektor Instytutu Nauk Medycznych Uniwersytetu Opolskiego,
  • prof. dr hab. n. med. Przemysław Mitkowski z Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego i Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu,
  • prof. dr hab. n. med. Małgorzata Myśliwiec, kierownik Katedry i Kliniki Pediatrii, Diabetologii i Endokrynologii, z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego,
  • dr n. med. Monika Zamarlik, prezes Federacji Diabetyków.

Moderatorem był Jakub Gierczyński, ekspert rynku zdrowia.

Nagranie poniżej, pod wideo spisane fragmenty panelu.

Pierwsze miejsce pod względem liczby zgonów zajmują choroby sercowo-naczyniowe, w tym miażdżyca tętnic i jej skutki – zawał serca, udar mózgu, niewydolność serca. U nas stanowią one 34 proc., przy średniej europejskiej 31 proc. dla mężczyzn i 37 proc. dla kobiet. W takich krajach jak Dania czy Francja udało się zredukować ten wskaźnik do 20 proc. Na drugim miejscu znalazły się zgony z powodu nowotworów złośliwych, a tuż za nimi – z powodu chorób układu oddechowego. Wszystkie one mają te same przyczyny epidemiologiczne, dlatego eksperci coraz częściej podkreślają znaczenie medycyny profilaktycznej i prewencyjnej, a nie tylko naprawczej.

Najważniejsze czynniki ryzyka

Prof. dr hab. n. med. Krzysztof J. Filipiak, dyrektor Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego, mówiąc o chorobach cywilizacyjnych i najważniejszych czynnikach ryzyka, wymienił zaburzenia lipidowe. Według szacunków ma je 21–22 mln dorosłych Polaków. Następne jest nadciśnienie tętnicze, na które choruje 12 mln osób. A jeśli jeszcze uwzględni się populację tzw. podwyższonego ciśnienia tętniczego, to w grupie tej mamy dodatkowych kilka milionów osób. Na trzecim miejscu znalazły się dwa czynniki ryzyka sercowo-naczyniowego: takie jak palenie papierosów i otyłość, co dotyczy 7–8 mln osób. Następna na tej liście jest cukrzyca, na którą choruje 3,5 mln osób.

Krzysztof J. Filipiak

– Choroby kardiometaboliczne to także powikłania stanów kardiologicznych i diabetologicznych. Warto wspomnieć również o innym bardzo ważnym czynniku ryzyka, obecnie nawet częstszym niż cukrzyca – o przewlekłej chorobie nerek. Do tej pory przyjmowaliśmy, że w Polsce jest 4,5 mln osób z tą chorobą. Zostało to policzone na podstawie prostego parametru, jakim jest przesączanie kłębuszkowe (glomerular filtration rate – GFR). Dzisiaj wiemy, że sam ten parametr nie wystarczy. Mamy bowiem także populację osób z prawidłowym GFR i z mikroalbuminurią. Oznaczenie mikroalbuminurii dało nam nowe spojrzenie na epidemiologię. Są już prace epidemiologiczne z Polski, na podstawie których można ekstrapolować, że jeśli uwzględnimy pacjentów z niskim GFR oraz prawidłowym GFR, ale z mikroalbuminurią, to osób z przewlekłą chorobą nerek mamy w Polsce już 6 mln, a nie 4,5 mln. Liczba ta przewyższa liczbę chorych na cukrzycę, choroby płuc czy niealkoholowe stłuszczenie wątroby – zauważył prof. Krzysztof J. Filipiak.

Pacjent z cukrzycą żyje w Polsce 12 lat krócej

Na cukrzycę choruje w Polsce już 3,5 mln osób. Drugie tyle ma stan przedcukrzycowy i często nie ma świadomości, że w niedługim czasie rozwinie chorobę. Koszt leczenia cukrzycy w skali roku to 3,5 mld zł, przy czym aż 75 proc. tej kwoty pochłania leczenie powikłań. Profesor dr hab. n. med. Małgorzata Myśliwiec, kierownik Katedry i Kliniki Pediatrii, Diabetologii i Endokrynologii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, przyznała, że w ostatnich latach poprawił się dostęp do nowych terapii lekowych, a w wybranych populacjach zwiększył się dostęp do nowoczesnych wyrobów medycznych – systemów ciągłego monitorowania glikemii. W populacji pediatrycznej i osób do 26. roku życia lepszy jest dostęp do systemów zintegrowanych z osobistymi pompami insulinowymi. Ma to ogromne implikacje kliniczne, ponieważ wpływa na zapobieganie rozwojowi ostrych i przewlekłych powikłań cukrzycy.

