Robert Kowalewski/Agencja Wyborcza.pl
Robert Kowalewski/Agencja Wyborcza.pl

Obraził czy nie obraził? Oto jest pytanie

Udostępnij:

„To nie lekarze są winni, że system się sypie”, „Traktujemy słowa premiera jako przygotowanie do tego, by przyciąć płace wszystkim zawodom medycznym” – w ten sposób przedstawiciele środowiska medycznego zareagowali na zapowiedzi Donalda Tuska, że celem zrekonstruowanego resortu zdrowia będzie poprawa sytuacji pacjentów, a nie lekarzy. Emocje ostudził prezes Porozumienia Zielonogórskiego Jacek Krajewski, podkreślając w rozmowie z „Menedżer Zdrowia”, że premier nie chciał obrazić lekarzy.

  • Łatwo zarzucić, że publiczne pieniądze wydawane na zdrowie przeznaczane są na pensje dla lekarzy, a nie na leczenie. – To bzdura – stwierdził Jakub Kosikowski z NIL
  • Zdaniem Sebastiana Goncerza z słowa Porozumienia Rezydentów premiera oznaczają, że rząd nie ma żadnego pomysłu na opiekę zdrowotną, jeśli musi sięgać do prostych chwytów, takich jak antagonizowanie lekarzy i pacjentów
  • Jacek Krajewski niefortunne sformułowanie premiera położył na karb stresu, z jakim zmaga się szef rządu. Jego zdaniem nie ma sensu dalej skupiać się na wypowiedzi premiera, bo rząd, resort oraz samych medyków czeka ogrom zadań

Podczas przedstawienia nowej minister zdrowia Jolanty Sobierańskiej-Grendy premier Donald Tusk powiedział, że po rekonstrucji jedynym celem resortu będzie poprawa sytuacji pacjentów.

– Powiem bardzo brutalnie: nie poprawa sytuacji lekarzy, tylko poprawa sytuacji pacjentów – podkreślił.

Wypowiedź szefa rządu wywołała wzburzenie środowiska lekarskiego. Zdaniem związków zawodowych, izby lekarskiej i rezydentów politycy po raz kolejny próbują zrzucić winę za dziurę budżetową i chaos w ochronie zdrowia na medyków. Zaapelowali do rządu o dialog i wspólne rozwiązywanie problemów systemu. 

To nie lekarze są winni temu, że system się sypie

Jak cnapisano w stanowisku OZZL, Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy wyraża głębokie oburzenie i sprzeciw wobec słów premiera Donalda Tuska. To nieakceptowalna retoryka, która po raz kolejny próbuje zrzucić winę za dramatyczny stan ochrony zdrowia na środowisko lekarskie – ludzi, którzy codziennie ratują życie i zdrowie Polek i Polaków.

– To nie lekarze są winni temu, że system się sypie. To politycy przez lata ignorowali nasze ostrzeżenia i postulaty. Jeśli premier Tusk sądzi, że poprawi sytuację pacjentów, nastawiając społeczeństwo przeciwko lekarzom, to bardzo się myli – skomentowała przewodnicząca Zarządu Krajowego OZZL Grażyna Cebula-Kubat.

Zdaniem związkowców po raz kolejny lekarze stali się wygodnym celem politycznym.

– Zamiast uczciwej analizy przyczyn kryzysu w ochronie zdrowia premier wybiera prostą drogę – wskazanie winnych tam, gdzie ich nie ma. Taką narracją rząd odwraca uwagę od własnych zaniedbań: chaosu organizacyjnego, nieadekwatnych wycen świadczeń, kontraktów z placówkami podpisywanych historycznie, a nie zgodnie z potrzebami, braku cyfryzacji i braku szerokich reform. To nie my lekarze stworzyliśmy te ramy. I wbrew słowom premiera sytuacja wielu lekarzy wymaga gruntownej poprawy w wymiarze organizacji pracy, przywództwa, satysfakcji. Próba przedstawienia nas jako grupy roszczeniowej, działającej wbrew interesowi pacjenta, jest skrajnie nieuczciwa. A mówienie w ten sposób o lekarzach pogłębia jedynie kryzys ochrony zdrowia. Trzeba to powiedzieć jasno: nie da się poprawić sytuacji pacjentów, uderzając w lekarzy – napisano w stanowisku.

Medycy zaznaczyli jednak, że nie chcą pogłębiać rozłamów, ale dążą do dialogu.

– Apeluje do rządu o powrót do odpowiedzialnej komunikacji i merytorycznej rozmowy. Potrzebujemy uczciwego dialogu, systemowego wsparcia, reformy systemu ochrony zdrowia, a przede wszystkim – szacunku wobec lekarzy, którzy każdego dnia niosą pomoc w warunkach, które nie są ich wyborem, lecz konsekwencją decyzji politycznych i organizacji systemu – napisali związkowcy.

Zarzut, że publiczne pieniądze przeznaczane są nie na leczenie, ale na pensje dla lekarzy, to bzdura

W ocenie Jakuba Kosikowskiego, rzecznika Naczelnej Izby Lekarskiej, skupianie się na lekarzach w wypowiedzi premiera to sięgnięcie po dyżurny temat.

– Od dawna jesteśmy celem politycznych ataków, ponieważ na tle średnich polskich płac nasze wynagrodzenia są wysokie. Łatwo więc zarzucić, że publiczne pieniądze wydawane na zdrowie przeznaczane są na pensje dla lekarzy, nie na leczenie. Ale to bzdura – powiedział.

