Zdrowie publiczne i firmy farmaceutyczne: łyżka dziegciu w beczce miodu
Igor Radziewicz -Winnicki, wiceminister zdrowia: - Na styku walki o zdrowie ludzi, wielkiego biznesu i angażowania publicznych środków trudno dziwić się, że decyzje refundacyjne wzbudzają zainteresowanie wielu środowisk. Niestety, do publicznej debaty prócz troski o zdrowie przenikają także argumenty marketingowe.
Jaki powinien być system ochrony zdrowia w Polsce? Jakie są priorytety i wizja ministerstwa w tej sprawie?
Współczesny system opieki zdrowotnej musi być sprawiedliwy, powszechny, dostępny dla każdego oraz efektywny, czyli zapewniający pacjentom wysoką jakość świadczeń poprzez koordynowaną opiekę zdrowotną, przy równoczesnej racjonalizacji wydatków. Polski system opieki zdrowotnej – porównywalny z innymi systemami europejskimi – wciąż się rozwija. Jak wskazują raporty porównawcze, stosunkowo niewielkie nakłady pozwalają na osiągniecie dobrych wskaźników zdrowotnych. Wiele dobrych zmian przyniosła reforma systemu refundacyjnego leków – polska polityka lekowa przez ostatnie półtora roku uczyniła nas liderami Europy w zakresie racjonalizacji farmakoterapii. Mamy jeden z największych w Europie udziałów w rynku leków generycznych. Pozwala to na skuteczne leczenie pacjentów i pozostawia przestrzeń finansową na inwestycje w kolejne innowacyjne technologie oraz poszerzanie wachlarza terapeutycznego. Przełomem było także wcześniejsze powołanie Agencji Oceny Technologii Medycznych, co było zabiegiem koniecznym do osiągnięcia tych efektów. Jesteśmy jednak wciąż w trakcie reformowania rodzimego systemu.
Skoro jest tak dobrze, dlaczego pacjenci miesiącami czekają np. na wizytę u specjalisty w publicznych podmiotach? Może trzeba wprowadzić model ochrony zdrowia polegający na tym, że państwo zapewnia pieniądze, a świadczeniodawcy są mniej istotni? Ważne, by system działał sprawnie.
Co do zasady, zgadzam się z takim modelem, ale w praktyce jest to niewykonalne. Musimy działać zgodnie z prawem. Dziś podmioty publiczne i niepubliczne przystępują przecież do konkursów na świadczenie usług medycznych na równych warunkach. Można natomiast zastanowić się nad tym, czy nie zwiększyć roli dużych publicznych placówek naukowo-dydaktycznych, tak by stały się inkubatorami kadr medycznych i ośrodkami tworzenia innowacji i postępu. Ministerstwo dąży do tego, by system opieki zdrowotnej działał sprawniej, m.in. nowelizujemy ustawę o świadczeniach zdrowotnych, wprowadzając definicję opieki skoordynowanej, czyli poprawiamy nadzór nad opieką nad pacjentem. Proponujemy także rozbudowę i poprawę efektywności podstawowej opieki zdrowotnej poprzez wprowadzenie tam specjalistów pediatrów i internistów. Oczekujemy ponadto zwiększenia kompetencji osób wykonujących zawody medyczne, ich zaangażowania w proces leczenia pacjentów. Nie wystarczy dać choremu skierowania na badanie czy wystawić receptę. Trzeba zainteresować się, co dalej się z nim dzieje, czyli właśnie tworzyć podstawy koordynacji świadczeń.
Czy to oznacza, że lekarzowi będzie się płaciło za efekty leczenia?
