Szpital na kroplówce, czyli "do końca roku pieniędzy powinno wystarczyć"

- Od podpisania kontraktu, wiedzieliśmy, że pieniędzy zabraknie - nie ukrywa. - Nie dlatego, że źle wyliczyliśmy koszty, ale dlatego że decyzją poprzedniego dyrektora oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia obcięto nam proponowane kwoty na niektórych oddziałach. Mieliśmy odsyłać pacjentów do domu, bo nie ma pieniędzy? Zamykać oddziały i ambulatorium? Chorzy mieliby jeździć do Torunia czy Włocławka? - pyta Trojanowski w rozmowie z "Pomorską.pl".

Kłopoty pojawiły się w połowie roku i właściciel szpitala żeby sytuację naprawić musiałby podjąć jakieś radykalne kroki, a tego nikt nie chciał.

- Rozmawiam z dyrektorami innych szpitali powiatowych w regionie. Mają takie same problemy, bo w NFZ nie patrzy się na ustawową konieczność uwzględniania rosnącej najniższej krajowej płacy czy podwyżek cen paliw, energii, wody i innych pozaleczniczych wydatków - tłumaczy dyrektor Trojanowski i dodaje: - NFZ daje pieniądze tylko na procedury lecznicze. Na poziomie niewystarczającym, od kilku lat podobnym.

Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia/ i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.