– Osoba z cukrzycą stosująca systemy ciągłego monitorowania glikemii jest bardziej zaangażowana w proces leczenia, zmienia nawyki żywieniowe, styl życia, zaczyna podejmować wysiłek fizyczny, zmniejsza się u niej lęk przed hipoglikemią, zaczyna zwiększać swoją aktywność społeczną, zawodową i rodzinną. Pojawiają się też korzyści dla systemu ochrony zdrowia. Istotnie spada bowiem liczba hospitalizacji z powodu powikłań i liczba wizyt dzieci z cukrzycą w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej, część z nich może się odbywać zdalnie. Zmniejsza się liczba interwencji pomocy doraźnej – mówiła prof. Małgorzata Myśliwiec.

– Spośród 600 tys. pacjentów, którzy powinni stale monitorować poziom glikemii z uwagi na stosowaną farmakoterapię, zaledwie 300 tys. spełnia obecnie wskazania refundacyjne, ale realnie 115 tys. korzysta z refundowanych systemów na co dzień. Jednocześnie środowisko diabetologów, widząc ogromne korzyści kliniczne i mając świadomość oszczędności w systemie ochrony zdrowia i ubezpieczeń społecznych, złożyło kartę świadczenia dotyczącą refundacji systemów ciągłego monitorowania glikemii u pacjentów przyjmujących co najmniej jedną dawkę insuliny dziennie – dodała ekspertka.

Według przytoczonych w dyskusji danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (ZUS) wprowadzenie systemów ciągłego monitorowania glikemii pozwoliło zmniejszyć o 20 proc. liczbę dni absencji chorobowej pacjentów, zmniejszyć liczbę rent z tytułu niezdolności do pracy i świadczeń rehabilitacyjnych.

Pompy insulinowe tylko do 26. roku życia

Niestety obecnie refundacja pomp insulinowych w Polsce dotyczy wyłącznie pacjentów poniżej 26. roku życia. Takie kryterium wiekowe mają jeszcze Bułgaria, Estonia i Litwa. Klinicyści i eksperci podkreślają, że to ograniczenie jest krzywdzące dla pacjentów i powinno zostać zniesione.

– Przychodzą do mnie do gabinetu młodzi ludzie wychowani z pompą insulinową, którzy nie wyobrażają sobie bez niej życia. A teraz kończą 26 lat i odbiera się im to urządzenie. Pamiętam cukrzycę sprzed dwudziestu kilku lat, kiedy w dorosłość wchodzili chorzy z takimi powikłaniami, jak zaburzenia widzenia, otyłość, częste nawroty śpiączek ketonowych. Ja tym młodym pacjentom z cukrzycą typu 1 pisałem wnioski o rentę. W tej chwili tego nie widać. Młodzi ludzie są doskonale prowadzeni, nie mają żadnych powikłań. I nagle okazuje się, że muszą wydać kilkaset złotych miesięcznie na osprzęt do pompy albo co jakiś czas przeznaczyć ponad 10 tys. zł na samo urządzenie – mówił prof. dr hab. n. med. Grzegorz Dzida z Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.

Grzegorz Dzida

Jak podkreśliła prof. Małgorzata Myśliwiec, dane z 56 krajów z ostatnich 5 lat pokazują, że polskie dzieci z cukrzycą, które stosują hybrydowe osobiste pompy insulinowe, są najlepiej wyrównane metabolicznie na świecie, jeśli chodzi o kontrolowanie cukrzycy. Kiedy jednak pacjenci kończą 26 lat i pozbawia się ich refundacji osobistych pomp insulinowych, następuje destabilizacja wypracowanych efektów leczenia. Dochodzi do pogorszenia wyrównania metabolicznego cukrzycy i rozwijają się ostre i przewlekłe powikłania, a przede wszystkim pogarsza się jakość życia. Cukrzyca znów zaczyna zarządzać młodymi ludźmi, spada ich poczucie bezpieczeństwa, głównie z powodu zwiększającej się liczby epizodów hipoglikemii, które są stanem zagrożenia życia. Pokazuje to między innymi rejestr szwedzki, z którego wynika, że śmiertelność z powodu incydentów sercowo-naczyniowych wśród pacjentów, którzy stosowali nowoczesne technologie, spadła o 46 proc. w porównaniu z osobami z cukrzycą stosującymi wstrzykiwacze do podaży insuliny i glukometry.

– Sfinansowanie osobistych pomp insulinowych u osób dorosłych, głownie z cukrzycą typu 1, to nie jest duży wydatek. W pierwszym roku byłby to koszt rzędu 30 mln zł – dla 2,5 tys. pacjentów, w drugim roku 40 mln zł – dla 3,5 tys. pacjentów, a w trzecim 57 mln zł – dla 4,5 tys. pacjentów. Już po 3 latach pacjent będzie w systemie pozostawiał pieniądze. Zakup pomp insulinowych dla tak niewielkiej populacji to nie jest duży wydatek, jeśli wiemy, że na leczenie powikłań trzeba wydać 3,5 mld zł rocznie. Składają się na to m.in. koszty hospitalizacji. Same tylko amputacje, których przeprowadza się rocznie 8 tys., generują koszty ok. 100 mln zł – wyliczała prof. Małgorzata Myśliwiec.

