Kto ma kolejki w onkologii, temu wstyd

Udostępnij:
Po tym jak w bydgoskim Centrum Onkologii zniesiono limity przyjęć: kolejne ośrodki prześcigają się we wprowadzaniu rozwiązań skracających do minimum kolejki do leczenia pacjentów onkologicznych. Bo kto ma kolejki w onkologii, temu wstyd.
Kolejki i limity przyjęć to podstawa finansowania polskiego systemu ochrony zdrowia. Podstawa źle wybrana. Bo na przykład w onkologii ustawianie pacjentów w wielotygodniowych kolejkach dla wielu z nich oznacza wyrok śmierci. Bo to właśnie wcześniejsze leczenie zwiększa szanse przeżycia.

W styczniu pierwsza odważyła się Bydgoszcz: w tamtejszym Centrum Onkologii zniesiono limity. -Pierwsze, co udało się osiągnąć, to znacząco skrócić kolejki. I to jednocześnie w przychodni i na oddziale szpitalnym. Nie ma takiej sytuacji, że w szpitalu są wolne łóżka, są potrzebujący pacjenci, ale nie możemy ich przyjąć. Jako lekarz przy przyjęciach na operacje mogę kierować się wyłącznie względami medycznymi. Poprawia się efektywność naszych działań terapeutycznych, mamy lepsze wyniki – komentował prof. Wojciech Zegarski z bydgoskiego centrum.

Od tygodnia nad podobnym rozwiązaniem pracuje Łódź. Nowe filie ośrodków onkologicznych, szkolenia lekarzy i dodatkowe uprzędzenia do naświetlań. W woj. łódzkim powstaje system, który ma pozwolić na skuteczniejsze leczenie chorych na nowotwory. - To pierwsze takie rozwiązanie w kraju - podkreśla Wojciech Szrajber, szef szpitala im. Kopernika w Łodzi (regionalnego centrum onkologii).

Chce, by bez limitów przyjmowano pacjentów nie tylko w jego szpitalu, ale całym województwie i w filiach „Kopernika”.

-W województwie świętokrzyskim nigdy nie było kolejek doświadczeń onkologicznych, nawet bez ministerialnego programu – zapewnia Stanisław Góźdź, szef Świętokrzyskiego Centrum Onkologii. –I było to skutkiem polityki prowadzonej przez nasz szpital – dodaje.

Według Góździa jego placówka przyjmowała i przyjmuje pacjentów bez kolejek, a program przedstawiony przez ministra Arłukowicza niczego w tej kwestii ani nie zmienił, ani nie zmieni. –Kłopot polegał na tym, że musieliśmy kredytować pacjentów onkologicznych. To znaczy najpierw ich leczyć, a potem upominać się o zapłatę za nadwykonania. Przyznam jednak, że nasz oddział NFZ choć z opóźnieniem płacił za nie, mieliśmy wzajemne zaufanie. I tak pozostaje – mówi Góźdź.

Problemów nie było także w województwie opolskim. –Opolskie Centrum Onkologii miało wynegocjowane z nami limity. Gdy je przekraczało: płaciliśmy nadwykonania, by nie dopuścić do kolejek. Onkologię zawsze traktowaliśmy priorytetowo – mówi Beata Cyganiuk z opolskiego NFZ.

Czy kolejki w onkologii to wstyd? Zaczyna wyglądać na to, że tak. Tyle, że nie zawsze można im zaradzić w krótkim terminie. –Ambicją naszego oddziału NFZ jest jak najszybsze znalezienie świadczeniodawcy z dziedziny radioterapii dla mieszkańców północnej części naszego województwa – mówi Sylwia Malcher-Nowak z lubuskiego oddziału NFZ. –Brak takiego ośrodka to jedna z najważniejszych przyczyn kolejek onkologicznych na naszym terenie – dodaje.

-Polityka oszczędności, polegająca np. na ograniczaniu refundacji tzw. nadwykonań skutkuje ograniczeniem dostępu do leczenia ratującego życie. W konsekwencji, oprócz nieuchronnych skutków medycznych, powoduje także paradoksalny wzrost nakładów w systemie opieki zdrowotnej i systemie opieki społecznej w związku ze znacznie wyższymi kosztami leczenia zaawansowanych nowotworów – pisał w swoim apelu do decydentów prof. Jacek Jassem, prezes Polskiego Towarzystwa Onkologicznego. Reakcje kolejnych ośrodków onkologicznych i płatników wskazują na to, że prof. Jassemowi udało się przekonać decydentów.

A brak kolejek do onkologa stał się wyznacznikiem nowego standardu w sprawności regionalnych podmiotów odpowiedzialnych za ochronę zdrowia.
 
© 2025 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.