
Farmaceuci pokłócili się o reklamy
Zakaz reklamy w aptekach „godzi w prawa pacjentów” i jest „dyskryminacją” na konkurencyjnym rynku – twierdzą organizacje reprezentujące interesy sieci aptek, ubezpieczycieli i pacjentów. To „fałszywa argumentacja i hipokryzja” – kontratakuje prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej. Konflikt o reklamy to wojna o wpływy na rynku farmaceutycznym i portfele pacjentów.
Po jednej stronie barykady stanęła koalicja kilku organizacji: Konfederacji Lewiatan, Polskiej Izby Ubezpieczeń (PIU), Centrum im. Adama Smitha, Związek Pracodawców Aptecznych PharmaNET, Federacji Pacjentów Polskich i Izby Gospodarczej Farmacja Polska. Jej członkowie już 2011 r. protestowali przeciw projektowi wprowadzenia zakazu reklam w aptekach. Zaprotestowali po raz kolejny po tym, gdy 16 sierpnia Ministerstwo Zdrowia wycofało propozycję zmiany polegającej na doprecyzowaniu przepisu zakazującego reklamowania aptek i punktów aptecznych z projektu założeń ustawy o refundacji leków.
Wymiana monologów, nie dialog
Argumenty tej strony pozostają podobne jak przed dwoma laty. Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan przypomina, że tylko połowa dochodu aptek pochodzi ze sprzedaży leków refundowanych. Pozostała część wypracowana jest dzięki preparatom OTC, kosmetykom i środkom higienicznym. – Jeśli apteki mają być dochodowe, muszą konkurować z innymi przedsiębiorstwami. A hipermarket może na ulotkach informować o cenach leków OTC, które ma w ofercie, zaś aptece tego zrobić nie wolno. Tymczasem to właśnie w aptece pacjent może uzyskać rzetelną informacje na temat danego preparatu leczniczego – twierdzi ekspert Konfederacji Lewiatan.
Lek to nie towar
Po drugiej stronie barykady okopuje się Naczelna Izba Aptekarska i Główny Inspektorat Farmaceutyczny. Prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej Grzegorz Kucharewicz jest zdecydowanie przeciwny zmianom zakazu reklam aptek. Swoje zdanie również wyłuszczył w piśmie do ministra zdrowia. Twierdzi, że „przepisy te są jasne i nie wymagają ani zmian, ani jakiś szczególnych skomplikowanych działań interpretacyjnych”. Podkreśla, że lek to nie jest towar, a „pacjenci nie mogą być narażani na oddziaływanie reklamy, która zmierza do zwiększenia spożycia leków”. Za absurdalną uznał propozycje środowisk biznesowych, aby umożliwić aptekom informowanie pacjentów o posezonowej wyprzedaży leków lub o sprzedaży z dużą zniżką produktów leczniczych z kończącym się terminem ważności.
Mniej tortu do podziału
Konflikt o reklamy to ciąg dalszy wieloletnich napięć pomiędzy sieciami a niezależnymi aptekami. Nieprzypadkowo doprecyzowania zakazu domaga się ZPA PharmaNET – organizacja zrzeszająca korporacje apteczne. Z danych IMS Health Poland wynika, że to właśnie sieciówki najbardziej ucierpiały na wprowadzeniu ustawy refundacyjnej. W ubiegłym roku o ponad jedną trzecią zmalały obroty w firmach zrzeszających od 15 do 29 aptek. Nowe przepisy w znacznym stopniu odczuły również sieci 50+ (spadek o 18,1 proc. średniej wartości sprzedaży). Ankieterzy IMS Health Poland ustalili, że prawie 40 proc. aptek niezależnych pozytywnie ocenia wprowadzenie zakazu reklam. Wśród sieci odsetek poparcia dla rygorystycznych przepisów wynosił zaledwie 7 proc.