Pacjenci walczą o pompy

We wrześniu 2025 r. Federacja Diabetyków złożyła w Ministerstwie Zdrowia petycję w sprawie refundacji pomp insulinowych dla pacjentów powyżej 26. roku życia. Argumentów za taką zmianą jest wiele. Osoby, które żyją z cukrzycą od kilkudziesięciu lat, często zmagają się z ciężkimi powikłaniami, takimi jak retinopatia, nefropatia czy zespół stopy cukrzycowej. Zastosowanie nowoczesnej pompy insulinowej daje im szansę na poprawę wyrównania metabolicznego i spowolnienie progresji choroby. Zniesienie kryterium wieku oznaczałoby zwiększenie dostępności nowoczesnego leczenia.

Jak mówiła dr n. med. Monika Zamarlik, prezes Federacji Diabetyków, cukrzyca niestety nie znika w 26. roku życia, a pompa niestety tak. To jest moment, kiedy młodzi ludzie wchodzą na rynek pracy i często nie stać ich na zakup sprzętu za kilkanaście albo nawet dwadzieścia kilka tysięcy złotych. Dlatego są zmuszeni z tej terapii rezygnować.

– Jako środowisko pacjentów przygotowaliśmy petycję. Podpisało się pod nią prawie 24 tys. osób, które chcą dobrego, nowoczesnego leczenia, chcą uniknąć powikłań, założyć rodziny i w miarę normalnie żyć. Pompy insulinowe dają im pewną swobodę. Kiedy czytaliśmy komentarze osób, które podpisywały się pod petycją, to zwróciliśmy uwagę, że one podkreślały głównie swoje obawy przed powikłaniami. Zależało im na tym, żeby żyć zdrowo mimo choroby i równie długo jak osoby zdrowe. Chciały pracować i odprowadzać podatki. Teraz czekamy na odpowiedź z ministerstwa. To nie jest nasza pierwsza petycja w sprawie refundacji pomp insulinowych. Od lat nic nowego się nie wydarzyło. Mamy nadzieję, że tym razem się uda. Jednocześnie próbujemy wskazać miejsce w budżecie, z którego można by czerpać środki na pompy insulinowe. Mówimy przecież o niedużej kwocie – ok. 30 mln zł – wyjaśniła ekspertka.

– Mamy scenariusz, w którym zastosowaliśmy rozwiązanie, mamy twarde dowody na jego skuteczność kliniczną i efektywność ekonomiczną, a zastanawiamy się nad tym, czy może z tego wszystkiego należałoby zrezygnować – mówiła dr Małgorzata Gałązka-Sobotka, dziekan Centrum Kształcenia Podyplomowego, dyrektor Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego w Warszawie.

– Jeżeli w dobie kryzysu ekonomicznego i demograficznego mówimy 26-latkom, że mamy pewną wątpliwość co do tego, czy kontynuować leczenie, o którym wiemy, że jest optymalne, to stawiam pytanie, czy naprawdę realizujemy politykę zdrowotną. Wierzę w państwo prawa. Wierzę w nowe ministerstwo. I wierzę, że mamy szacunek do instytucji prawa nabytego. Jeżeli nadaliśmy obywatelowi pewne prawa, daliśmy mu możliwość korzystania z optymalnego modelu zarządzania jego chorobą, to takie postępowanie jest niezgodne z istotą państwa prawa. Sądzę, że żaden minister zdrowia swoją decyzją nie będzie sankcjonował utraty wartości, z której już dzisiaj możemy się cieszyć. Poza tym rozwiązanie, które wykorzystuje nowoczesne technologie, może być też wskazówką, jak bez angażowania profesjonalnych zasobów sektora ochrony zdrowia można mieć kontrolę nad chorobą. Wiemy, że opłata cukrowa będzie podniesiona, zatem będą dodatkowe wpływy do budżetu Narodowego Funduszu Zdrowia. Miejmy nadzieję, że zgodnie z zasadą, że środki z tego tytułu powinny pójść na działania profilaktyczne, zrobimy wszystko, żeby przeciwdziałać rozwojowi powikłań chorób cywilizacyjnych – dodała.

Małgorzata Gałązka-Sobotka

Priorytety w polskiej kardiologii

W ostatnich kilku latach w polskiej kardiologii nastąpił przełom. Sporymi osiągnięciami są program KOS-Zawał, program lekowy B.101 (leczenie pacjentów z zaburzeniami lipidowymi), pilotaż Krajowej Sieci Kardiologicznej czy też Narodowy Program Chorób Układu Krążenia (NPChUK). Pojawiła się refundacja nowych leków. Za bardzo dobrą decyzję Ministerstwa Zdrowia uznaje się też wprowadzenie do bilansu sześciolatków oznaczeń profilu lipidowego.

