W Łódzkiem trzeba odwoływać operacje, bo brakuje krwi
W Regionalnej Stacji Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Łodzi została już tylko tzw. żelazna rezerwa. Nie ma żadnych zapasów, brakuje krwi nie tylko na planowe operacje, czasem nawet na ratowanie życia ofiarom wypadków.
Skończyły się nawet zapasy najpopularniejszych grup krwi: O+ i A+. Lekarze z łódzkiej stacji szukają pomocy na Śląsku, Mazowszu i Dolnym Śląsku - pisze "Dziennik Łódzki". Tam kupują krew, by ratować życie mieszkańcom województwa łódzkiego. - Tak źle jeszcze nie było. Co roku w wakacje mamy problem z topniejącymi zapasami krwi, ale tak dramatycznej sytuacji, jak w tym roku, jeszcze nie mieliśmy. Nie wiem, z czego to wynika - mówi dr Michał Zamolski, kierownik Regionalnej Stacji Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Łodzi.
Zdaniem Zamolskiego, problem zaczął się z początkiem lipca. - Od tego czasu zapasy drastycznie stopniały. W tej chwili została nam tylko tzw. żelazna rezerwa, ale i ona nie obejmuje wszystkich potrzebnych grup krwi. Lekarze w szpitalach są zmuszeni wstrzymać planowe zabiegi - mówi Zamolski.
Zdaniem Zamolskiego, problem zaczął się z początkiem lipca. - Od tego czasu zapasy drastycznie stopniały. W tej chwili została nam tylko tzw. żelazna rezerwa, ale i ona nie obejmuje wszystkich potrzebnych grup krwi. Lekarze w szpitalach są zmuszeni wstrzymać planowe zabiegi - mówi Zamolski.