65 lat medycyny wojskowej w Łodzi
65 lat temu powołano do życia Fakultet Wojskowo-Medyczny. Działał on w łódzkiej Akademii Medycznej. Po ośmiu latach utworzono w Łodzi Wojskową Akademię Medyczną. Jedyną taką uczelnię w kraju. Kształcącą dla potrzeb wojska lekarzy, dentystów czy farmaceutów.
-Początki wojskowej służby zdrowia sięgają lat 20. W 1922 w Warszawie utworzono Wojskową Szkołę Sanitarną, kształcącą oficerów służby zdrowia, a 1925 roku połączono ją z Wojskowym Instytutem Sanitarnym oraz Szpitalem Ujazdowskim – pisze „Dziennik Łódzki”. Wtedy przemianowano ją na Oficerską Szkołę Sanitarną. W 1928 roku dokonano zmiany nazwy szkoły na Szkołę Podchorążych Sanitarnych. W czasie wojny powstały ośrodki kształcące lekarzy dla Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, m.in. we Francji, Szwajcarii. Polski Wydział Lekarski otwarto także w 1941 roku na szkockim Uniwersytecie w Edynburgu. Działał do 1949 roku.
W Łodzi w 1946 utworzona zustała Wojskowo-Medyczna Szkoła Felczerów. Aż wreszcie w 1950 roku powstał Fakultet Wojskowo-Medyczny na łódzkiej Akademii Medycznej. Po ośmiu latach podjęto decyzję o otwarciu w Łodzi Wojskowej Akademii Medycznej. Była jedyną w kraju uczelnią kształcącą lekarzy dla wojska.
Absolwenci WAM jeszcze dziś podkreślają, że decydowała też specyfikę studiów. -Nie było innych takich studiów w Polsce, gdzie prawie 200 mężczyzn było skupionych w jednym miejscu, pod jednym dachem, na dodatek w tak trudnej dyscyplinie naukowej jaką jest medycyna. To stworzyło specyficzne więzi, co miało potem odbicie w stosunku do pacjentów – zauważa gazeta.
W Łodzi w 1946 utworzona zustała Wojskowo-Medyczna Szkoła Felczerów. Aż wreszcie w 1950 roku powstał Fakultet Wojskowo-Medyczny na łódzkiej Akademii Medycznej. Po ośmiu latach podjęto decyzję o otwarciu w Łodzi Wojskowej Akademii Medycznej. Była jedyną w kraju uczelnią kształcącą lekarzy dla wojska.
Absolwenci WAM jeszcze dziś podkreślają, że decydowała też specyfikę studiów. -Nie było innych takich studiów w Polsce, gdzie prawie 200 mężczyzn było skupionych w jednym miejscu, pod jednym dachem, na dodatek w tak trudnej dyscyplinie naukowej jaką jest medycyna. To stworzyło specyficzne więzi, co miało potem odbicie w stosunku do pacjentów – zauważa gazeta.
