
Kto jest odpowiedzialny za śmierć ośmiolatka z Wrocławia
Centrum urazowe Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu to było właściwe miejsce dla ratowania życia chłopca rannego w wypadku - uważa NFZ. Szpital odesłał chłopca do innej placówki, dziecko zmarło. USK podtrzymuje swoje wczorajsze stanowisko: że jednak, że musiał odesłać chłopca gdzie indziej..
W poniedziałek 22 września Lotnicze Pogotowie Ratunkowe przetransportowało rannego chłopca do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego. Tam odmówiono mu pomocy i skierowano do placówki wojskowej. Awantura między lekarzami LPR a USK trwała kilkanaście minut. W szpitalu wojskowym podjęto walkę o życie dziecka, ale chłopiec mimo to zmarł.
Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu twierdzi jednak, że nie odmówił pomocy dziecku w stanie ciężkim, a jedynie kierował pacjenta do placówki, w której może być przeprowadzony zabieg neurochirurgiczny ratowania życia, ponieważ sam nie miał takiej możliwości. Zdaniem NFZ jednak to właśnie USK było najbardziej odpowiednim miejscem dla ratowania życia chłopca.
- Przed lądowaniem zespołu LPR lekarz dyżurny SOR USK przekazał wojewódzkiemu koordynatorowi ratownictwa medycznego, że pacjent, jeżeli wymaga pilnej interwencji neurochirurgicznej powinien być transportowany do 4 Wojskowego Szpitala Klinicznego. Po lądowaniu zespołu LPR i przeprowadzonej ocenie stanu pacjenta, zespół lekarzy SOR w składzie 2 specjalistów, potwierdził lekarzowi LPR, że pacjent ma szanse na przeżycie jedynie po przeprowadzeniu pilnej interwencji neurochirurgicznej – co było najszybciej możliwe w 4 Wojskowym Szpitalu Klinicznym. W związku z tym zespół LPR przetransportował pacjenta do 4WSK. - podaje USK.
-W naszej ocenie, ze względu na ciężki stan małoletniego pacjenta, wojewódzki koordynator ratownictwa powinien od razu wskazać ratownikom 4 Wojskowy Szpital Kliniczny jako właściwe miejsce do podjęcia leczenia dziecka znajdującego się w stanie zagrożenia życia - pisze USK.
Takie stanowisko budzi wątpliwości NFZ. - Neurochirurg był potrzebny do operacji, ale my rozmawialiśmy o ratowaniu życia człowieka, o szpitalnym oddziale ratunkowym. Tam neurochirurg nie musiał być, musieli być inni specjaliści. Tłumaczenie szpitala jest dla nas zagmatwane - twierdzi Joanna Mierzwińska, rzecznik Dolnośląskiego NFZ.
NFZ rozpoczął kontrolę w szpitalu, kolejna już zresztą. Jak przyznają kontrolerzy w przeszłości "były kontrole, były wyciągane konsekwencje, szpital płacił kary umowne, ale, mimo to sytuacja się powtarza".
Krystyna Kozłowska, rzecznik praw pacjenta wszczęła również postępowanie, które ma odpowiedzieć m.in. na pytanie "co tam się dzieje?" i czy "wojewoda wie, że szpitale nie potrafią się porozumieć". Jej zdaniem pacjent nie może być odsyłany.
- Jeżeli stan pacjenta wskazuje, że pomoc powinna być udzielona - nie powinno być żadnych wątpliwości. Przecież to jest człowiek, który potrzebuje pomocy - mówi rzeczniczka. - Takiego pacjenta, nawet jeżeli nie można mu udzielić pomocy, należy zabezpieczyć i dopiero odesłać do innej placówki - wyjaśnia.
Jej zdaniem należy wyciągnąć konsekwencje służbowe z tego co się stało.
Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu twierdzi jednak, że nie odmówił pomocy dziecku w stanie ciężkim, a jedynie kierował pacjenta do placówki, w której może być przeprowadzony zabieg neurochirurgiczny ratowania życia, ponieważ sam nie miał takiej możliwości. Zdaniem NFZ jednak to właśnie USK było najbardziej odpowiednim miejscem dla ratowania życia chłopca.
- Przed lądowaniem zespołu LPR lekarz dyżurny SOR USK przekazał wojewódzkiemu koordynatorowi ratownictwa medycznego, że pacjent, jeżeli wymaga pilnej interwencji neurochirurgicznej powinien być transportowany do 4 Wojskowego Szpitala Klinicznego. Po lądowaniu zespołu LPR i przeprowadzonej ocenie stanu pacjenta, zespół lekarzy SOR w składzie 2 specjalistów, potwierdził lekarzowi LPR, że pacjent ma szanse na przeżycie jedynie po przeprowadzeniu pilnej interwencji neurochirurgicznej – co było najszybciej możliwe w 4 Wojskowym Szpitalu Klinicznym. W związku z tym zespół LPR przetransportował pacjenta do 4WSK. - podaje USK.
-W naszej ocenie, ze względu na ciężki stan małoletniego pacjenta, wojewódzki koordynator ratownictwa powinien od razu wskazać ratownikom 4 Wojskowy Szpital Kliniczny jako właściwe miejsce do podjęcia leczenia dziecka znajdującego się w stanie zagrożenia życia - pisze USK.
Takie stanowisko budzi wątpliwości NFZ. - Neurochirurg był potrzebny do operacji, ale my rozmawialiśmy o ratowaniu życia człowieka, o szpitalnym oddziale ratunkowym. Tam neurochirurg nie musiał być, musieli być inni specjaliści. Tłumaczenie szpitala jest dla nas zagmatwane - twierdzi Joanna Mierzwińska, rzecznik Dolnośląskiego NFZ.
NFZ rozpoczął kontrolę w szpitalu, kolejna już zresztą. Jak przyznają kontrolerzy w przeszłości "były kontrole, były wyciągane konsekwencje, szpital płacił kary umowne, ale, mimo to sytuacja się powtarza".
Krystyna Kozłowska, rzecznik praw pacjenta wszczęła również postępowanie, które ma odpowiedzieć m.in. na pytanie "co tam się dzieje?" i czy "wojewoda wie, że szpitale nie potrafią się porozumieć". Jej zdaniem pacjent nie może być odsyłany.
- Jeżeli stan pacjenta wskazuje, że pomoc powinna być udzielona - nie powinno być żadnych wątpliwości. Przecież to jest człowiek, który potrzebuje pomocy - mówi rzeczniczka. - Takiego pacjenta, nawet jeżeli nie można mu udzielić pomocy, należy zabezpieczyć i dopiero odesłać do innej placówki - wyjaśnia.
Jej zdaniem należy wyciągnąć konsekwencje służbowe z tego co się stało.