Skandal we Wrocławiu: prokuratura w szpitalu, pracę traci szef wydziału

Udostępnij:
Kto odpowiada za śmierć ośmiolatka, którego przyjęcia odmówił Szpital Uniwersytecki z Wrocławia? Czy bezdomny w niejasnych okolicznościach z tego samego szpitala mógł stracić życie? Sprawy te bada prokuratura. Jak na razie pracę stracił szef wydziału polityki społecznej Urzędu Wojewódzkiego.
-Prokuratura zbada, czy Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu dopełnił wszystkich obowiązków, wypisując bezdomnego mężczyznę, który nie mógł się samodzielnie poruszać. To drugie śledztwo prokuratury związane z placówką przy ul. Borowskiej. Śledczy zajmują się już sprawą 8-letniego dziecka po wypadku, które nie zostało do niej przyjęte. Chłopiec zmarł – podaje TVN.

Chcemy zbadać, czy nie doszło do narażenia na utratę życia bezdomnego, którego znaleziono przed szpitalem - mówi Małgorzata Klaus z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu..

Przypomnijmy: bezdomny mężczyzna leżał na chodniku przed Uniwersyteckim Szpitalem Klinicznym (USK) we Wrocławiu i próbował się poruszać odpychając rękoma. Krótko wcześniej został wypisany z lecznicy. Przebywał tam tydzień z powodu poważnych ran nóg. Szpital tłumaczy, że pacjent wypisał się na własne życzenie. Bezdomny twierdzi, że zrobili to lekarze. Jak wynika z informacji placówki opieki społecznej, dokąd ostatecznie trafił pacjent: w jego szpitalnej karcie informacyjnej nie ma adnotacji o wypisaniu na własne żądanie.

Prokuratura przesłucha bezdomnego i sprawdzi dokumentację szpitala. Chce sprawdzić, czy decyzja o wypisaniu bezdomnego i pozostawieniu go przed szpitalem była poprawna z formalnego punktu widzenia.

Z ludzkiego i humanitarnego na pewno poprawna nie była. Więcej czytaj: Pacjent czołgał się na chodniku: gorsząca znieczulica we wrocławskim szpitalu

Tymczasem stanowisko stracił Edward Kostecki, szef wydziału polityki społecznej w Dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim. To pokłosie wydarzeń związanych ze śmiercią 8-latka w drugiej połowie września. Lekarze tego samego szpitala odesłali ratowników z rannym pacjentem do innego szpitala, bo placówka "nie pełniła ostrego dyżuru neurochirurgicznego". Chłopiec zmarł.

Szpitale, wbrew umowie z NFZ, ale za zgodą wojewody, "dzieliły się" dyżurami - podaje Polskie Radio Wrocław. NFZ zapewnia, że nie wiedział o istnieniu "grafiku dyżurów". - To, że jeden Szpitalny Oddział Ratunkowy jest w gotowości nie oznacza, że pozostałe oddziały mogą być uśpione. W żadnym punkcie umowy nie jest zapisane, że szpitale dyżurują wtedy, kiedy ustalą to z wojewodą. W mojej ocenie jest to niedopuszczalne - mówiła dziennikarzom Polskiego Radia Wrocław Wioletta Niemiec, szefowa Dolnośląskiego Oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia.

Gazeta Wrocławska dodaje, że przed tragedią chłopca z Oleśnicy tamtejszy SOR próbował odmówić przyjęcia kobiety z ostrym bólem brzucha oraz 25-latka w ciężkim stanie po próbie samobójczej, który potem zmarł. Szpitalem zainteresowały się prokuratura, NFZ, który nie przyjął tłumaczenia powodów odesłania chłopca, a nawet Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu i Ministerstwo Zdrowia, rzecznik praw pacjenta i wojewoda. Sprawa jest bulwersująca, ponieważ jak mówił „Gazecie Wrocławskiej” Jarosław Maroszek, dyrektor Departamentu Polityki Zdrowotnej urzędu marszałkowskiego we Wrocławiu od ratowników wciąż docierają sygnały o odmowach przyjęć pacjentów w tym szpitalu choć zostają przywożeni przez pogotowie.
 
© 2025 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.