
Zdecydował jeden głos – czy rozsądku?
Radni powiatu leskiego nie zgodzili się na likwidację porodówki w Samodzielnym Publicznym Zespole Opieki Zdrowotnej w Lesku – zadecydował jeden głos. Problemem jest jednak to, że w szpitalu nie ma neonatologa, a oddział jest nierentowny, bo rodzi się coraz mniej dzieci.
18 września radni powiatu leskiego głosowali nad uchwałą w sprawie zmian organizacyjnych w szpitalu.
Wniosek przygotował zarząd powiatu w związku z trudną sytuacją finansową jednostki oraz brakiem kadry lekarskiej.
Zmiany miały polegać na likwidacji oddziału ginekologiczno-położniczego, w jego miejsce miał powstać oddział ginekologiczny.
– W ubiegłym roku oddział ginekologiczno-położniczy przyjął 1200 pacjentek, ale porodów było tylko 197. To pokazują, na jakie usługi medyczne jest większe zapotrzebowanie. Funkcjonowanie porodówki kosztuje pół miliona złotych miesięcznie, a wyceny Narodowego Funduszu Zdrowia nie wystarczają na utrzymywanie tego oddziału – tłumaczył wicestarosta leski Wiesław Kuzio, który podczas sesji apelował do radnych o przyjęcie uchwały, bo – jego zdaniem – tylko reorganizacja szpitala i wynikające z tego zmniejszenie kosztów, może poprawić finanse szpitala. Ten ma już 116 mln zł długu.
Z powodu problemów finansowych 1 lipca zawieszono działalność oddziału ginekologiczno-położniczego.
Powodem były też brak lekarza neonatologa.
Oddział miał wznowić działalność 1 września, ale tak się nie stało.
To nie przekonało radnych, którzy nie przyjęli uchwały dotyczącej reorganizacji szpitala.
Pięcioro zagłosowało za, sześcioro przeciw, a troje wstrzymało się od głosu.
Przeczytaj także: „30 tys. zł za poród w Lesku? Jest inne rozwiązanie”, „Ciężarna ciąży”, „Ile porodówek się skonsolidowało?”, „Lista porodówek do zamknięcia”, „Nie ma noworodków”, „Porodówkowy pilotaż – pytania” i „Zlikwidował porodówkę, by ratować szpital”.