
Polska resortowa gubi dzieci
Brakuje systemu monitorującego losy dzieci – w tej sprawie zwrócił się do ministrów zdrowia i pracy Marek Michalak, Rzecznik Praw Dziecka. To wierzchołek góry lodowej – twierdzi Bożena Janicka, prezes PPOZ. – To resortowość gubi dzieci i problemy. Potrzeba ustawy o zdrowiu publicznym, która scali resorty.
RPD proponuje stworzenie zabezpieczeń, które pomogą monitorować sprawowanie opieki nad dziećmi, uszczelni system przepływu informacji pomiędzy placówkami, w których rodzą się dzieci a jednostkami poz i służbami socjalnymi.
W swoim wystąpieniu Michalak powołuje się na historie „chłopca przywiezionego do szpitala w stanie skrajnego wyniszczenia organizmu i półrocznej dziewczynki, która zmarła w wyniku zagłodzenia” i dlatego prosi ministrów o stworzenie narzędzia umożliwiającego sprawny przepływ informacji o sytuacji każdego dziecka.
„Powinien on być tak zorganizowany, by nie było możliwe „zagubienie” żadnego z nich w systemie ochrony zdrowia” – czytamy w piśmie RPD.
Bożena Janicka, prezes PPOZ twierdzi, że sytuacja dzieci to jedynie wierzchołek góry lodowej, bo podobnie jest w przypadku każdego „słabszego pacjenta” – ludzi starszych, biednych, wykluczonych społecznie.
- Brakuje nam ponadresortowego organizowania zdrowia – mówi Janicka. – Te problemy rozwiązałaby ustawa o zdrowiu publicznym, ona by je scaliła. Potrzebny jest system aktów prawnych wzajemnie się uzupełniających i oddziałujących na siebie, bo tak jak w przypadku dzieci, my naprawdę nie wiemy, ile ich się rodzi, nie mamy narzędzia, które pozwoliłoby na prawidłowy przebieg tego procesu. Ustawa spięłaby resorty, pomiędzy którymi w tej chwili nie ma przepływu informacji, dlatego znikają dzieci i problemy, a resortowość przeszkadza w planowaniu systemu opieki zdrowotnej – dodaje.
W swoim wystąpieniu Michalak powołuje się na historie „chłopca przywiezionego do szpitala w stanie skrajnego wyniszczenia organizmu i półrocznej dziewczynki, która zmarła w wyniku zagłodzenia” i dlatego prosi ministrów o stworzenie narzędzia umożliwiającego sprawny przepływ informacji o sytuacji każdego dziecka.
„Powinien on być tak zorganizowany, by nie było możliwe „zagubienie” żadnego z nich w systemie ochrony zdrowia” – czytamy w piśmie RPD.
Bożena Janicka, prezes PPOZ twierdzi, że sytuacja dzieci to jedynie wierzchołek góry lodowej, bo podobnie jest w przypadku każdego „słabszego pacjenta” – ludzi starszych, biednych, wykluczonych społecznie.
- Brakuje nam ponadresortowego organizowania zdrowia – mówi Janicka. – Te problemy rozwiązałaby ustawa o zdrowiu publicznym, ona by je scaliła. Potrzebny jest system aktów prawnych wzajemnie się uzupełniających i oddziałujących na siebie, bo tak jak w przypadku dzieci, my naprawdę nie wiemy, ile ich się rodzi, nie mamy narzędzia, które pozwoliłoby na prawidłowy przebieg tego procesu. Ustawa spięłaby resorty, pomiędzy którymi w tej chwili nie ma przepływu informacji, dlatego znikają dzieci i problemy, a resortowość przeszkadza w planowaniu systemu opieki zdrowotnej – dodaje.