Marcin Stępień/Agencja Wyborcza.pl
Marcin Stępień/Agencja Wyborcza.pl

Po co nam nocna prohibicja?

Udostępnij:

Lekarze przyznają, że problem pijanych pacjentów jest stary jak sam alkohol – osoby w stanie upojenia alkoholowego stanowią znaczącą część zgłaszających się na szpitalne oddziały ratunkowe. Ich diagnozowanie kosztuje, a dodatkowo stwarzają zagrożenie dla innych chorych i personelu medycznego. Gros pacjentów pod wpływem trafia do szpitali w nocy – dlatego jest pomysł, by ustawowo ograniczyć nocną sprzedaż alkoholu.  

8 października 2025 r., podczas sejmowej Komisji Zdrowia, mówiono o zdrowiu personelu medycznego – pisaliśmy o tym w artykule „Dwie piąte medyków chciałoby zmienić pracę”.

– Z ogólnopolskiego badania na temat kondycji zdrowotnej kadr medycznych wynika, że 41 proc. pracowników chciałoby zmienić miejsce zatrudnienia lub odejść z zawodu między innymi ze względu na agresję pijanych pacjentów – poinformowała Urszula Szybowicz, prezes Fundacji Nie Widać Po Mnie. 

W Polsce problem uzależnienia od alkoholu dotyczy około miliona osób, a kolejne trzy miliony piją w sposób zagrażający ich zdrowiu.

Tylko w Łodzi z alkoholizmem zmaga się niemal 45 tys. mieszkańców, a około 60 tys. spożywa alkohol w sposób ryzykowny.

Jednym z najskuteczniejszych sposobów przeciwdziałania szkodliwemu spożyciu alkoholu jest ograniczenie jego dostępności.

O ograniczeniu nocnej sprzedaży alkoholu było też podczas posiedzenia Okręgowej Rady Lekarskiej w Łodzi w połowie października. Podjęto wtedy apel do władz miasta i regionu, by nocnym zakazem sprzedaży alkoholu objąć nie tylko wybrane osiedla Łodzi, ale całe województwo – więcej o tym na stronie internetowej: www.oil.lodz.pl/apel-w-sprawie-alkoholu.

– Nocna sprzedaż alkoholu to bez wątpienia temat polityczny, ale my, jako lekarze, chcemy skupić się przede wszystkim na tym, co dzieje się na szpitalnych oddziałach ratunkowych w związku z zatrważającą liczbą pijanych pacjentów, a także skutkami ich działań wobec innych pacjentów i personelu medycznego – argumentował podczas posiedzenia Łukasz Jasek, lekarz z Łodzi, wiceprezes ORL.

– Popieram apel również ze względów ekonomicznych – podkreśliła Ewa Kralkowska, lekarka, w latach 2001–2004 wiceminister zdrowia.

– W ochronie zdrowia ciągle brakuje pieniędzy, tymczasem SOR-y ponoszą ogromne koszty z powodu osób będących pod wpływem alkoholu – mówiła.

Małgorzata Zatke-Witkowska, lekarka z Łodzi, podkreśliła, że pacjenci w stanie upojenia alkoholowego nie powinni trafiać do SOR-ów, ale do izb wytrzeźwień. Tych jednak brakuje na terenie województwa łódzkiego.

W Łódzkiem działa jedna izba wytrzeźwień. Znajduje się ona w Łodzi i funkcjonuje w formie noclegowni. Pozostałe izby były w ciągu ostatnich lat sukcesywnie likwidowane przez samorządy, które tłumaczyły te decyzje rosnącymi kosztami utrzymania placówek i brakiem lekarzy, których można by w nich zatrudniać. Efekt jest taki, że pacjenci w stanie upojenia alkoholowego lub zatrucia alkoholem prawie zawsze trafiają do szpitalnych oddziałów ratunkowych, a także do izb przyjęć w mniejszych miastach.

Lekarze nie mają wątpliwości, że ma to ogromny wpływ na funkcjonowanie tych oddziałów.

– Pacjent w stanie upojenia alkoholowego jest zawsze najbardziej problematyczny – zauważył Łukasz Jasek.

– Przede wszystkim pijany pacjent nie zgłasza dolegliwości, często jest nieprzytomny, a my nie wiemy, dlaczego. Może to być spowodowane wpływem alkoholu, ale może to też być narastająca ciasnota wewnątrzczaszkowa. Za każdym razem taki pacjent musi mieć więc wykonaną pełną diagnostykę. Nierzadko w pierwszej kolejności, przed innymi wymagającymi pomocy pacjentami – mówił, dodając, że to sporo kosztuje.

– Taki pacjent co kilka dni musi mieć wykonane wszystkie badania, bo nie wiemy przecież, czy jego stan wynika tylko z upojenia alkoholowego, czy może coś mu się stało podczas upadku. Wiem o tym, bo przez osiemnaście lat prowadziłam oddział ostrych zatruć – dodała Ewa Kralkowska.

– Jedna trzecia trafiających tam osób to byli pacjenci w stanie głębokiego upojenia alkoholowego. Trafiali oni na oddział najczęściej w godzinach nocnych. Takiego pacjenta naprawdę trudno jest zdiagnozować, bo najpierw trzeba wykluczyć wszystkie inne przyczyny dolegliwości. To czas, to pieniądze, to także zabieranie miejsca innym pacjentom, dlatego popieram zakaz nocnej sprzedaży alkoholu, może on znacząco utrudnić tak zwane „dopicie się” po imprezie – mówiła.

Tekst Justyny Kowalewskiej opublikowano w Piśmie Okręgowej Izby Lekarskiej w Łodzi „Panaceum” 11/2025.

Przeczytaj także: „Trzeźwi po godz. 22”, „Czy Polacy chcą nocnej prohibicji?”, „Zakaz sprzedaży alkoholu – sonda”, „Ile pije Polak”, „Prezydenckie weto”, „Alkowyliczanka”, „Alkoprzyzwolenie”, „ Nałogi najdroższe” i „Alkohol – ojciec polskich chorób”.

Menedzer Zdrowia facebook

 
© 2025 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.