Przypomniał dane Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji dotyczące płac lekarzy zaprezentowane wiosną br. Wynika z nich, że mediana wartości kontraktu lekarza specjalisty to 24,6 tys. zł brutto (dane dotyczyły września 2024 r.). Przy czym lekarz może mieć kilka kontraktów podpisanych z różnymi szpitalami. Odsetek kontraktów opiewających od 100 do 300 tys. zł miesięcznie to 1 proc. wszystkich tego typu umów łączących medyków z pracodawcami.

– W Polsce pracuje 144 tys. lekarzy, nie można zatem mówić, że idące w setki tysięcy złotych wynagrodzenia to przyczyna obecnej zapaści ochrony zdrowia – podkreślił rzecznik samorządu lekarskiego.

– Traktujemy słowa premiera jako przygotowanie do tego, by przyciąć płace wszystkim zawodom medycznym, bo wszystko wskazuje na to, że takie są zakusy co do zmian w ustawie o minimalnym wynagrodzeniu w ochronie zdrowia – dodał.

Jakub Kosikowski zapowiedział, że samorząd lekarski przekaże nowej minister zdrowia swoje propozycje zmian w systemie ochrony zdrowia.

– Przedstawimy pani minister kilka pomysłów, które w naszej ocenie poprawiłyby sytuację i byłyby z korzyścią dla wszystkich. Trudno jednak traktować zmianę w resorcie zdrowia jako przełom, to wciąż jest rząd tego samego premiera – stwierdził.

Rząd antagonizuje lekarzy i pacjentów

– Wszyscy zachodzimy w głowę, czy dotychczas celem resortu była poprawa sytuacji lekarzy, a nie pacjentów? – skomentował słowa premiera Sebastian Goncerz przewodniczący Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.

– Jeśli tak, to ta wielka dobroć i wspaniałomyślność do nas nie dotarła. Jedyna istotna poprawa sytuacji personelu medycznego, jaka nastąpiła, była efektem protestu środowiska dobre kilka lat temu, a nie „prolekarskiej” polityki tego czy poprzedniego rządu. Każda osoba, która zna się na opiece zdrowotnej, rozumie, że bez wykształconej, niewypalonej i zadowolonej ze swoich warunków kadry medycznej nie da się zadbać o dobrostan pacjenta – podkreślił.

– Dobro pacjenta jest i zawsze będzie powiązane z dobrem personelu – dodał Goncerz, twierdząc, że słowa premiera oznaczają, że rząd nie ma żadnego pomysłu na opiekę zdrowotną, jeśli musi sięgać do prostych chwytów, takich jak antagonizowanie lekarzy i pacjentów.

Premier był zestresowany, nie chciał obrazić lekarzy

Jacek Krajewski, prezes Porozumienia Zielonogórskiego, próbował łagodzić zaognioną sytuację.

– Oczywiście NIL i OZZL są od tego, żeby dbać o godność lekarską i o to, aby na temat lekarzy każdy, nawet tak szacowna osoba jak premier, wypowiadał się w sposób, który nie będzie traktowany jako pejoratywny. Słowa premiera mogły zostać odczytane w ten sposób, że lekarze zarabiają kosztem pacjentów. Kontrowersje więc wzbudziła sama forma wypowiedzi i sposób, w jaki premier sformułował swoją myśl. I trudno się temu dziwić – stwierdził w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia”.  

– Natomiast moim zdaniem warto wziąć pod uwagę sytuację, w jakiej znalazł się pan premier: rekonstrukcja rządu, połowa kadencji, niedawne wybory prezydenckie. Położyłbym więc to niefortunne sformułowanie na karb stresu, z jakim zmaga się szef rządu. Mam do tego pełne zrozumienie. Oczywiście NIL i OZZP, publikując stanowiska, zareagowały adekwatnie do sytuacji, ale wydaje się, że wypowiedź premiera była skrótem myślowym – że przez ostatnie parę lat funkcjonowała ustawa o minimalnym wynagrodzeniu, płace poszły w górę, w związku z tym kończymy ten temat i zaczynamy inną działalność. I chyba raczej o to chodziło, niż o to, żeby obrazić lekarzy – dodał Krajewski.

Jego zdaniem nie ma sensu dalej skupiać się na niefortunnej wypowiedzi premiera, bo rząd, resort oraz samych medyków czeka ogrom zadań. 

– Nie ciągnąłbym dalej tego tematu. Teraz trzeba zabrać się do pracy i robić to, co przed nami. Nowa pani minister, nowe wyzwania – reforma szpitalnictwa, strategia na najbliższe lata, coraz starsza kadra, coraz mniej tej kadry, mało lekarzy, mało pielęgniarek, cyfryzacja, cyberbezpieczeństwo. To hasła, które muszą zostać zagospodarowane. I zmiana polityka – czyli pani minister Leszczyny, która swój czas wykorzystała tak, jak mieliśmy okazję to widzieć – na kogoś, kto funkcjonuje w systemie ochrony zdrowia jako zarządzający od wielu lat, może być dobrym pomysłem – ocenił Jacek Krajewski.

– Być może dzięki tej zmianie środki, którymi dysponujemy, byłyby wydawane efektywnie i w sposób korzystny także dla pacjentów i dla całego systemu – podsumował prezes Porozumienia Zielonogórskiego.

Menedzer Zdrowia facebook

 
© 2025 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.