Czas na męskie decyzje

Udostępnij:
Po raz pierwszy od roku 1989 mamy do czynienia z sytuacją, że parlament, premier i prezydent współpracują ze sobą, a nie zwalczają się. To czas na zmiany - mówi Maciej Piróg, doradca prezydenta ds zdrowotnych.
Rozmowa z Maciejem Pirógiem, doradcą prezydenta RP i dyrektorem Centrum Zdrowia Dziecka

Czy jest tak, że prezydentowi się nie odmawia?
Przyjąłem funkcję doradcy prezydenta z pełną świadomością obecnej sytuacji politycznej szczególnie sprzyjającej realizacji ambitnych działań. Po raz pierwszy od roku 1989 mamy do czynienia z sytuacją, że parlament, premier i prezydent współpracują ze sobą, a nie zwalczają się. To ogromny potencjał, który należy wykorzystać, bo kilka rzeczy w ochronie zdrowia jest jeszcze do zrobienia.

Więc będzie Pan rekomendował Prezydentowi podpisanie ustaw z tzw. pakietu zdrowotnego?
Najpierw poczekajmy na to w jakiej formie zostaną one przyjęte przez parlament. Na pewno jestem zwolennikiem przekształceń szpitali, bo formy SP ZOZ-ów po prostu nie da się bronić. Jest przestarzała, skostniała, czasami wręcz wiąże dyrektorom ręce i nie pozwala na sprawne zarządzanie.

A co z takimi placówkami jak Pańska? Instytutami, które leczą najtrudniejsze przypadki a jednocześnie prowadzą badania naukowe, kształcą kadry?
My działamy dzisiaj jako instytuty badawcze podległe Ministerstwu Zdrowia, więc nas te zmiany mniej dotyczą…

Za to szpitale kliniczne i owszem…
Dlatego należałoby pomyśleć o takim rozwiązaniu, które jasno określi rolę tych jednostek. Kształcenie to jedna z tych ustaw pakietu zdrowotnego, której jestem entuzjastą. Być może należy rozdzielić uczelnie od szpitali. Funkcjonują już przecież uczelnie, które nie posiadając własnych szpitali, współpracują z innymi jednostkami zapewniając swoim studentom możliwość praktycznej nauki zawodu. W tym sensie planowane zmiany idą w dobrym kierunku.

Specjalistów trzeba szkolić w szpitalach, przy pacjencie czy – przynajmniej na początku – na fantomach, a nie w ławkach uniwersytetów. Zresztą dziś uczelnie medyczne są jedynymi, które po zakończeniu studiów nie dają dyplomów. Inżynier, nauczyciel kończąc studia ma uprawnienia do podjęcia pracy, a lekarz, który uczy się rok dłużej - nie. To niedobra sytuacja. Staż podyplomowy to po prostu strata czasu. Pięć lat studiów to wystarczająco dużo, by zweryfikować wiedzę. Jeśli jeszcze do tego dodamy szósty rok, który ma polegać na praktycznych zajęciach, to mamy też weryfikację umiejętności praktycznych. Wystarczy. Całość studiów powinna być podsumowana jednolitym Lekarskim Egzaminem Dyplomowym.

Tyle, że rektorzy mówią, że na wprowadzenie tych zmian potrzeba pół miliarda złotych, których nie ma…
Te pieniądze będą potrzebne w ciągu 6-10 lat, a nie jednego roku, więc to niepokój formułowany niejako na wyrost. Prawdziwym problemem są blokady mentalne, a nie brak pieniędzy. Moim zdaniem to mentalność przeszkadza we wprowadzeniu szkolenia modułowego, bo nie brakuje zwolenników układania przeładowanych programów specjalizacyjnych. Tymczasem tylko szkolenie zbudowane z modułów pozwala nadążać za zmianami we współczesnej medycynie.

Wróćmy do problemów szpitali, które najlepiej odzwierciedlają kłopoty i słabości systemu. Przez taką, a nie inną wycenę procedur, dziś to właściwie NFZ kształtuje politykę zdrowotną…
To niestety prawda. Widać to chociażby po mnożących się pracowniach hemodynamicznych, bo kardiologia interwencyjna jest dobrze wyceniana. Czy potrzebujemy aż tylu placówek? Mam wątpliwości. Ale też nie uważam, by np. tworzenie sieci szpitalnej mogło tu pomóc. Jeśli już to powinniśmy pomyśleć o czymś w rodzaju sieci świadczeń – sprawdzić dane epidemiologiczne i określić ile zabiegów, świadczeń z danego obszaru potrzebujemy. Na przykład Centrum Zdrowia Dziecka jest jedynym ośrodkiem zajmującym się transplantacjami wątroby u dzieci. Czy to znaczy, że mamy monopol, którego jestem przeciwnikiem? Nie, po prostu jesteśmy w stanie w tym zakresie w całości zabezpieczyć potrzeby polskich dzieci. Tworzenie kolejnego ośrodka byłoby niepotrzebną stratą pieniędzy i marnowaniem umiejętności lekarskich, bo takie szczególnie trudne procedury muszą robić najlepsi specjaliści i to stosunkowo często..

Inną sprawą jest to – mówiłem już o tym - że należałoby także przyjrzeć się wycenie świadczeń i wreszcie rzetelnie je oszacować. Także wracając do pytania – moim zdaniem sensowny byłby powrót do funduszy nadzorowanych przez urząd wyposażony w odpowiednie kompetencje kontrolne.

Rozmawiała: Agnieszka Katrynicz

Pełny tekst wywiadu w pierwszym numerze "Menedżera Zdrowia"
 
© 2025 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.