
Rewolucja: pacjenci oszczędzą na dopłatach do produktów medycznych
Resort zdrowia zapowiada zniesienie przepisów zabraniających pacjentom dopłat do produktów leczniczych (np. soczewek do oczu) wyższej jakości. Wbrew pozorom umożliwienie dopłat przełoży się nie na wyższe wydatki, a na oszczędności pacjentów.
Jak działa obecny system? Załóżmy, że na rynku dostępne są dwa produkty: X o niższej trwałości i jakości – za 2 tys. zł. Jest też produkt Y. Trwałość i jakość wyższa, ale cena też – 3 tys. zł. Państwo refunduje produkt X w 100 proc., produktu Y – nie refunduje. Pacjent jednak nie może dopłacić brakującego tysiąca złotych i kupić produktu Y. Stoi przed wyborem. Albo brać X i nie zapłacić nic, albo kupić Y za pełną cenę.
I to właśnie się ma się zmienić. Państwo określi refundację do określonego poziomu finansowego (w tym wypadku – 2 tys. zł), a pacjent decydując się na Y – otrzyma zwrot w tys. zł., i tylko resztę dopłacić będzie musiał z własnej kieszeni.
- Resort pracuje nad projektem ustawy wprowadzającej nowy model finansowania wszystkich wyrobów medycznych. Sukcesywnie będą ustalane dla nich grupy limitowe – do określonej kwoty wydatki pokrywał będzie NFZ, a resztę ewentualnie dopłacał pacjent. Dokładnie tak, jak ma to miejsce przy refundowanych lekach – pisze „Dziennik Gazeta Prawna”.
Propozycje chwalą okuliści, których pacjenci często stawiani byli przed trudnym wyborem: zapłacić za wszystko łącznie z operację czy zrobić zabieg w ramach Funduszu, ale za to z gorszą soczewką. Chodzi m.in. o osoby z astygmatyzmem, które przy operacji zaćmy mogłyby pozbyć się dwóch problemów naraz.
– Zacznijmy wreszcie doganiać Europę. Dajmy pacjentowi wybór – apeluje dr hab. Katarzyna Michalska-Małecka z Centrum Klinicznego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, śląski konsultant wojewódzki w dziedzinie okulistyki.
– Nowe zmiany należy uznać za rewolucyjne – podkreśla Marcin Pieklak z Kancelarii Domański Zakrzewski Palinka. W rozmowie z dziennikiem zwraca uwagę, że skończy się pełna dowolność w wyborze wyrobów medycznych, gdyż z zapowiedzi resortu zdrowia wynika, że państwo będzie wskazywać konkretne wyroby, które będzie gotowe refundować.
I to właśnie się ma się zmienić. Państwo określi refundację do określonego poziomu finansowego (w tym wypadku – 2 tys. zł), a pacjent decydując się na Y – otrzyma zwrot w tys. zł., i tylko resztę dopłacić będzie musiał z własnej kieszeni.
- Resort pracuje nad projektem ustawy wprowadzającej nowy model finansowania wszystkich wyrobów medycznych. Sukcesywnie będą ustalane dla nich grupy limitowe – do określonej kwoty wydatki pokrywał będzie NFZ, a resztę ewentualnie dopłacał pacjent. Dokładnie tak, jak ma to miejsce przy refundowanych lekach – pisze „Dziennik Gazeta Prawna”.
Propozycje chwalą okuliści, których pacjenci często stawiani byli przed trudnym wyborem: zapłacić za wszystko łącznie z operację czy zrobić zabieg w ramach Funduszu, ale za to z gorszą soczewką. Chodzi m.in. o osoby z astygmatyzmem, które przy operacji zaćmy mogłyby pozbyć się dwóch problemów naraz.
– Zacznijmy wreszcie doganiać Europę. Dajmy pacjentowi wybór – apeluje dr hab. Katarzyna Michalska-Małecka z Centrum Klinicznego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, śląski konsultant wojewódzki w dziedzinie okulistyki.
– Nowe zmiany należy uznać za rewolucyjne – podkreśla Marcin Pieklak z Kancelarii Domański Zakrzewski Palinka. W rozmowie z dziennikiem zwraca uwagę, że skończy się pełna dowolność w wyborze wyrobów medycznych, gdyż z zapowiedzi resortu zdrowia wynika, że państwo będzie wskazywać konkretne wyroby, które będzie gotowe refundować.