
Szpital im. Krysiewicza: lekarze nie mają czasu czytać ustaw
Niedawno pisaliśmy o karze nałożonej przez NFZ na poznański szpital im. Krysiewicza w związku ze śmiercią trzyletniego chłopca. Dyrektor tej placówki musiał w zeszłym tygodniu tłumaczyć się w Urzędzie Marszałkowskim w sprawie przyjętej dwukrotnie skatowanej przez rodziców pięciomiesięcznej Anastazji.
Dyrektor niezgłoszenie przypadku Anastazji organom ścigania tłumaczył nieprecyzyjnością przepisów. Kiedy dziecko miało dwa miesiące, rodzice przywieźli je do szpitala dziecięcego z siniakami na twarzy i otarciami za uchem. Powiedzieli, że uderzyło się główką w głowę ojca. Lekarze uwierzyli i nie powiadomili policji ani prokuratury. Poinformowali jedynie sąd rodzinny, który wysłał do domu Anastazji kuratora. Ale ten nie zauważył niczego niepokojącego. W lipcu nieprzytomną Anastazję do szpitala przywiozło pogotowie. Tym razem rodzice mówili, że spadła z wysokości 60 cm. Szpital ponownie powiadomił tylko sąd rodzinny.
W ustawie o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie obowiązek powiadomienia organów ścigania spoczywa na wszystkich pełniących czynności służbowe i nie zwalnia z niego bycie lekarzem. Wręcz przeciwnie, tym bardziej to zobowiązanie tej właśnie grupy zawodowej dotyczy. Przepisy w tym zakresie precyzyjniejsze być nie mogą, są napisane tak prostym i jasnym językiem, że nawet inteligent jest w stanie go zrozumieć.
Wicemarszałek Mateusz Klemenski twierdzi, że dyrektor i na to miał odpowiedź - lekarze nie mają czasu czytać ustaw i szpital musi przygotować osobne zarządzenie w tej sprawie. Fakt, że nieznajomość prawa nie zwalnia z jego przestrzegania został pominięty, ale dyrektor został zobowiązany do informowania od tej pory policję i prokuraturę, gdyby w przyszłości miały miejsce podobne zdarzenia.
Przykra jest ta beztroska dyrekcji tej placówki, tym bardziej że dyrektor nieszczególnie przejął się uwagami i skupia się bardziej na odwołaniu do NFZ w sprawie kary, jaką szpital ma zapłacić – 3 tys. zł za śmierć trzylatka.
W ustawie o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie obowiązek powiadomienia organów ścigania spoczywa na wszystkich pełniących czynności służbowe i nie zwalnia z niego bycie lekarzem. Wręcz przeciwnie, tym bardziej to zobowiązanie tej właśnie grupy zawodowej dotyczy. Przepisy w tym zakresie precyzyjniejsze być nie mogą, są napisane tak prostym i jasnym językiem, że nawet inteligent jest w stanie go zrozumieć.
Wicemarszałek Mateusz Klemenski twierdzi, że dyrektor i na to miał odpowiedź - lekarze nie mają czasu czytać ustaw i szpital musi przygotować osobne zarządzenie w tej sprawie. Fakt, że nieznajomość prawa nie zwalnia z jego przestrzegania został pominięty, ale dyrektor został zobowiązany do informowania od tej pory policję i prokuraturę, gdyby w przyszłości miały miejsce podobne zdarzenia.
Przykra jest ta beztroska dyrekcji tej placówki, tym bardziej że dyrektor nieszczególnie przejął się uwagami i skupia się bardziej na odwołaniu do NFZ w sprawie kary, jaką szpital ma zapłacić – 3 tys. zł za śmierć trzylatka.