NFZ karze lekarzy za recepty
NFZ kontroluje recepty i nakłada na lekarzy kary, m.in. za wypisanie droższe go leku. Z danych Funduszu wynika, że w ub.r. skontrolowano 1303 lekarzy (z prawie 121 tys.). Łącznie do zwrotu NFZ zażądał 7,6 mln zł. Średnio wypada więc na lekarza 5,8 tys. zł (nie wszystko lekarze płacą z własnej kieszeni, cześć oddawały poradnie, w których są zatrudnieni).
Lekarz psychiatra musi oddać NFZ ponad 100 tys. zł. - Karzą mnie za to, że mam dużo pacjentów i że dobrze leczę - twierdzi. Zastrzega anonimowość, bo boi się konfliktu z NFZ. By zapłacić karę, sprzedał samochód i wziął kredyt. Złożył już wypowiedzenie z pracy w szpitalu. - Nie chcę mieć nic wspólnego z publiczną służbą zdrowia. Czuję się nękany - mówi.
NFZ zakwestionował jego recepty na rispolept consta, drogi lek na schizofrenię. To zastrzyk, który zastępuje tradycyjne leki doustne. Podaje się go raz na dwa tygodnie. Jedna ampułka w zależności od dawki kosztuje od 329 do 646 zł (zwykłe leki kosztują ok. 250 zł miesięcznie).
Kurację w całości finansuje NFZ. Według wytycznych Funduszu należy się ona pacjentom, którzy wykazują „uporczywy brak współpracy“, czyli nie chcą zażywać leków. - Zdaniem NFZ zastrzyki nie należą się podopiecznym domów pomocy społecznej. A przecież pod nadzorem też można pluć lekami, szarpać się z personelem, specjalnie zwymiotować lek w łazience - mówi lekarz.
Część psychiatrów uznaje, że NFZ ma rację - w ośrodku to pielęgniarze mają dbać, by chorzy wzięli leki. Ale prof. Aleksander Araszkiewicz, kujawsko-pomorski konsultant psychiatrii, twierdzi: - Jeśli za kryterium uznano brak współpracy, to przebywanie w ośrodku nie wyklucza podania zastrzyku. Zamiast toczyć dwa razy dziennie walkę z pacjentem, lepiej podać zastrzyk. Szczególnie jeśli to początek terapii.
Kary NFZ wylicza, sumując zakwestionowane recepty. Związkowcy z OZZL mówią, że na początku roku padł na Mazowszu rekord - lekarz musiał zapłacić 800 tys. zł. Sprzedał mieszkanie.
Lekarze uważają, że NFZ chce ich zastraszyć, wywrzeć nacisk, by nie wypisywali drogich leków.
- Lekarze boją się drogich leków. Wypisują je często bez refundacji, pacjent musi wtedy zapłacić 100 proc. ceny - twierdzi Maciej Jędrzejowski, przewodniczący Regionu Mazowieckiego Ogólnopolskiego Związku.
Związki zawodowe chcą bronić lekarzy i zapowiadają wniosek m.in. do UOKiK - o nadużywanie przez NFZ pozycji monopolisty.
NFZ zakwestionował jego recepty na rispolept consta, drogi lek na schizofrenię. To zastrzyk, który zastępuje tradycyjne leki doustne. Podaje się go raz na dwa tygodnie. Jedna ampułka w zależności od dawki kosztuje od 329 do 646 zł (zwykłe leki kosztują ok. 250 zł miesięcznie).
Kurację w całości finansuje NFZ. Według wytycznych Funduszu należy się ona pacjentom, którzy wykazują „uporczywy brak współpracy“, czyli nie chcą zażywać leków. - Zdaniem NFZ zastrzyki nie należą się podopiecznym domów pomocy społecznej. A przecież pod nadzorem też można pluć lekami, szarpać się z personelem, specjalnie zwymiotować lek w łazience - mówi lekarz.
Część psychiatrów uznaje, że NFZ ma rację - w ośrodku to pielęgniarze mają dbać, by chorzy wzięli leki. Ale prof. Aleksander Araszkiewicz, kujawsko-pomorski konsultant psychiatrii, twierdzi: - Jeśli za kryterium uznano brak współpracy, to przebywanie w ośrodku nie wyklucza podania zastrzyku. Zamiast toczyć dwa razy dziennie walkę z pacjentem, lepiej podać zastrzyk. Szczególnie jeśli to początek terapii.
Kary NFZ wylicza, sumując zakwestionowane recepty. Związkowcy z OZZL mówią, że na początku roku padł na Mazowszu rekord - lekarz musiał zapłacić 800 tys. zł. Sprzedał mieszkanie.
Lekarze uważają, że NFZ chce ich zastraszyć, wywrzeć nacisk, by nie wypisywali drogich leków.
- Lekarze boją się drogich leków. Wypisują je często bez refundacji, pacjent musi wtedy zapłacić 100 proc. ceny - twierdzi Maciej Jędrzejowski, przewodniczący Regionu Mazowieckiego Ogólnopolskiego Związku.
Związki zawodowe chcą bronić lekarzy i zapowiadają wniosek m.in. do UOKiK - o nadużywanie przez NFZ pozycji monopolisty.