Lekarze unikają trudnych specjalizacji
W Polsce przybędzie pediatrów, kardiologów i chirurgów. Brakować za to będzie np. geriatrów czy patomorfologów.
"Życie Warszawy" dotarło do danych Ministerstwa Zdrowia pokazujących, ilu lekarzy kształci się na specjalistów w poszczególnych dziedzinach medycyny. Będzie więcej młodych internistów, kardiologów, chirurgów i anestezjologów.
Ale są specjalizacje, na które chętnych brak. Mimo że resort uznał je za priorytetowe i płaci za nie więcej. Młodzi lekarze rzadko wybierają specjalizacje, w których trudno się usamodzielnić albo nie ma szans na założenie prywatnego gabinetu.
Potwierdzają to dane resortu zdrowia. Na specjalistów np. medycyny ratunkowej kształci się w tej chwili ok. 100 osób. To oznacza, że nie wszystkie miejsca rezydenckie są wykorzystane.
Podobnie jest z geriatrią. Na ministerialnych etatach w tym kierunku kształcą się zaledwie trzy osoby. Są jeszcze lekarze zatrudniani bezpośrednio przez szpitale, ale i tych jest mało. - Resort przyznał, że nasza dziedzina jest deficytowa i specjalizującym się młodym ludziom płaci więcej. Ale oni potem mają problem ze znalezieniem pracy! Szpitale zamykają oddziały - mówi prof. Tomasz Grodzicki, konsultant krajowy ds. geriatrii.
Jeszcze gorzej wygląda sytuacja z medycyną paliatywną - na ministerialnym etacie jest zaledwie jedna osoba.
Na lepsze zmienia się za to sytuacja w pediatrii. W ciągu dwóch lat podwoiła się liczba osób, które kształcą się w tym kierunku. Teraz jest ich ok. 1000.
Ale są specjalizacje, na które chętnych brak. Mimo że resort uznał je za priorytetowe i płaci za nie więcej. Młodzi lekarze rzadko wybierają specjalizacje, w których trudno się usamodzielnić albo nie ma szans na założenie prywatnego gabinetu.
Potwierdzają to dane resortu zdrowia. Na specjalistów np. medycyny ratunkowej kształci się w tej chwili ok. 100 osób. To oznacza, że nie wszystkie miejsca rezydenckie są wykorzystane.
Podobnie jest z geriatrią. Na ministerialnych etatach w tym kierunku kształcą się zaledwie trzy osoby. Są jeszcze lekarze zatrudniani bezpośrednio przez szpitale, ale i tych jest mało. - Resort przyznał, że nasza dziedzina jest deficytowa i specjalizującym się młodym ludziom płaci więcej. Ale oni potem mają problem ze znalezieniem pracy! Szpitale zamykają oddziały - mówi prof. Tomasz Grodzicki, konsultant krajowy ds. geriatrii.
Jeszcze gorzej wygląda sytuacja z medycyną paliatywną - na ministerialnym etacie jest zaledwie jedna osoba.
Na lepsze zmienia się za to sytuacja w pediatrii. W ciągu dwóch lat podwoiła się liczba osób, które kształcą się w tym kierunku. Teraz jest ich ok. 1000.