Będziemy do tego dążyć. Z doświadczeń wielu krajów wynika, że opieka zdrowotna opłacana na podstawie stawki kapitacyjnej (określona przez NFZ kwota, jaką lekarz otrzymuje na leczenie pacjenta) jest bardziej efektywna, gdy zostanie zróżnicowana m.in. w zależności efektu leczenia. Nie jest to związane z dodatkowymi nakładami na funkcjonowanie opieki zdrowotnej, tylko systemem redystrybucji. W praktyce wprowadzenie go wymaga odpowiedniego przygotowania wszystkich uczestników systemu i długich dyskusji.
Jak odniesie się pan do tego, że wielu lekarzy wypisuje recepty pełnopłatne, ponieważ trudno interpretować – ich zdaniem – zagmatwane przepisy regulujące wypisywanie recept refundowanych?
Nie mogę zgodzić się z tym, że system jest nieprzejrzysty. Są przecież ustalone progi odpłatności pacjenta za leki. Wiadomo też, kiedy pacjent ma ubezpieczenie zdrowotne, a kiedy go nie ma, i wiadomo, jakie mechanizmy trzeba wówczas zastosować. Rolą lekarza jest zdiagnozowanie chorego, musi on także wiedzieć, czy dany produkt leczniczy pacjent może nabyć z ryczałem, bezpłatnie czy też z określoną odpłatnością. Odnoszę wrażenie, że ustawa refundacyjna – zupełnie niepotrzebnie – wywołała wiele szumu medialnego i kontrowersji w środowisku lekarzy. Wierzę jednocześnie, że pacjenci i lekarze zaczynają doceniać dobra wynikające z ustawy refundacyjnej. Dzięki niej m.in. mamy większy dostęp do nowych technologii lekowych, więcej możliwości terapeutycznych. W ostatnich 20 miesiącach dodaliśmy więcej leków do list refundacyjnych niż w poprzedzającym pięcioleciu.
Jak pan ocenia system wprowadzania nowych leków na polski rynek?
Proces ten przebiega zgodnie ze standardem światowym. Kiedyś o wprowadzeniu nowego leku decydował minister zdrowia, teraz jest to proces objęty europejskimi standardami przejrzystości i wymaga bardzo precyzyjnej oceny niezależnej Agencji Oceny Technologii Medycznych. To ona bada wskaźniki skuteczności danej terapii, korzyści terapeutyczne, zagrożenia zdrowotne oraz relacje efektów zdrowotnych do kosztów. Taki mechanizm jest sprawiedliwy dla wszystkich grup pacjentów. Niestety, żaden system opieki zdrowotnej na świecie nie jest w stanie zaspokoić wszystkich potrzeb pacjentów, dlatego pojawiła się potrzeba oceny technologii medycznych, by móc porównać różne technologie oraz podejmować w sposób przejrzysty i akceptowalny społecznie decyzje o alokacji publicznych funduszy przeznaczonych na opiekę zdrowotną.
Czy możliwe jest wprowadzenie zasady próbnego wejścia danego leku na listę refundacyjną?
Jestem przeciwny takiemu pomysłowi. Pojawił się on na etapie nowelizacji ustawy refundacyjnej, która jest aktualnie procedowana. Umieszczenie na liście leku na próbę to sposób na wprowadzenie do systemu refundacyjnego leku, który nie przeszedł oceny AOTM. Nie można dopuścić do tego, że każdy zarejestrowany, dopuszczony do obrotu produkt leczniczy miałby być refundowany bez wcześniejszej oceny agencji. Priorytetem jest bezpieczeństwo pacjentów i ocena skuteczności terapeutycznej. Nie wyobrażam sobie wejścia – nieco bokiem – nowego leku na podstawie danych marketingowych przedstawianych przez producenta, które nie zostały poddane wnikliwej i obiektywnej ocenie niezależnych ekspertów.
A czy koncerny farmaceutyczne lobbują u wiceministra?
Lobbing jest częścią współczesnego świata. Na styku walki o zdrowie ludzi i wielkiego biznesu oraz angażowania publicznych pieniędzy trudno się dziwić, że cyklicznie podejmowane decyzje refundacyjne wzbudzają zainteresowanie wielu środowisk. Niestety, do treści publicznej debaty prócz troski o zdrowie przenikają także argumenty marketingowe.
