Rząd szkodzi pacjentom
Obradujący w Niepołomicach lekarze podczas XXVIII Okręgowego Zjazdu Lekarzy (izby krakowskiej) byli w krytyce nowych ustaw wyjątkowo jednomyślni. Ich zdaniem ustawy z tzw. pakietu do reszty zepsują nasz niewydolny system opieki zdrowotnej.
Jerzy Friediger, wiceprezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Krakowie, omawiając najważniejsze zapisy ustaw, rozpoczął swe wystąpienie od totalnej krytyki zmian w systemie kształcenia lekarzy.
- Skrócenie nauki o dwa lata i likwidacja stażu lekarskiego musi odbić się na jakości leczenia - wykazywał w swej analizie. - Na jakiej podstawie rząd twierdzi, że teraz przybędzie lekarzy? Przecież studiów medycznych nie skończy więcej osób niż przyjęto, a liczba ta jest coraz mniejsza - drwił z rządowych pomysłów, przedstawiając szczegółowe statystyki.
Lekarzom, a nade wszystko pacjentom, zaszkodzi też ustawa o działalności leczniczej.
- Szpital-spółka szpital, która nie może się zadłużać - musi ograniczać koszty. Będzie to możliwe przede wszystkim poprzez odsyłanie tych pacjentów, których leczenie jest nieopłacalne! A wykonawcami takiego systemu jego twórcy będą usiłowali uczynić nas! - grzmiał Jerzy Friediger.
Nie wątpi w to także Piotr Watoła, członek zarządu Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. - Już dzisiaj koledzy ze szpitali przekształconych w spółki mówią nam, że są wzywani na „dywanik“, gdzie od szefów dowiadują się, iż leczenie pacjentów w ciężkim stanie doprowadzi spółkę do bankructwa. Taka rozmowa faktycznie oznacza zakaz ich przyjmowania. Dzisiaj tacy chorzy są odsyłani do szpitali publicznych, które stanowią większość. Jeśli jednak i te staną się spółkami, kto będzie leczył pacjentów z wielonarządowymi obrażeniami i kosztownymi powikłaniami!? - oburzał się Watoła.
Nastroje studził nieco Konstanty Radziwiłł, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej. Wykazywał, że kraje znacznie bardziej rozwinięte od Polski odchodzą od urynkowienia służby zdrowia, bo nie zdało to egzaminu. - Tym bardziej niedorzeczne jest wchodzenie przez nasz rząd na tę ścieżkę. Musimy domagać się, by państwo przestało uchylać się od prowadzenia polityki zdrowotnej - przekonywał.
Lekarze skrytykowali także absurdy ustawy refundacyjnej.
Andrzej Matyja, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej, nie wątpi, że przeprowadzenie dobrych reform bez akceptacji choćby części środowiska lekarskiego nie jest możliwe. - Forsowanie zmian pomimo całkowitego braku poparcia musi się źle skończyć - ostrzegał.
Ani resort zdrowia, ani posłowie koalicji nie ustosunkowali się to tych uwag, bo - pomimo wysłanych z dużym wyprzedzeniem zaproszeń - na zjeździe się nie pojawili. Dopisali natomiast parlamentarzyści PiS.
Zjazd zwrócił się do prezydenta RP o niepodpisywanie ustaw. Jeśli to uczyni, Naczelna Rada Lekarska zaskarży je do Trybunału Konstytucyjnego.
- Skrócenie nauki o dwa lata i likwidacja stażu lekarskiego musi odbić się na jakości leczenia - wykazywał w swej analizie. - Na jakiej podstawie rząd twierdzi, że teraz przybędzie lekarzy? Przecież studiów medycznych nie skończy więcej osób niż przyjęto, a liczba ta jest coraz mniejsza - drwił z rządowych pomysłów, przedstawiając szczegółowe statystyki.
Lekarzom, a nade wszystko pacjentom, zaszkodzi też ustawa o działalności leczniczej.
- Szpital-spółka szpital, która nie może się zadłużać - musi ograniczać koszty. Będzie to możliwe przede wszystkim poprzez odsyłanie tych pacjentów, których leczenie jest nieopłacalne! A wykonawcami takiego systemu jego twórcy będą usiłowali uczynić nas! - grzmiał Jerzy Friediger.
Nie wątpi w to także Piotr Watoła, członek zarządu Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. - Już dzisiaj koledzy ze szpitali przekształconych w spółki mówią nam, że są wzywani na „dywanik“, gdzie od szefów dowiadują się, iż leczenie pacjentów w ciężkim stanie doprowadzi spółkę do bankructwa. Taka rozmowa faktycznie oznacza zakaz ich przyjmowania. Dzisiaj tacy chorzy są odsyłani do szpitali publicznych, które stanowią większość. Jeśli jednak i te staną się spółkami, kto będzie leczył pacjentów z wielonarządowymi obrażeniami i kosztownymi powikłaniami!? - oburzał się Watoła.
Nastroje studził nieco Konstanty Radziwiłł, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej. Wykazywał, że kraje znacznie bardziej rozwinięte od Polski odchodzą od urynkowienia służby zdrowia, bo nie zdało to egzaminu. - Tym bardziej niedorzeczne jest wchodzenie przez nasz rząd na tę ścieżkę. Musimy domagać się, by państwo przestało uchylać się od prowadzenia polityki zdrowotnej - przekonywał.
Lekarze skrytykowali także absurdy ustawy refundacyjnej.
Andrzej Matyja, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej, nie wątpi, że przeprowadzenie dobrych reform bez akceptacji choćby części środowiska lekarskiego nie jest możliwe. - Forsowanie zmian pomimo całkowitego braku poparcia musi się źle skończyć - ostrzegał.
Ani resort zdrowia, ani posłowie koalicji nie ustosunkowali się to tych uwag, bo - pomimo wysłanych z dużym wyprzedzeniem zaproszeń - na zjeździe się nie pojawili. Dopisali natomiast parlamentarzyści PiS.
Zjazd zwrócił się do prezydenta RP o niepodpisywanie ustaw. Jeśli to uczyni, Naczelna Rada Lekarska zaskarży je do Trybunału Konstytucyjnego.