Jakie jeszcze wyzwania stoją przed polską kardiologią?

Zdaniem prof. dr. hab. n. med. Marka Gierlotki, prezesa Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego i dyrektora Instytutu Nauk Medycznych Uniwersytetu Opolskiego, priorytetami są prewencja, dostęp do terapii i transformacja cyfrowa. Ta ostatnia pozwoliłaby na pełne wykorzystanie danych gromadzonych w systemie opieki zdrowotnej, wspierając zarówno edukację, jak i proces planowania polityki zdrowotnej.

– Prewencja powinna się opierać na współpracy interdyscyplinarnej, ponieważ dotyczy tych samych czynników ryzyka. Dzięki takiemu podejściu możemy osiągnąć znacznie więcej. Niestety obecnie popyt na usługi profilaktyczne jest niewystarczający. Świadczy o tym zbyt niska zgłaszalność do programów oferowanych przez Ministerstwo Zdrowia, samorządy czy NFZ. Konieczne jest zatem stymulowanie tego popytu. Z drugiej strony, gdyby nagle wszyscy obywatele zechcieli poddać się badaniom, system mógłby stanąć przed problemem dostępu do profilaktyki. Dlatego uważam, że wszelkie świadczenia profilaktyczne powinny być produktami kontraktowanymi przez NFZ w ramach publicznego systemu opieki zdrowotnej. Jeżeli zaoferujemy świadczeniodawcom atrakcyjne warunki kontraktowania takich usług, to oni sami zaczną aktywnie kreować popyt wśród pacjentów i zachęcać do korzystania z profilaktyki. Potrzebujemy zatem przemyślanej strategii. Uważam, że to jest właściwy kierunek, w którym powinniśmy podążać – konkludował ekspert.

Jak podkreślił prof. dr hab. n. med. Przemysław Mitkowski z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, każdego roku w Europie dochodzi do ok. 1,7 mln zgonów spowodowanych chorobami układu sercowo-naczyniowego. Budżet na leczenie tych chorób to 383 mld euro rocznie – ta kwota jest ogromna. Zdaniem eksperta powinniśmy bardziej skupić się na rozwiązaniach, które już są obecne w naszym systemie ochrony zdrowia i znakomicie się sprawdzają.

Przemysław Mitkowski

– Na przykładzie programu KOS-Zawał zauważyliśmy, że dobry system koordynowanej opieki, w którym pacjent nie ginie w systemie, a opieka jest efektywniejsza, doprowadził do spadku wydatków ZUS na świadczenia rentowe o 20 proc. Dodatkowo dzięki takim programom wielu pacjentów może wrócić do pracy, płacić podatki, składki na ZUS i składki zdrowotne, co będzie generowało przychód zarówno ZUS, jak i NFZ. W świetle problemów demograficznych jest to niezwykle istotne – skomentował prof. Przemysław Mitkowski.

Jak dodał ekspert, zgodnie z zaleceniami Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego konieczne jest utworzenie dużych baz danych, które mogłyby być analizowane przez sztuczną inteligencję, co pozwoliłoby na wypracowanie najlepszych modeli postępowania. Drugim zaleceniem jest tworzenie w państwach członkowskich Unii Europejskiej centrów doskonałości – w każdym kraju członkowskim mają istnieć ośrodki, które są w stanie zaoferować terapię zgodną z wytycznymi. Niezbędna jest także cyfryzacja ochrony zdrowia. Jednym z jej elementów ma być elektroniczna karta opieki kardiologicznej, która będzie zawierać wszystkie informacje o zdrowiu pacjenta w zakresie układu sercowo-naczyniowego.

Zdaniem dr Małgorzaty Gałązki-Sobotki jednym z rozwiązań, które pomogłyby ulepszyć system ochrony zdrowia w Polsce, byłoby wprowadzenie jednolitego standardu badań diagnostycznych i raportowanie indeksów z poziomu laboratorium od razu do platformy P1 oraz do systemu zarówno pacjenta, jak i lekarza.

– Takie rozwiązanie zmieniłoby całkowicie model organizacyjny. Dzisiaj najbogatsze państwa Unii Europejskiej mówią o tym, co zrobić, aby za pomocą technologii zwiększyć liczbę pacjentów, którzy są pod kontrolą, ale bez konieczności ich bezpośredniego kontaktu z systemem ochrony zdrowia. To jest racjonalizowanie modelu opieki. Mamy już potrzebne zasoby intelektualne, aby ten pomysł zrealizować, ale brakuje nam decyzji politycznych – stwierdziła ekspertka. 

Menedzer Zdrowia youtube

 
© 2025 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.