
Łódzcy pacjenci nadal będą wywożeni poza miasto na zabiegi kardiochirurgiczne
Jest nowoczesny oddział, sprzęt, lekarze, pacjenci tylko kontraktu z NFZ nie ma. I wygląda na to, że nie będzie. Dyrekcja łódzkiego szpitala im. Biegańskiego, która postawiła na kardiochirurgię i wzięła blisko siedem milionów kredytu, ma poważny kłopot. Kłopot mają też łódzcy pacjenci wywożeni na zabiegi kardiochirurgiczne poza Łódź.
Kardiochirurgia, obok działającej od lat w szpitalu im. Biegańskiego kardiologii inwazyjnej i wczesnej rehabilitacji kardiologicznej, miała uzupełnić ofertę dla pacjentów. Wszystko miało być w jednym miejscu.
Będą budzić dzieci ze śpiączki. To druga taka placówka w Polsce
-Na budowę nowego oddziału szpital wziął prawie 7 mln złotych kredytu. Postawił na nowoczesność i rozwój. Chciał wykonywać operacje wysokospecjalistyczne - podaje TVN 24.
NFZ powiedział jednak "nie". Fundusz zarzuca szpitalowi, że się "nie ma się czym wykazać", choćby np. salą hybrydową czy transfuzjologiem, a także, że nowy oddział nie zapewnia ciągłości świadczenia usług.
Nie zapewnia, bo, jak tłumaczy dyrekcja placówki w rozmowie ze stacją telewizyjną, działa dopiero od grudnia. - Ciągłość to nie tylko mury, a może najmniej mury, lecz przede wszystkim ludzie, którzy wykonują zabiegi - mówi dr Zbigniew Bednarkiewicz, zastępca dyrektora ds. lecznictwa wojewódzkiego w szpitalu im. Biegańskiego w Łodzi.
"Korzystne dla pacjentów"
Wojewódzki konsultant ds. kardiochirurgi, a zarazem szef oddziału, który dostał kontrakt z NFZ, dowodzi, że choć rocznie poza Łodzią operacyjnie leczy serce aż 400 pacjentów, druga kardiochirurgia nie jest w mieście potrzebna.
Będą budzić dzieci ze śpiączki. To druga taka placówka w Polsce
-Na budowę nowego oddziału szpital wziął prawie 7 mln złotych kredytu. Postawił na nowoczesność i rozwój. Chciał wykonywać operacje wysokospecjalistyczne - podaje TVN 24.
NFZ powiedział jednak "nie". Fundusz zarzuca szpitalowi, że się "nie ma się czym wykazać", choćby np. salą hybrydową czy transfuzjologiem, a także, że nowy oddział nie zapewnia ciągłości świadczenia usług.
Nie zapewnia, bo, jak tłumaczy dyrekcja placówki w rozmowie ze stacją telewizyjną, działa dopiero od grudnia. - Ciągłość to nie tylko mury, a może najmniej mury, lecz przede wszystkim ludzie, którzy wykonują zabiegi - mówi dr Zbigniew Bednarkiewicz, zastępca dyrektora ds. lecznictwa wojewódzkiego w szpitalu im. Biegańskiego w Łodzi.
"Korzystne dla pacjentów"
Wojewódzki konsultant ds. kardiochirurgi, a zarazem szef oddziału, który dostał kontrakt z NFZ, dowodzi, że choć rocznie poza Łodzią operacyjnie leczy serce aż 400 pacjentów, druga kardiochirurgia nie jest w mieście potrzebna.