HCV: kampania o diagnostykę, kampania o leki
Polskie dane epidemiologiczne wskazują, że przeciwciała antyHCV są stwierdzane u 1,9 proc. populacji. Oznacza to, że szacunkowa liczba zakażonych wirusem zapalenia wątroby typu C (WZWC) może wynosić nawet 730 000 osób. Jak są leczeni? Źle – oceniają eksperci.
Wykrywalność zakażeń HCV w Polsce jest na bardzo niskim poziomie. według danych PZH do tej pory zdiagnozowano jedynie około 55 000 przypadków. Oznacza to, że około 700 000 osób nie jest świadomych swojej choroby. Przewiduje się, że w ciągu najbliższego 20-lecia dojdzie do wzrostu manifestacji późnych następstw WZW typu C (marskość wątroby, rak wątrobowokomórkowy). Wystąpią one u 1/5 przewlekle zakażonych HCV, co w Polsce może przybrać dramatyczny wymiar społeczny i finansowy (2). Trzeba przy tym zaznaczyć, że 25% Polaków zakażonych wirusem HCV należy do najbardziej aktywnej ekonomicznie grupy wiekowej. Obliczono, że wydatki polskiego rządu na leczenie HCV powinny wynieść 8,2 mld euro. W przypadku wdrożenia efektywnych programów screeningowych i programów leczniczych z kwoty tej można by było zaoszczędzić 7,7 mld euro.
Co trzeba zrobić? Fachowcy nie mają wątpliwości. Dotychczas WZWC leczono tzw. terapią dwulekową: pegylowanyminterferonemkombinowanymz rybawiryną. Skuteczność leczenia chorych zakażonych genotypem 1 przy stosowaniu tej metody wynosiła 40– 50 proc. Terapia, mimo takiej skuteczności, była droga. W2011 r. doszło do przełomu – opracowania (i zalecenia przez światowe autorytety) terapii trójlekowej. Do stosowanych wcześniej dwóch typów leków dołączono inhibitory proteazy. Spowodowało to dwukrotne zwiększenie skuteczności terapii. W wypadku chorych poddawanych terapii po raz pierwszy – do 79 proc.; a u leczonych wcześniej z powodu WZWC, u których doszło do nawrotu choroby, do 84–85 proc. – Co najważniejsze, największy wzrost skuteczności został także zauważony w grupach tzw. trudnych pacjentów, czyli tam, gdzie ta poprawa była najbardziej potrzebna – mówi prof. Robert Flisiak, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii UM w Białymstoku. – Do tej pory w tych przypadkach leczenie dawało zaledwie 10–20 proc.skuteczności i ten odsetek znacznie wzrósł – dodaje.
Podstawą diagnozowania zakażeń wirusem typu C są badania immunoenzymatyczne w kierunku obecności we krwi przeciwciał antyHCV. Pozytywny wynik badania oznacza jedynie wykrycie przeciwciał antyHCV i nie może być wyłączną podstawą rozpoznania zakażenia. Testem potwierdzającym WZW C jest wykrycie materiału genetycznego wirusa w surowicy krwi. Specjaliści twierdzą, że podstawowe testy anty-HCV powinny być odrębnie finansowane i dostępne w koszyku świadczeń lekarza pierwszego kontaktu.
I tu pojawia się kłopot. Na cóż wyniki badań i dobra diagnoza, skoro dostęp do leczenia jest utrudniony. – Jakie mam szanse na leczenie przełomową terapią? – pytaliśmy prof. Krzysztofa Simona, prezesa Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych. – Stuprocentowe, o ile trzeci element terapii trójlekowej opłaci pan z własnej kieszeni. Na refundację terapii dwulejkowej szanse są daleko większe – mówi prof. Simon. Dopiero trwają starania o refundację trzeciego elementu terapii – inhibitorów proteazy. Według nieoficjalnych informacji, mimo że sprawa trafiła do oceny Ministerstwa Zdrowia w lutym tego roku, pierwszej odpowiedzi należy się spodziewać dopiero jesienią.
Co trzeba zrobić? Fachowcy nie mają wątpliwości. Dotychczas WZWC leczono tzw. terapią dwulekową: pegylowanyminterferonemkombinowanymz rybawiryną. Skuteczność leczenia chorych zakażonych genotypem 1 przy stosowaniu tej metody wynosiła 40– 50 proc. Terapia, mimo takiej skuteczności, była droga. W2011 r. doszło do przełomu – opracowania (i zalecenia przez światowe autorytety) terapii trójlekowej. Do stosowanych wcześniej dwóch typów leków dołączono inhibitory proteazy. Spowodowało to dwukrotne zwiększenie skuteczności terapii. W wypadku chorych poddawanych terapii po raz pierwszy – do 79 proc.; a u leczonych wcześniej z powodu WZWC, u których doszło do nawrotu choroby, do 84–85 proc. – Co najważniejsze, największy wzrost skuteczności został także zauważony w grupach tzw. trudnych pacjentów, czyli tam, gdzie ta poprawa była najbardziej potrzebna – mówi prof. Robert Flisiak, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii UM w Białymstoku. – Do tej pory w tych przypadkach leczenie dawało zaledwie 10–20 proc.skuteczności i ten odsetek znacznie wzrósł – dodaje.
Podstawą diagnozowania zakażeń wirusem typu C są badania immunoenzymatyczne w kierunku obecności we krwi przeciwciał antyHCV. Pozytywny wynik badania oznacza jedynie wykrycie przeciwciał antyHCV i nie może być wyłączną podstawą rozpoznania zakażenia. Testem potwierdzającym WZW C jest wykrycie materiału genetycznego wirusa w surowicy krwi. Specjaliści twierdzą, że podstawowe testy anty-HCV powinny być odrębnie finansowane i dostępne w koszyku świadczeń lekarza pierwszego kontaktu.
I tu pojawia się kłopot. Na cóż wyniki badań i dobra diagnoza, skoro dostęp do leczenia jest utrudniony. – Jakie mam szanse na leczenie przełomową terapią? – pytaliśmy prof. Krzysztofa Simona, prezesa Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych. – Stuprocentowe, o ile trzeci element terapii trójlekowej opłaci pan z własnej kieszeni. Na refundację terapii dwulejkowej szanse są daleko większe – mówi prof. Simon. Dopiero trwają starania o refundację trzeciego elementu terapii – inhibitorów proteazy. Według nieoficjalnych informacji, mimo że sprawa trafiła do oceny Ministerstwa Zdrowia w lutym tego roku, pierwszej odpowiedzi należy się spodziewać dopiero jesienią.