Pełny tekst rozmowy z Igorem Radziewiczem - Winnickim w najnowszym numerze "Menedżera Zdrowia".
Współczesny system opieki zdrowotnej musi być sprawiedliwy, powszechny, dostępny dla każdego oraz efektywny, czyli zapewniający pacjentom wysoką jakość świadczeń poprzez koordynowaną opiekę zdrowotną, przy równoczesnej racjonalizacji wydatków. Polski system opieki zdrowotnej – porównywalny z innymi systemami europejskimi – wciąż się rozwija. Jak wskazują raporty porównawcze, stosunkowo niewielkie nakłady pozwalają na osiągniecie dobrych wskaźników zdrowotnych. Wiele dobrych zmian przyniosła reforma systemu refundacyjnego leków – polska polityka lekowa przez ostatnie półtora roku uczyniła nas liderami Europy w zakresie racjonalizacji farmakoterapii. Mamy jeden z największych w Europie udziałów w rynku leków generycznych. Pozwala to na skuteczne leczenie pacjentów i pozostawia przestrzeń finansową na inwestycje w kolejne innowacyjne technologie oraz poszerzanie wachlarza terapeutycznego. Przełomem było także wcześniejsze powołanie Agencji Oceny Technologii Medycznych, co było zabiegiem koniecznym do osiągnięcia tych efektów. Jesteśmy jednak wciąż w trakcie reformowania rodzimego systemu.
Skoro jest tak dobrze, dlaczego pacjenci miesiącami czekają np. na wizytę u specjalisty w publicznych podmiotach? Może trzeba wprowadzić model ochrony zdrowia polegający na tym, że państwo zapewnia pieniądze, a świadczeniodawcy są mniej istotni? Ważne, by system działał sprawnie.
Co do zasady, zgadzam się z takim modelem, ale w praktyce jest to niewykonalne. Musimy działać zgodnie z prawem. Dziś podmioty publiczne i niepubliczne przystępują przecież do konkursów na świadczenie usług medycznych na równych warunkach. Można natomiast zastanowić się nad tym, czy nie zwiększyć roli dużych publicznych placówek naukowo-dydaktycznych, tak by stały się inkubatorami kadr medycznych i ośrodkami tworzenia innowacji i postępu. Ministerstwo dąży do tego, by system opieki zdrowotnej działał sprawniej, m.in. nowelizujemy ustawę o świadczeniach zdrowotnych, wprowadzając definicję opieki skoordynowanej, czyli poprawiamy nadzór nad opieką nad pacjentem. Proponujemy także rozbudowę i poprawę efektywności podstawowej opieki zdrowotnej poprzez wprowadzenie tam specjalistów pediatrów i internistów. Oczekujemy ponadto zwiększenia kompetencji osób wykonujących zawody medyczne, ich zaangażowania w proces leczenia pacjentów. Nie wystarczy dać choremu skierowania na badanie czy wystawić receptę. Trzeba zainteresować się, co dalej się z nim dzieje, czyli właśnie tworzyć podstawy koordynacji świadczeń.
Czy to oznacza, że lekarzowi będzie się płaciło za efekty leczenia?
Będziemy do tego dążyć. Z doświadczeń wielu krajów wynika, że opieka zdrowotna opłacana na podstawie stawki kapitacyjnej (określona przez NFZ kwota, jaką lekarz otrzymuje na leczenie pacjenta) jest bardziej efektywna, gdy zostanie zróżnicowana m.in. w zależności efektu leczenia. Nie jest to związane z dodatkowymi nakładami na funkcjonowanie opieki zdrowotnej, tylko systemem redystrybucji. W praktyce wprowadzenie go wymaga odpowiedniego przygotowania wszystkich uczestników systemu i długich dyskusji.