Nie bez znaczenia jest również to, że rok 2012 był pierwszym, w którym zanotowano spadek wartości sprzedaży w aptekach. W ciągu roku po wprowadzeniu ustawy refundacyjnej cały rynek farmaceutyczny w Polsce zmniejszył się o 8,4 proc. czyli o 2,6 mld zł (dane IMS Health Poland). Farmaceuci w kuluarowych rozmowach przyznają, że przed zmianami przepisów zyskowność aptek wynosiła około 20 proc. Teraz mogą liczyć zaledwie na13 proc. dochodu.
Pełen tekst artykułu w najnowszym numerze „Menedżera Zdrowia”.
Wymiana monologów, nie dialog
Argumenty tej strony pozostają podobne jak przed dwoma laty. Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan przypomina, że tylko połowa dochodu aptek pochodzi ze sprzedaży leków refundowanych. Pozostała część wypracowana jest dzięki preparatom OTC, kosmetykom i środkom higienicznym. – Jeśli apteki mają być dochodowe, muszą konkurować z innymi przedsiębiorstwami. A hipermarket może na ulotkach informować o cenach leków OTC, które ma w ofercie, zaś aptece tego zrobić nie wolno. Tymczasem to właśnie w aptece pacjent może uzyskać rzetelną informacje na temat danego preparatu leczniczego – twierdzi ekspert Konfederacji Lewiatan.
Lek to nie towar
Po drugiej stronie barykady okopuje się Naczelna Izba Aptekarska i Główny Inspektorat Farmaceutyczny. Prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej Grzegorz Kucharewicz jest zdecydowanie przeciwny zmianom zakazu reklam aptek. Swoje zdanie również wyłuszczył w piśmie do ministra zdrowia. Twierdzi, że „przepisy te są jasne i nie wymagają ani zmian, ani jakiś szczególnych skomplikowanych działań interpretacyjnych”. Podkreśla, że lek to nie jest towar, a „pacjenci nie mogą być narażani na oddziaływanie reklamy, która zmierza do zwiększenia spożycia leków”. Za absurdalną uznał propozycje środowisk biznesowych, aby umożliwić aptekom informowanie pacjentów o posezonowej wyprzedaży leków lub o sprzedaży z dużą zniżką produktów leczniczych z kończącym się terminem ważności.
Mniej tortu do podziału
Konflikt o reklamy to ciąg dalszy wieloletnich napięć pomiędzy sieciami a niezależnymi aptekami. Nieprzypadkowo doprecyzowania zakazu domaga się ZPA PharmaNET – organizacja zrzeszająca korporacje apteczne. Z danych IMS Health Poland wynika, że to właśnie sieciówki najbardziej ucierpiały na wprowadzeniu ustawy refundacyjnej. W ubiegłym roku o ponad jedną trzecią zmalały obroty w firmach zrzeszających od 15 do 29 aptek. Nowe przepisy w znacznym stopniu odczuły również sieci 50+ (spadek o 18,1 proc. średniej wartości sprzedaży). Ankieterzy IMS Health Poland ustalili, że prawie 40 proc. aptek niezależnych pozytywnie ocenia wprowadzenie zakazu reklam. Wśród sieci odsetek poparcia dla rygorystycznych przepisów wynosił zaledwie 7 proc.
Nie bez znaczenia jest również to, że rok 2012 był pierwszym, w którym zanotowano spadek wartości sprzedaży w aptekach. W ciągu roku po wprowadzeniu ustawy refundacyjnej cały rynek farmaceutyczny w Polsce zmniejszył się o 8,4 proc. czyli o 2,6 mld zł (dane IMS Health Poland). Farmaceuci w kuluarowych rozmowach przyznają, że przed zmianami przepisów zyskowność aptek wynosiła około 20 proc. Teraz mogą liczyć zaledwie na13 proc. dochodu.
Pełen tekst artykułu w najnowszym numerze „Menedżera Zdrowia”.