Jak odniesie się pan do tego, że wielu lekarzy wypisuje recepty pełnopłatne, ponieważ trudno interpretować – ich zdaniem – zagmatwane przepisy regulujące wypisywanie recept refundowanych?
Nie mogę zgodzić się z tym, że system jest nieprzejrzysty. Są przecież ustalone progi odpłatności pacjenta za leki. Wiadomo też, kiedy pacjent ma ubezpieczenie zdrowotne, a kiedy go nie ma, i wiadomo, jakie mechanizmy trzeba wówczas zastosować. Rolą lekarza jest zdiagnozowanie chorego, musi on także wiedzieć, czy dany produkt leczniczy pacjent może nabyć z ryczałem, bezpłatnie czy też z określoną odpłatnością. Odnoszę wrażenie, że ustawa refundacyjna – zupełnie niepotrzebnie – wywołała wiele szumu medialnego i kontrowersji w środowisku lekarzy. Wierzę jednocześnie, że pacjenci i lekarze zaczynają doceniać dobra wynikające z ustawy refundacyjnej. Dzięki niej m.in. mamy większy dostęp do nowych technologii lekowych, więcej możliwości terapeutycznych. W ostatnich 20 miesiącach dodaliśmy więcej leków do list refundacyjnych niż w poprzedzającym pięcioleciu.
Jak pan ocenia system wprowadzania nowych leków na polski rynek?
Proces ten przebiega zgodnie ze standardem światowym. Kiedyś o wprowadzeniu nowego leku decydował minister zdrowia, teraz jest to proces objęty europejskimi standardami przejrzystości i wymaga bardzo precyzyjnej oceny niezależnej Agencji Oceny Technologii Medycznych. To ona bada wskaźniki skuteczności danej terapii, korzyści terapeutyczne, zagrożenia zdrowotne oraz relacje efektów zdrowotnych do kosztów. Taki mechanizm jest sprawiedliwy dla wszystkich grup pacjentów. Niestety, żaden system opieki zdrowotnej na świecie nie jest w stanie zaspokoić wszystkich potrzeb pacjentów, dlatego pojawiła się potrzeba oceny technologii medycznych, by móc porównać różne technologie oraz podejmować w sposób przejrzysty i akceptowalny społecznie decyzje o alokacji publicznych funduszy przeznaczonych na opiekę zdrowotną.
Czy możliwe jest wprowadzenie zasady próbnego wejścia danego leku na listę refundacyjną?
Jestem przeciwny takiemu pomysłowi. Pojawił się on na etapie nowelizacji ustawy refundacyjnej, która jest aktualnie procedowana. Umieszczenie na liście leku na próbę to sposób na wprowadzenie do systemu refundacyjnego leku, który nie przeszedł oceny AOTM. Nie można dopuścić do tego, że każdy zarejestrowany, dopuszczony do obrotu produkt leczniczy miałby być refundowany bez wcześniejszej oceny agencji. Priorytetem jest bezpieczeństwo pacjentów i ocena skuteczności terapeutycznej. Nie wyobrażam sobie wejścia – nieco bokiem – nowego leku na podstawie danych marketingowych przedstawianych przez producenta, które nie zostały poddane wnikliwej i obiektywnej ocenie niezależnych ekspertów.
A czy koncerny farmaceutyczne lobbują u wiceministra?
Lobbing jest częścią współczesnego świata. Na styku walki o zdrowie ludzi i wielkiego biznesu oraz angażowania publicznych pieniędzy trudno się dziwić, że cyklicznie podejmowane decyzje refundacyjne wzbudzają zainteresowanie wielu środowisk. Niestety, do treści publicznej debaty prócz troski o zdrowie przenikają także argumenty marketingowe.
Pełny tekst rozmowy z Igorem Radziewiczem - Winnickim w najnowszym numerze "Menedżera Zdrowia".